Piekielny wędrowiec

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Poprzednia Jesteś na stronie 5. Następna

Xeron gwałtownie powstał. Znów przyśnił mu się ten sam koszmar. Powoli zaczął dochodzić do zmysłów. Nie był jednak w miejscu zasadzki. Czuł pod swoimi rękami podłogę z przeżartych przez korniki desek. Po chwili zdołał usłyszeć głuchy stukot końskich kopyt o brukowany chodnik. Nagle Xeron poczuł pod rękami żelazne kraty. Nie mógł nic zobaczyć, gdyż obraz był rozmyty i pełen czarnych plam. Lecz kiedy tylko wyostrzył mu się wzrok, zorientował się, że jest eskortowany przez erathiańskie oddziały. Sam znajdował się w więziennym powozie. Wokół maszerowały przeróżni żołnierze, lecz główną uwagę zwracali ubrani w niebieskie szaty kapłani intonujący jakieś zaklęcie. W rogu powozu Xeron dostrzegł siedzącego Agerona. W powozie z tyłu znajdowała się reszta demonów. Wnet wędrowiec usłyszał głuche zdania, które najwyraźniej wypowiadał Ageron. Kreeganin spróbował go podsłuchać, lecz niewiele z tego zrozumiał. Nagle Ageron skierował wzrok w kierunku Xerona, mówiąc:
- Xeronie, nie mam dobrych wieści. Wiozą nas na pewną śmierć. - Oznajmił z ponurą miną Ageron.

- Co chcesz przez to powiedzieć Ageronie? - Odrzekł Xeron.

- Jesteśmy wiezieni na egzekucję.

Xeron zaśmiał się.
- Ageronie, myślisz, że taka klatka powstrzyma mnie, Xerona, prawą rękę Lucyfera Kreegana?

Lecz kiedy Xeron zebrał w sobie energię, aby się teleportować, został trafiony w pierś kulą świetlistej energii. Zdezorientowany kreeganin nie mógł zlokalizować jej źródła.
- Widzisz tych kapłanów? - Zadał pytanie Ageron - Mają na celu uniemożliwić nam ucieczkę z tego miejsca. Nie ma żadnego sposobu aby wydostać się z tego powozu.

Przepełniony gniewem Xeron ryknął, wzdychając:
- Nie mogę uwierzyć - Zaczął kreeganin - że przedstawiciel tak potężnej rasy jak ja jest zamknięty w jakiejś klatce jak bezmyślne zwierzę! - Niespodziewanie Xeron rzucił się do krat, próbując je wyrwać, lecz po jego rękach przeszła silna energia, która zadała mu niewyobrażalny ból. To nie była zwykła klatka. Zapieczętowano w niej zaklęcie ochronne, które nie pozwalało agresorowi jej zniszczyć. Xeron był bezradny. Nie mógł w żaden sposób przeciwstawić się mocy kapłanów i ich czarów. Gdyby tylko był jakiś sposób ucieczki...

Wściekły z powodu całej sytuacji kreeganin siadł obok Agerona. Zastanawiało go jedno - jakim cudem erathiańskie wojska wiedziały, gdzie się kierował? Postanowił sam zapytać woźnicę.

- Wiesz, normalnie nie rozmawiam z więźniami - Odparł człowiek w brudnych łachmanach - ale powiem ci, że głupotą jest zostawiać za sobą ślad zniszczeń.

-,,Cholera" - Zaklął w myślach Xeron - ,,Wiedziałem, że zaczną iśc po śladach zniszczeń. W końcu zgubiła mnie moja własna nienawiść"

- Dzięki tobie razem z twoim przyjacielem jedziecie prosto na plac egzekucji w Steadwick.

- Co to znaczy "Dzięki tobie"? - Wtrącił się Ageron.

- To - Zaczął znowu mówić woźnica - że przez to, iż twój przyjaciel niszczył i zabijał wszystko, co spotkał, ułatwił nam zlokalizowanie i schwytanie waszej grupy.

- Xeronie, dlaczego to zrobiłeś? - Spytał zmieszany Ageron.

- Widzisz, Ageronie, nie potrafię opanować swojego gniewu.

