Polowanie na Lazurowego Smoka

1 2 3 4 5
Poprzednia Jesteś na stronie 4. Następna

Niedługo po przygodzie w oberży mag skręcił z traktu i poprowadził towarzyszy nieuczęszczaną ścieżką, na końcu której miała znajdować się jaskinia smoka. Po drodze zatrzymali się na nocleg, w czasie którego, poza kilkoma bezsensownymi pieśniami Teroka, nie wydarzyło się nic ciekawego. Późnym popołudniem następnego dnia dotarli na dziwną polanę. Była cała poprószona czymś białym. Widać było iż zrobiono to celowo, gdyż białe linie tworzyły regularne, dość duże prostokąty. W środek krótszego boku każdego wbity był około półmetrowy drewniany palik. Na przeciwległym krańcu polany znajdowały się resztki po jakiejś małej, drewnianej konstrukcji, najwyraźniej spalonej. Obok stał nietknięty przez ogień drogowskaz. Ungak podjechał do niego i usiłował coś odczytać.
- Ooo-aaa-yysoka-zoodziyyy... Ja to czytać nie umieć.

- Nigdy bym się nie domyślił. - mruknął elf i podjechał do znaku - "Do jamy Lazurowego Smoka 3 godziny" - Nagle dostrzegł leżącą na ziemi drugą część drogowskazu - "Pamiątki - 20 sekund"

- To sens nie mieć! - zawyrokował Ungak

- Wyjątkowo się z tobą zgodzę - stwierdził Anghor, gdy nagle dobiegło ich wołanie Pieśca:

- Tutaj! Hau! Hau! Tuhau! Hau! Hau!

Okazało się, że Piesiec znalazł drewnianą tablicę. Mag bez trudu przeczytał jej zawartość:

KOŃ - 5 dukatów za godzinę
OSIOŁ - 3 dukaty za godzinę
MUŁ - 2 dukaty za godzinę

Pod tym mniejszymi literami pisało:

"W przypadku nieodebrania zwierzęcia przez tydzień przechodzi ono wraz z przytroczonym dobytkiem na własność Parkingu."

- Parking! Już wiem co to wszystko znaczy! - ucieszył się elf - Czytałem o tym w jednej książce fantasy! W takich miejscach zostawiało się za opłatą karety bez koni!

- Znowu czytałeś te bzdury?! - oburzył się mag - O karetach bez koni, mechanicznych ptakach, komunikacji na odległość?! To wszystko brednie! Przecież powszechnie wiadomo, że do porozumiewania się na odległość najlepszy jest gołąb pocztowy! Ja bym tych wszystkich tak zwanych pisarzy fantasy spalił na stosie! Przynajmniej smok wiedział co zrobić z ludźmi czytającymi taką literaturę! - Anghor wskazał na zgliszcza i... czym prędzej się odwrócił. Ujrzał bowiem Pieśca na czworakach z uniesioną prawą nogą.

- Co robić on? - zainteresował się Ungak

- Znaczy swój teren. - niechętnie odpowiedział mag

- Ale nigdy dotąd tego nie robił. - stwierdził Terok

- No cóż, trzeba zaczekać, aż skończy.

Cała szóstka dyskretnie nie patrzyła w stronę Pieśca. Przez około dziesięć minut nic się nie działo, słyszeli tylko coś jakby wodospad. W końcu usłyszeli radosne szczekanie towarzysza. Gdy się odwrócili, zobaczyli wielką, brunatną kałużę w której pływały nadpalone deski. Co gorsza, to wszystko zaczynało śmierdzieć.
- Proponuję skorzystać z tego "parkingu" i zostawić tu konie. - rzekł mag - Na widok smoka mogłyby uciec. Weźcie tylko to, co będzie wam potrzebne do walki.

Wojownicy szybko wybrali narzędzia ich zdaniem odpowiednie do zabijania smoków. Jedynie Hendryck miał pełną zbroję, miecz i tarczę. Reszta (nawet Gunduk) używała dwuręcznych maczug lub toporów. Mieli na sobie, jak to barbarzyńcy, tylko niektóre elementy zbroi. Ungak ponadto zrobił z grubych łańcuchów kilka lass i stwierdził, że zamierza "tym złowić smok". Mag nie wziął broni ani pancerza, a jedynie swoją różdżkę. Wiedział, że jeśli smok go dorwie, to żadna zbroja mu nie pomoże.
- Widzę, że wszyscy są gotowi, więc ruszajmy! - zarządził Anghor - Proszę tylko zachować ciszę. Może uda nam się zbliżyć do smoka nie zwracając jego uwagi.

- Nie! Tak nie wolno! - sprzeciwił się Hendryck - Nie możemy podchodzić bestyi nie uprzedziwszy jej pierwiej o naszych chwalebnych zamiarach. Zaiste, my nie skrytobójcami jesteśmy, lecz dzielnymi wojownikami, nie boimy się podejść otwarcie do potwory nawet najpaskudniejszej!

- Racja! Powinniśmy ruszyć w drogę z pieśnią na ustach! - zaproponował Terok

- Nie! Tylko nie to! - jęknął elf, ale zachwyceni pomysłem wojownicy go zignorowali.

- My dziś smoka pobijeeeeemy! - zaintonował bard, ruszając w stronę jaskini

- My dziś smoka zabijeeeeemy! - podchwycił Gunduk

- My smok poświatrujeeeeeemy! - wydarł się Ungak

- My smok AUUUUUUUUEEEEYYYYY! - zawył Piesiec

Elf przyspieszył kroku i wprost nie mógł doczekać się spotkania ze smokiem, choć jeszcze przed chwilą miał nadzieję, że do tego nie dojdzie. Anghor również nie wyglądał na szczęśliwego, ale nie protestował przeciwko osobliwej taktyce barbarzyńców. Wiedział, że na nic to by się nie zdało.


Poprzednia Jesteś na stronie 4. Następna
1 2 3 4 5