Legenda Oka Śniegu
1 2 3 4 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 3. | Następna |
Następnego dnia Gierydd spacerował sobie po Riodesoy i podziwiał strzeliste wieże, piękne kolorowe pałace. Miasto było ciche. Ta cisza była tak bardzo poetycka. Gierydd wpatrywał się w spadające z nieba płatki śniegu. Było przeraźliwie zimno, jeszcze bardziej niż dzień wcześniej, ale niziołek nie chciał tracić żadnego dnia. Od lat marzył, żeby się tu znaleźć i teraz nie chciał, aby coś, a już najbardziej pogoda, przeszkodziło mu w rozkoszowaniu się chwilą obecną. Więc spacerował tak wzdłuż wąskich alejek, brodził przez głębokie zaspy na chodnikach.
Gdy przechodził obok świątyni ktoś klepnął go w ramię. Gierydd odwrócił się i ujrzał starca w szarej kapocie, z długimi siwymi włosami. Mężczyzna trzymał w prawej dłoni sękaty kij.
- Witaj wybrańcze.
- Słucham? - Gierydd nie był pewien, czy dobrze usłyszał.
- Ty przywrócisz ład, tak mówi przepowiednia. - starzec nachylił się nad niziołkiem i spojrzał mu prosto w oczy. Gieryddowi po plecach przeszedł dreszcz. W tych oczach dojrzał przekonanie i wiarę. - Weź to, on cię poprowadzi - mężczyzna włożył Gieryddowi do kieszeni małe zawiniątko. - Pamiętaj, moc masz w sobie - starzec odwrócił się i nienaturalnie szybkim krokiem oddalił się. Gierydd z początku oniemiały, po chwili pobiegł za nieznajomym. Nie odnalazł go jednak, gdyż za zakrętem starzec rozpłynął się jak powietrze.
Było zimno, Gierydd szedł bardzo zamyślony przez miasto. Myślał o tym, co się wydarzyło. To było bardzo dziwne. Nagle przypomniało mu się, że starzec włożył mu coś do kieszeni. Wepchnął tam rękę, ale co było bardzo dziwne, nic nie znalazł. Przeszukał dokładnie całe ubranie, ale i to nie dało rezultatu. Nic tam nie było. W tym momencie zaczął się zastanawiać, czy ta dziwna sytuacja naprawdę miała miejsce. Ostatecznie doszedł do wniosku, że musiało mu się to przywidzieć. Ruszył dalej w blasku zachodzącego słońca delikatnie odbijającym się w opadających wolno śnieżynkach.
Poprzednia | Jesteś na stronie 3. | Następna |
1 2 3 4 |