- Gdyby nie twoja nienawiść, nie siedzielibyśmy w tym powozie i nie jechali pod katowski topór - Mruknął Ageron, po czym zmienił ton głosu na łagodniejszy. - Musisz nauczyć się go kontrolować, inaczej będzie wciągał nas w coraz niebezpieczniejsze sytuacje. W końcu zacznie cię wyniszczać od wewnątrz.

- Ale jak mam to zrobić?

- Jeśli się stąd wydostaniemy, pomogę ci, przyjacielu.

,,Przyjacielu" - to słowo tajemniczo oddziałało na kreeganina w płaszczu. Zaczął mocno wzdychać, co zdziwiło Agerona.

- Xeronie, co się stało?

- ,,Przyjaciel" - od dawna nikt mnie tak nie nazwał. Sam żadnego nie miałem, poza jednym - Xexem.

- Kim był Xex? - Zapytał zaciekawiony Ageron.

- Jedyny kreeganin, który był dla mnie wiele wart. Znaliśmy się prawie od zawsze. Ramię w ramię walczyliśmy z Erathią i AvLee. Jednak w końcu zakończył swój żywot. Zabiły go te przeklęte niziołki, te małe, włochate kreatury! Straciłem go raz na zawsze. Od tego czasu drugiego takiego kreeganina już więcej nie spotkam. - W tym momencie spod powieki Xerona mimowolnie wypłynęła łza. - Te niziołki pomagały Erathii i AvLee! Jeśli się stąd wydostanę, zemszczę się na tych przeklętych niziołkach i wszystkich, ktorzy dołączyli do wojny przeciwko Eofolowi!

Niespodziewanie Xeron wstał, a jego dłoniach rozpalił się błękitny płomień. Po chwili z rykiem zaczął miotać w kraty powozu, nierzadko podpalając zebranych wokół niego żołnierzy. Kapłani szybko odreagowali na szaleńczy atak kreeganina, ostrzeliwując go kulami jarzącego się światła, które tym razem nie zrobiły na Xeronie większego wrażenia. W końcu jednak musiał ulec sile kapłanów, wobec tego upadł, rycząc z bólu.
- Widzisz, że nienawiść prowadzi do niczego. tylko cierpisz. - Powiedział Ageron, widząc całą sytuację.

- Wolę cierpieć, niż bezczynnie patrzeć, jak mój największy wróg niszczy mój kraj i zabiera mnie prosto na śmierć! - Wściekle odparł Xeron.

- Ale czemu to robisz? Dobrze wiesz, że będąc sam zginiesz, w żaden sposób nie ratując swego kraju ani nas. Marnujesz tylko swoje siły.

Xeron ochłonął.
Obaj kreeganie przejechali już wiele, lecz krajobraz niewiele się zmieniał. Prawie bez przerwy widać było pola uprawne, obok których stały pokryte słomianym dachem chłopskie chatki. W odali cały czas widniał ogromny, erathiański las, który Xeronowi sprawił wiele problemów. Wśród tej natury był widoczny jeszcze jeden obiekt - Steadwick, stolica Erathii. Mury z bliska wydawały sie jeszcze bardziej imponujące swymi potężnymi rozmiarami. Za murami miasta o wiele lepiej ukazywały się świetnie wykonane budynki - Erathia miała świetnych architektów. Co prawda tam też mieszkały chłopskie rodziny, lecz w głównej mierze byli to dostojnicy. Wśród nich prezentował się swoimi rozmiarami zamek królewski, którego rozmiary z bliska budziły w sercu ludzi podziw, a we wrogach strach. Był to przykład potęgi ekonomicznej Erathii. Z bliska wyglądał znacznie wspanialej. W oknach teraz stały się widoczne witraże. Droga do Steadwick robiła się coraz krótsza. Xeron jednak się tym nie przejmował. Cały czas myślał nad zemstą skierowaną przeciw Erathii i AvLee. W jego rogatym łbie ciągle kotłowała się jedna myśl - ,, Dobrze wiesz, że będąc sam zginiesz, w żaden sposób nie ratując swego kraju ani nas.". ,,Będąc sam." W głowie Xerona odblokowała się kolejna luka pamięci - tunele pod Eofolem.

