Pierwsza wyprawa

1 2 3 4
Poprzednia Jesteś na stronie 3. Następna

Nadchodził ranek.Równiny spowite były gęsta i białą jak mleko mgłą.Herlaf zbudził się najwcześniej.Rozniecił ognisko z popiołów , pozostałego żaru i przygotował posiłek.
- Ech ,nie służy mi to podróżne jadło - narzekał Borin - daleko to do najbliższej gospody Sarumanie??

- Obawiam się ,że będziesz musiał zacisnąć nieco pasa przyjacielu i z nadzieją czekać na Brakadzkie stoły!! - z uśmiechem odpowiedział tropiciel

- Oby nie okazały się magiczna iluzją!!

- Przed nami długa droga mości krasnoludzie ,a nie mamy czasu na polowanie czy inne sposoby uzupełnienia strawy.Droga daleka przed nami.Ciągle jednak czuję niepokój odkąd wjechaliśmy w ten wąwóz.

Nagle i nieoczekiwanie,jakby do wtóru słowom czarodzieja odezwały się wściekłe i dzikie wilcze głosy.

- Wilk!! - szepnął Herlaf - i to nie jeden.Złapcie za broń i stańcie tyłem do ognia!!

W blasku płomienia wędrowcy dostrzegli wiele szarych kształtów krążących wokół, z tyłu zaś majaczyły inne. Strwożone wierzchowce rzały i wierzgały kopytami.
Stali przez chwilę w ciszy ,którą przerywały tylko złowrogie pomruki zwierząt. Wtem kilka z nich rzuciło się naprzód.

Hlaśnięciem młota krasnolud strzaskał łeb jednego z napastników ,podczas gdy strzały Herlafa ze świstem dopadły dwa inne wilki. Tymczasem w mgnieniu oka Saruman wyszedł naprzeciw wielkiego basiora ,który ujadając cofnął się przed niewidzialną siłą czarodzieja. Ten uniósł wysoko swą laskę i szeptał jakieś magiczne formuły ,to szybko ,to wolniej; kamień osadzony w różdżce emanował oślepiającym blaskiem. Bestia stuliła uszy ,podwinęła ogon i zaskowyczała przeraźliwie ,zjeżyła sierść i widząc ,że wobec takiej siły nic nie wskóra uciekła. W samą porę bo jeden z wilków obalił Borina który jak mógł odpędzał przeciwników ,miażdżąc czaszki i gruchocząc kości.Widząc odwrót swego wodza reszta krwiożerczej hordy również pierzchła.

- Uciekły!!!Szybko wynośmy się stąd.Wyglodniałe wilki prędko z nas nie zrezygnują.Gdybyśmy byli na otwartej przestrzeni... Byłoby po nas chyba ,że jesteś potężniejszy niż wyglądasz. - powiedział z przestrachem tropiciel

- Będą nas chciały dopaść przy kolejnym postoju ,a od Ostatniego Miasta dzieli nas jeszcze kilkanaście mil co daje co najmniej dwa dni drogi. - odparł Saruman z niepokojem w głosie.

- Skąd możesz to wiedzieć ?? - odezwał się Borin

- Inny odpowiedział by ci: "Po prostu wiem bo jestem czarodziejem" ,a ja mówię ,zajrzałem w jego myśli.

Krasnoluda przeszył dreszcz.
- Ten wielki wilk był napewno hersztem bandy.

Na tym zakończyli rozmowę i natychmiast wyruszyli dalej.Podróżnicy długo szukali dogodnego miejsca do opuszczenia parowu w którym obozowali.Czy to z racji talentów Herlafa - tropiciela czy to z jakichś innych przyczyn przez cały dzień nie napotkali ,ani nie posłyszeli śladów nieprzyjaciół czy jakichkolwiek innych istot.Jechali prosto na południe przecinając płaskie równiny niegościnnej i odludnej krainy Krewlood.

*

U wielkich wierzei ktoś zastukał głucho.

- Kto niepokoi mieszkańców Ostatniego Miasta o tak późnej porze?!!Kim jesteście?! - Odkrzyknął strażnik i uchylił zasuwe aby zobaczyć przybyłych.

- Kurunir! Kurunir!! - począł się drzeć na całe gardło - otwierać te zbutwiałe wrota!

- Witam was w imieniu rządcy tego miasta!króla Ardemusa! - odezwał się do podróżnych

- Chyba nie masz mi za złe ,że niepokoję Cię po nocy Gerulfie?? To są moi kompani: krasnolud Borin z północy i Herlaf - tropiciel.

- Witam was wszystkich!Ciężkie nastały czasy ,ale skoro ktoś tak znany przybywa tutaj może los się odmieni.Wierzchowcami się zaopiekują stajenni ,a dla was znajdę odpowiednie kwatery.Jutro rano oznajmię nasze przybycie.Król wielce rad będzie z twego przybycia sarumanie medrcze.Za dużo gadam!Wszystkiego się dowiecie rano.Chodźcie!

Gerulf zaprowadził wędrowców do pokoi ,zostawił misę z jedzeniem godną karzdego krasnoluda i powrócił do warty przy bramach.

-No,no I jak podoba wam się najdalej położone na południe miasto Krewlood? - zagadnał z uśmiechem czarodziej??

- W nocy niewielkie robi wrażenie - odpowiedział Borin - zajadając się strawą i mlaskając niemiłosiernie

- Najważniejsze jest to ,że udało nam się uniknąć ponownego spotkania z wilkami.Nie uważasz jednak Sarumanie ,że miasto ma jakieś poważne problemy ??Coś chyba przed nami ukrywał. - dociekał Herlaf

- Ilekroć byłem w tym mieście ,zawsze był jakiś kłopot do rozwiązania ,więc nie powinno Cię to dziwić ,choć i ja jestem nieco zaniepokojony.

- Ja tam uważam ,ze najlepszą rzeczą po długiej i meczącej podróży jest sen - to mówiąc Borin odstawił oprożnioną już tacę z jedzeniem i ułożył się wygodnie na rzołnierskiej pryczy.

- Wszyscy

jesteśmy zmęczeni ,ale ja z przyjemnością przespaceruję się po uliczkach tego miasta ,może zauważę powód niepokojów. - powiedział tropiciel wymknął się z pokoju i znikł w ciemnościach nocy.

*


Poprzednia Jesteś na stronie 3. Następna
1 2 3 4