Przygody Super Hiper Mega Herosa
1 2 3 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 3. |
LOAD GAME
Po drodze do Radziopolis, zatrzymał się Super Hiper Mega Heros na kilka dni w miasteczku Maricac. Jak to zawsze robią herosi, kiedy przebywają w mieście, odwiedził po kolei wszystkie domostwa.
- Dzień dobry.
- Dobry. Jestem ubogim szewcem. Pogoda jest ładna, prawda? Moja córka wychodzi za mąż. To miasto ma wiele tajemic. Uważaj na łyżki, to dobra rada. Radzę też odwiedzić gospodę, sklep Briana Ulriana oraz Magiczne Pamiątki Wulfgarda.
- Dziękuję za informację.
- Dzień dobry.
- Dobry. Jestem ubogim krawcem. Pogoda jest ładna, prawda? Moja żona nie lubi nieznajomych. To miasto jest bardzo ciekawe. Uważaj na łyżki, tak na wszelki wypadek. Radzę też odwiedzić gospodę, sklep Briana Ulriana oraz Magiczne Pamiątki Wulfgarda.
- Dziękuję za informację.
- Dzień dobry.
- Dobry. Mam na imię Adel. Pogoda się zepsuła ostatnio, prawda? Moja narzeczona nie lubi orzeszków. W mieście nie warto nic oglądać. No, może znajdziesz coś ciekawego w gospodzie, sklepie Briana Ulriana, albo Magicznych Pamiątkach Wulfgarda. Aha, z łyżkami czasem coś jest nie tak...
- Dziękuję za informację.
- Dzień dobry.
- To mieszkanie prywatne. Proszę, odejdź!
- Dzień dobry.
- To mieszkanie prywatne. Proszę odejdź!
- Dzień dobry.
- Wyjdź stąd, albo wezwę straż!
- Dzień dobry.
- Wyjdź stąd, albo wezwę straż!
- Dzień dobry.
- Witaj w Magicznych Pamiątkach Wulfgarda, wędrowcze!
- Pokaż, co masz na sprzedaż.
- Dzień dobry.
- Nie ma lepszych towarów w tej części Królestwa!
- Chcę coś kupić.
- Dzień dobry.
- Moja oberża jest czysta jak tyłeczek elfiej panny!
- Napiłbym się czegoś. Martini. Wstrząśnięte, nie mieszane.
- Się robi.
- Potrzebuję informacji.
- Zack coraz więcej pije. Mówi, że dręczy go łyżka. Siedzi tam, przy oknie.
- Zack?
- Chcę pobyć sam. Muszę nad tym pomyśleć.
- Nad czym?
- Nad łyżką. Ech... a było tak pięknie. Ale to nie to. To nie ta.
- O czym ty mówisz, człowieku?
- Bo nocą wielka łyżka bliznami z bliska błyska. Nie wstanę, bo się boję. Boję się o nas dwoje.
- Akurat.
- Co akurat?
- Akurat się boisz jakiejś łyżki... Powiedz to normalnie.
- Czasami sobie roję, że może to my dwoje. Że nic już poza nami, a my nie znamy granic...
- To może lepiej wróćmy do tej łyżki.
- Łyżeczka mnie nachodzi. Bynajmniej nie, by słodzić.
- Mam ją zabić?
- To była przenośnia. Tak mi się wydaje przynajmniej.
- To mam zabić Przenośnię?
- Nie, spróbuj zrozumieć tekst.
- Poddaję się, to zadanie mnie przerasta.
- Młody jesteś, niedoświadczony... Może kiedyś zrozumiesz.
SAVE GAME
I tym optymistycznym akcentem...
Poprzednia | Jesteś na stronie 3. | |
1 2 3 |