- ,,Ageron wspominał o tunelach pod Eofolem, które wykopał Nighon w celu ataku na Erathię." - Mówił do siebie w myślach Xeron. - ,,Jeśli uciekło przez nie więcej kreegan, jest nadzieja, aby zebrać wszystkich uciekinierów. Jeśli Ageron zna ich dokładne położenie, będę mógł poważnie rozważyć ten pomysł." - Momentalnie skierował wzrok w kierunku Agerona

- Ageronie, znasz położenie reszty tuneli nighońskich? - Zadał pytanie Xeron.

- Tych którymi uciekłem?

- Dokładnie. Jeśli więcej kreegan nimi uciekło, możemy ich zebrać w jedną drużynę.

- Xeronie, oszalałeś? Skąd masz pewność, że wszyscy kreeganie uciekli akurat tymi tunelami, a nawet gdyby, jaką masz pewność, że w ogóle z nich wyszli?

- Tego nie wiem - luźno odpowiedział Xeron - Ale czuję, że mimo, wielu nieszczęść los ciągle jest po mojej stronie.

- Gdyby był, nie znajdowalibyśmy się w tym powozie i eskortowani przez oddział erathiańskich żołnierzy.

- Wszytko ma swoje dobre strony Ageronie. Los przychodzi z czasem.

W końcu obaj kreeganie i czarty dotarli pod mury Steadwick. Z bliska stolica jeszcze bardziej imponowała pięknem i stylem. Ulice były schludne, brukowane, a domy, nawet te chłopskie, po prostu były cudowne. Jak w każdym mieście znajdował się plac, na którym odbywały się zgromadzenia. Tam również na dwóch kreeganach miała być dokonana egzekucja. Zamek królewski wydawał się jeszcze bardziej imponujący, zarówno rozmiarami jak i stylem wykonania. Za bramą miasta Ageron mruknął cicho do Xerona:

- Twój los chyba się spóźnia.

- Wiesz, ja sam zaczynam w niego wątpić - Niepewnie odpowiedział Xeron.

Wydawało się, że czas kreegan na tym świecie powoli dobiegał końca. Nieubłaganie powóz kierował się w stronę placu, na którym stał już oparty o pniak katowski topór. Wokół zebrało się wiele gapiów, w większości chłopów. Kreeganie zaczęli tracić nadzieję. Lecz kiedy tylko dwaj żołnierze mieli zamiar tworzyć kraty powozu, usłyszeli potworny ryk. Zebrane na placu wojsko pośpiesznie dobyło broni lecz nigdzie nie było słychać źródła tajemniczych odgłosów. Nagle znikąd na błękitnym, przeszytym chmurami pojawił się smok, w dodatku nie byle jaki - był to kwasowy smok Xerona. Bestia zionęła swą żrącą posoką w kraty powozów, co umożliwiło ucieczkę kreeganom i ich towarzyszom. Następnie smok pokrył zebranych na placu gapiów kwasem. Z wielu z nich zostały tylko roztopione ciała. Kapłani, do których dotarło właśnie całe zamieszanie, próbowali ratować sytuację, miotając w potwora kulami światła, jednak Xeron prędko pozbawił ich głów leżącym na brukowanym placu srebrnym mieczem. Momentalnie wszystkie demony rzuciły się na wszystkich zebranych na placu ludzi. Jednak Ageron szybko opanował ich dziki szał i chęć mordu, po czym wydał rozkaz ucieczki. Jednak Xeron zapomniał o wszystkim, gdyż wśród rycerzy broniących się przed atakiem demonów nagle ujrzał Rolanda Ironfista, który dobijał jednego z gogów. Pałając żądzą zemsty bez opamiętania rzucił się na niego, jednak ten niespodziewanie odpowiedział ciosem rękojeści w szczękę, po czym żłobiąc bliznę na jego ciele. Kreeganin chwycił się za krwawiącą ranę na piersi.
- Może nie zrobiłem tego na Kreelah - powiedział Roland - Ale póki mam okazję, zabiję cię za twe zbrodnie i czyny.

