Piekielny wędrowiec
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 7. | Następna |
- Ja? Ja miałbym uratować jakichś marnych złodziejaszków? - Xeron zaśmiał się - Ageronie, czy to przeklęte słońce czasami źle na ciebie nie wpływa?
- Jeśli to nawet słońce, to jak wytłumaczysz to, że czarty również widziały to, co zrobiłeś? - Czym prędzej zaprzeczył Ageron.
Faktycznie, nie było mowy o pomyłce. Czarty zaczęły wątpić i krzywo patrzeć na swojego przywódcę, wyjątkiem nie był kwasowy smok.
-,,Czy to możliwe, żebym zhańbił się takim czynem?" - Zastanowił się Xeron.
- Xeronie, jeśli nadal nie wierzysz w swój czyn, to zaraz odświeżę ci pamięć. - Rzekł nieco zirytowany Ageron, po czym wyciągnął dwa palce u ręki w kierunku głowy Xerona. Kreeganie stanęli do siebie twarzą w twarz. Ageron dotknął palcami czoła Xerona. Nagle rozległ się oślepiający błysk. Krążąc po własnym umyśle Xeron mógł zobaczyć to co pamiętał, to, co niedawno się wydarzyło. Z zakamarków pamięci wydostało się właśnie to wspomnienie, o którym Xeron nie miał pojęcia. Ujrzał siebie rzucającego się do ratunku jakimś marnym skazańcom... jakimś bezwartościowym skazańcom! Kiedy tylko się ocknął, zawładnęła nim furia i nienawiść. Oczy ponownie zaszły mu krwią, a w dłoniach splamionych krwią niewinnych zapłonął ogień. Wściekły kreeganin zaczął miotać płomieniami bez opamiętania. Wkrótce płomienie objęły całą roślinność po obu stronach drogi.
- Jak ja, wielki Xeron, ten, który pogrążył w rozpacz i cierpienie tak wiele ludzkich dusz, poniżył się, ratując przed śmiercią jakichś ludzi?! - Krzyczał i darł się Xeron. Po krótkiej chwili odczuł dość mocne uderzenie w policzek, a następnie zdecydowane polecenie, które przywróciło go do równowagi:
- Do cholery, opanuj się Xeronie! - Ryknął Ageron.
Zapał kreegana ostygł, lecz nie całkiem, gdyż nadal sapał z wściekłości.
- Ech, faktycznie, muszę zacząć panować nad swoim gniewem. Ale zrozum Ageronie, że ten czyn to hańbiąca plama na mym kreegańskim honorze. Nawet, jeśli kontrolowała mnie jakaś nieznana siła.
- Jak uciekniemy z Erathii, to wtedy zaczniemy zastanawiać się nad tym wydarzeniem.
Nagle niebo pokryły czarne chmury, które poczęły przecinać pioruny, po czym sporymi kroplami zaczął padać gęsty deszcz. Po krótkiej chwili kreeganie mogli niewiele zobaczyć, nawet droga była ledwie widoczna. Jednak kreeganie i czarty niestrudzenie, choć po omacku kierowali się w stronę przejścia granicznego.
Kiedy tylko deszcz minął, okazało się, że kreeganie zboczyli z drogi i wędrują przez średniej wielkości zagajnik. Jednak los począł się do nich uśmiechać, gdyż mimo to nadal byli na drodze ku granicy. Jednak ta radość nie trwałą długo. Nagle jeden z czartów wydał z siebie ogłuszający jęk, po czym głucho upadł na ziemię. Zaskoczone demony ujrzały strzałę wbitą w plecy z niezwykłą precyzją, dokładnie w miejscu, gdzie znajdowała się aorta. W ledwo pół minuty ciało demona otoczyła kałuża gęstej krwi. Po krótkiej chwili rozległ się następny, bolesny okrzyk i kolejny demon spoczął i wyzionął ducha. Xeron, który zorientował się, co się dzieje, zaczął wypatrywać tajemniczego strzelca. Kątem oka zdołał dostrzec jego posturę. Krył się między gałęziami niczym gepard, a jego ruchy były bezszelestne. Na sobie miał zielony płaszcz poprzeszywany liśćmi, który utrudniał wrogom zlokalizowanie go. Strzelec znów zniknął w konarach drzew, a po chwili kolejna strzała przeszyła powietrze i wbiła się w pierś kolejnego demona. Jednak Xeronowi postać wydawała się dziwnie znajoma. Miał wrażenie, że widział takie o podobnym ubiorze już nie raz. Kreeganin, którym zawładnęła ciekawość, rzucił się między drzewa. Zawzięcie starał się wytropić tajemniczego strzelca, który nie dawał za wygraną i nadal świetnie się maskował. Niespodziewanie Xeron usłyszał coraz głośniejszy świst. Odruchowo odwrócił się i wykonał szybki chwyt. Kreeganin zorientował się, że trzymał strzałę, w dodatku nie jakąś zwyczajną - była wykonana z żelaznych drzew z AvLee. Odświeżył sobie pamięć. Przypomniał mu się jego pierwszy koszmar. Ten, w którym uległ strzałom Gelu. To właśnie tej uległ Xeron. Kreeganin ponownie wpadł w furię. Zaczął rąbać i łamać drzewa, tylko dlatego, aby ujawnić kryjówkę strzelca. Lecz on wystrzelił kolejną strzałę. Tym razem jednak strzał był feralny. Nie dość, że Xeron przewidział ten ruch, to odrzucił w jego kierunku tą wykonaną z żelaznych drzew. Strzelec wydał z siebie bolesny jęk, za którego odgłosem zaczął podążać kreeganin. Po krótkiej chwili zobaczył na szmaragdowo zielonej trawie krew... świeżą krew.
