Pierwsza wyprawa
1 2 3 4 | ||
Jesteś na stronie 1. | Następna |
PROLOG
Mędrzec z odległego przybył świata.
Najwyższy który pobłądził.
w podróż się wyprawia, wygnaniec,
jeden z Istarich, Sarumanem zwany.
Pierwsza Wyprawa
Wiał ostry, zimny i przeszywający marcowy wiatr. Ze szczytu wzgórza spłynął okrzyk.
- Dermot !!! Wracaj !! - dopiero teraz można było zauważyć sokoła szybującego z szeroko rozpostartymi skrzydłami. Zatoczył jeszcze kilka kręgów i miękko usiadł na ramieniu człowieka.
Na szczycie wzgórza stał samotny jeździec odziany w śnieżnobiałe szaty. W ręce trzymał masywną, czarną różdżkę w której główce lśnił biały opal. Dosiadał wysmukłego jednorożca o sierści barwy równie jasnej co szaty jeźdźca. Nietrudno było się domyślić, że jest czarodziejem.
- Co widziałeś mój podniebny przyjacielu? - starcza ręka pogłaskała głowę ptaka, który na moment zatopił bystry wzrok w oczach człowieka.
Niespodziewanie tajemniczy jednorożec ruszył z kopyta i pogalopował z szybkością wiatru z łagodnego, trawiastego zbocza. Białe szaty czarodzieja powiewały wściekle w szalonym pędzie, podczas gdy sokół wzbił się w powietrze i majestatycznie przemierzał jedną z wielu równin Krewlood.
*
Zaledwie po kilku minutach jazdy dotarli do wielkich wrót warownej osady jaką było Hartgrim. Naprzeciw jeźdźca wyszli strażnicy wypytując o cel przybycia.
- Czego taki nieznajomy jak ty szuka w tych stronach? - Gwardzistów zdziwił bowiem fakt przybycia nieoczekiwanego gościa, który podróżuje na jednorożcu, a jest on podobno istotą nie do ujarzmienia
- Starcze! Zejdź ze swego wierzchowca i podaj nam swoje miano, jeśli chcesz być wpuszczony! Nigdy jeszcze nie widzieliśmy kogoś tak dziwnego.
- Dawno mnie tu nie było, istoty z tego świata - mówił powoli - nazywają mnie Sarumanem , choć wiele mam imion, a teraz raczcie mnie przepuścić !! Otwórzcie szybko wrota!! - żołnierze zmieszali się na słowa w których czaiła się moc, a może i groźba, człowieka, który nie lubi za wiele wyjaśniać.
- Jak powiedziałeś. Nie będziemy Cię zatrzymywać. Hej tam!! Otworzyć bramę!!
*
Wierzeje drgnęły i rozsunęły się ze skrzypem, a jeździec bezpiecznie przejechał dalej. Po obu stronach bitego traktu wyrastały pojedyncze domy. Większość ludności stanowili poszukiwacze przygód, barbarzyńcy, kupcy, nie rzadko dezerterzy i złodziejaszki, bez czci i wiary. Wszyscy którzy widzieli nieznajomego jeźdźca przystawali i patrzyli, jedni ze zdumieniem inni nieufnie lub wręcz wrogo. Czarodziej przejechał jeszcze kilka ulic i wstrzymał wierzchowca przed wioskową tawerną. Natychmiast podbiegli do niego pachołkowie i o nic nie pytając odprowadzili jednorożca do stajni, pod swoją opiekę biorąc również sokoła, Dremota. Saruman zaś do którego dobiegał gwar karczemny, wszedł do środka i pospieszył w kierunku lady. Przy barze stał gruby jegomość o rozbieganych oczkach na którego czarodziej spojrzał wymownie i przywołał do siebie.
- Są? - spytał szybko mag
- Są, siedzą przy tym stoliku z prawej i czekają już dosyć długo.
- Pytali o coś??
- Wypytywali, ale kiedy niewiele chciałem mówić o was, zamilkli i czekają.
- Dopilnuj więc ażeby nam nie przeszkadzano. - zakończył rozmowę czarodziej
- Będzie jak sobie życzysz! - usłużnie odrzekł karczmarz poczym z zapałem zabrał się za obsługiwanie gości.
Tymczasem, nie wiadomo kiedy Saruman dosiadł się do wskazanego mu stolika i w ciszy zaczął ćmić fajkę, puszczając obłoczki atramentowego dymu. Doskonale wiedział, że jest obserwowany.Spod kaptura opończy wpatrywały się w niego jasnoniebieskie oczy.Obok niezwykłego człowieka siedział niski krasnolud, nie wyglądał jednak na mieszkańca kopalń ,miał długą czarną brodę, poprzetykaną siwizną.Za pasem zamiast topora znajdował się poręczny, bogato inkrustowany młot bojowy.Cały zaś strój uzupełniał niebieski kaftan noszony często na kolczudze.Przed krasnoludem stał pękaty kufel piwa.Osobnik okryty opończą uparcie milczał, przez ramię przewieszony miał kołczan pełen strzał, zaś obok spoczywał łuk o podwójnej cięciwie.Pomimo tego nie wyglądał, ani nie przypominał elfa z wyglądu.
- Witajcie - przerwał ciszę Saruman - jak widzicie jestem czarodziejem, a nazywają mnie Sarumanem.Pragnę z wami wyruszyć w wiele podróży, a pierwsza z nich prowadzi do Brakady - kraju magów.Rad byłbym gdybyście się zgodzili mi towarzyszyć i podali swoje imiona.
- Mnie zwą Borin - odezwał się krasnolud - i pochodzę z odległych krain na północy ,gdzie wrzosowiska i łąki ścielą się u stóp.Jestem tu w interesach ,a dalej moja droga prowadzi do Brakady ,ale kiedy i tam skończę handlować ,z przyjemnością podążę z tobą.
Kiedy ten umilkł czarodziej zwrócił wzrok na zakapturzonego człowieka.On zdjął kaptur i oczom ukazała się młoda twarz, może trzydziestoletnia.Długie kasztanowe włosy spływały mu na ramiona, a całość uzupełniał świeży zarost i niebieskie oczy
- Ja jestem Herlaf, tropiciel.Jest wielu takich jak ja.Nigdzie nie pozostajemy dłużej lecz ciągle pozostajemy w podróży.Ja i inni tropiciele jesteśmy rozproszeni ,ale zawsze bronimy tych którzy tego potrzebują i chronimy ludzi ,a nawet niektóre kraje przed napaściami.I ja szukam przygód jak wszyscy tutaj, a że lepiej jest wędrować samotrzeć niż samotnie chętnie się do ciebie przyłączę Sarumanie. - mówił podczas gdy krasnolud pociągnął spory łyk piwa ze swojego kufla.
Jesteś na stronie 1. | Następna | |
1 2 3 4 |