Lecz gdy miał zadać ostrzem śmiertelny cios, niespodziewanie kwasowy smok zionął swą żrącą posoką między nich. Jednak ten smok naprawdę widział w tym krreganie swojego przyjaciela. Xeron w parę sekund odskoczył i, trzymając się za pierś zaczął biec wraz z Ageronem do bramy Steadwick. Dzięki obecności kwasowego smoka było to śmiesznie łatwe, gdyż pokrywał wszystkich przed sobą kwasem, torując demonom drogę. Na nieszczęście brama była powoli zamykana, lecz obecność smoka znowu ich ocaliła - jedno zionięcię prawie całkowicie ją zniszczyło. W dodatku pod bramą nie było fosy. Lecz Xeron jakoś niezbyt się cieszył z faktu ocalenia przed śmiercią.
- Miałeś rację, Xeronie - nagle podbiegł do niego Ageron - Udało nam się uciec.

- Może i się udało, ale spójrz na to z drugiej strony - Teraz cała Erathia wie o naszej obecności - Powiedział Xeron - Nasza ucieczka stąd teraz graniczy z niemożliwością.

W sali narad również nie było zbyt radosnej atmosfery. Zebrani w niej doradcy cierpliwie czekali na przybycie króla. Wszyscy siedzieli przy dębowym stole, za którego obrus służyła tkanina z wyszytym na niej herbem Gryphonheart. Król, z szacunku dla dawnego króla i przyjaciela, nie zmienił herbu na swój. Sądząc po tym, że zostali wezwani "w pilnej sprawie" oraz z zasłyszanych informacji król jest wściekły, sprawa jest bardzo poważna. Wśród doradców W końcu wbiegł. Król Kendall, niegdyś generał króla Ironfista. Od służby u Rolanda praktycznie nic się nie zmienił. Nadal miał te same bujne, nieco rudawe wąsy.

- Słuchajcie, moi drodzy, sprawa jest bardzo poważna. Po kraju grasują dwaj kreeganie wraz z niewielkim oddziałem demonów. W dodatku jeden z nich nie jest zwyczajnym kreeganem. To Xeron, były dowódca Eofolu. Jakby było mało, wraz z nimi podróżuje smok jakiejś nieznanej rasy. Musimy pozbyć się ich tak, żeby nie siać paniki.

- Ale królu, to tylko dwaj kreeganie, w dodatku marne niedobitki Eofolu. Co jest w nich takiego niepokojącego? - oznajmił swoje zdanie jeden z doradców.

Kendall rzucił gniewne spojrzenie w kierunku doradcy.
- Co niepokojącego? Xeron wybił mi cały pułk zbrojnych na przejściu granicznym, zniszczył posterunek, a teraz wraz ze smokiem i resztą demonów zmasakrowali wielu mieszkańców Steadwick! I ty jeszcze się pytasz, co w nich niepokojącego?! - Kendall wziął głęboki oddech. - no to jak ich po cichu zabić? Teraz słucham.

- Królu - odezwał się nieco pulchny i łysy doradca, siedzący na końcu dębowego stołu - sugeruję płatnych zabójców.

- Ale u kogo ich najmiemy? - zapytał zaciekawiony król.

- U nas w kanałach założył swoją bazę mistrz złodziei, Bill Lasker. Możemy go poprosić o pomoc w zlikwidowaniu kreegan.

- Dobra sugestia, doradco. Zaraz wyślę...

- Spokojnie, królu - przerwał mu doradca - ja już mam kandydata na to zadanie. Drake!

Do komnaty wbiegł człowiek niezwykle żwawy, z lekką zbroją skórzaną i opaską na oku. Włosy koloru czarnego były niezbyt długie luźno ułożone. i poruszały się bezwładnie przy każdym ruchu. Doradca wręczył mu pełny mieszek złota.
- Wiesz, gdzie jest siedziba Billa Laskera?

- Tak szefie

- Więc pędź tam i poproś o pomoc z kreeganami. Ten mieszek to zapewni.

Po otrzymaniu mieszka chłopak czym prędzej wybiegł z sali.
- No królu - Doradca zwrócił się w kierunku Kendalla - Twoje problemy wkrótce będą tylko złym wspomnieniem.


Poprzednia Jesteś na stronie 5. Następna
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10