- Wyłaź, i tak cię znajdę! - Ryknął Xeron.
Ślad urywał się przy wysokim, erathiańskim dębie. Kreeganin wspiął się po nim, lecz bezsensownie, gdyż po chwili wystrzelona przez strzelca strzała wbiła się mu w bark. Xeron dał się złapać w pułapkę strzelca. Szybkim ruchem wyciągnął strzałę z barku, po czym wydał z siebie wściekły ryk. W końcu kreeganin spokojnie stanął. Zaczął wydawać z siebie coraz to głośniejsze warki, które w końcu przeistoczyły się w ogłuszający okrzyk. Oczy Xerona zaświeciły się na chwilę, po czym zrobiły się całkowicie białe. Kreeganin mógł teraz z łatwością zlokalizować strzelca.
- Teraz twoje ukrywanie się jest bezowocne! Jestem w stanie zobaczyć cię, gdziekolwiek będziesz! - Z radością oznajmił Xeron.
- Cóż, wobec takich okoliczności nie mam innej opcji jak się ujawnić. - Niespodziewanie odrzekł strzelec, po czym zeskoczył na ziemię. Był dosłownie tak samo ubrany jak strzelcy z Leśnej Straży.
- Powiedz mi chłystku z Leśnej Straży, ten głupiec Gelu wysłał ciebie, aby mnie zabić? - ze śmiechem orzekł Xeron.
- Powiem ci, Xeronie, że nie jestem z Leśnej Straży. Udaję tylko jednego z nich.
- Kim ty do cholery jesteś?! I skąd znasz moje imię?
- Wkrótce się wszystkiego dowiesz. Tymczasem chciałem zobaczyć, jak sprawuje się mój następca.
- Następca?! Jak śmiesz nazywać mnie swym następcą! - Xeron z furią rzucił się na tajemniczą postać, jednak ten odpowiedział mu niesamowicie szybkim unikiem i ciosem w szczękę. Jednak kreeganin nieugięcie atakował, jednak bezskutecznie - za każdym razem strzelec robił blok lub błyskawiczny unik połączony z kontratakiem. W końcu jednak strzelec musiał popełnić błąd, gdyż przy kolejnym podobnym ruchu Xeron niespodziewanie teleportował się za strzelca, lecz gdy tylko zaatakował go mieczem ku jego zdziwieniu ostrze stępiło się, a ubranie strzelca było nienaruszone.
- Kim ty kurwa jesteś, gadaj! - Ryknął nienawistnie Xeron.
- Wszystko w swoim czasie Xeronie - Odpowiedział spokojnie strzelec - w odpowiednim miejscu i czasie wszystko się wyjaśni.
Owładnięty furią Xeron szybkim ruchem podciął nogi strzelcowi. Xeron przepełniony nienawiścią skierował stepiałe ostrze ku gardzieli strzelca.
- Słuchaj - zaczął mówić Xeron - nie obchodzi mnie, kim jesteś, ważne, że teraz ja decyduję o twoim marnym życiu!
- Xeronie, słyszałeś, że pewność siebie może zgubić? - Ze stoickim spokojem odpowiedział strzelec. Nagle kopniakiem w nogę pozbawił Xerona równowagi, a następnie powalił go dwoma silnymi ciosami w twarz.
- No śmiało! Zabij mnie! - Ryknął ponownie Xeron.
- Nie zrobię tego. Nie mogę pozwolić, aby mój następca umarł ani żeby zło opętało go na zawsze. I jeszcze jedno: waszym tropem ruszyli tacy jak ja z zamiarem dostarczenia twojej głowy i twych towarzyszy władcom Erathii.
Kończąc to zdanie strzelec wyjął ze swej kieszeni jakąś metalową kulkę. Kiedy rzucił ją na ziemię, wydobył się z niej potężny, oślepiający błysk. Kiedy Xeron zdołał otworzyć oczy, po tajemniczej postaci nie było żadnego śladu. Zanim strzelec zniknął, Xeron usłyszał jeszcze jedną wypowiedź:
- Wkrótce ponownie się spotkamy.
Xeron nie mógł nic zrozumieć z tego, co się stało. W jego umyśle w kółko krążyło tylko jedno pytanie: kim był ten człowiek? Lecz teraz znacznie ważniejsza była ucieczka do Deyji, oraz ucieczka przed łowcami głów. Wokół tego kreegana krążyło wiele tajemnic...
Poprzednia | Jesteś na stronie 7. | Następna |
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 |