Pierwsza wyprawa

1 2 3 4
Poprzednia Jesteś na stronie 2. Następna

- Ja wiele o sobie nie będę mówił, wiedzcie tylko, że nie pochodzę z tego świata.Jeśli możecie to chciałbym byśmy wyruszyli jutro rano.

- Jestem zawsze gotowy do drogi, nawet teraz mój koń poniesie mnie z wszystkim czego będę potrzebował -odpowiedział Herlaf

- Moje towary są już sprzedane ,ale mogę potrzebować jeszcze paru godzin by się przygotować. - mówił Borin

- Tak więc postanowione, jutro niech każdy zbudzi się o świtaniu i zabierze to co najbardziej przydatne.Żegnajcie, ja udam się na spoczynek już teraz gdyż zmęczyła mnie podróż do Hartgrim.

Na tym rozmowa się zakończyła ,a wszyscy trzej pomimo godzin popołudniowych udali się do pokoi ,które im wskazał gospodarz tawerny.

Nazajutrz rano wszyscy wstali o świcie.W karczmie czarodziej zastał już tropiciela, krasnolud wcześnie wyszedł i załatwiał sobie znane sprawy.Wrócił około południa z powrotem i raźnie zakrzyknął:

- Możemy ruszać, wszystko gotowe do drogi !!

- Nareszcie mości krasnoludzie! Chodźmy zatem do stajni po nasze wierzchowce. - odpowiedział Saruman

Tak też zrobili ,krasnolud rzucił jeszcze kilka srebrnych monet karczmarzowi i wyszedł.Wypuszczone konie zarżały radośnie na widok swych panów.Kiedy zaś ukazał się wierzchowiec czarodzieja ten szepnął kilka słów i jednoróg pochylił łeb w oczekiwaniu, nie założono mu siodła co kompanów wprawiło w zdumienie.

- To przecież najprawdziwszy jednorożec, uchodzi za nieokiełznane zwierzę!! Niesamowite! - mówił Borin

- Zaprawdę albo jesteś wielkim magiem ,albo iluzjonistą ,który zwodzi umysły - odparł Herlaf w zamyśleniu

- A to jest mój sokół ,Dermot. - To mówiąc Saruman wypuścił go i patrzył jak ptak wznosi się ku niebu.

- Dość teraz rozmów, będzie jeszcze wiele po temu okazji.Teraz na koń!- zakończył czarodziej i zwinnie wskoczył na grzbiet jednorożca.Pozostali poszli za jego przykładem i razem opuścili warowne miasteczko Hartgrim.

***
Kilka godzin galopowali przez równiny ,na których
nie było widać żadnego zwierzęcia, próżno było tu szukać ptaków.Na ziemi ścieliły się suche zeszłoroczne trawy ,a gdzie nie gdzie powyginane i poskręcane przez wiatr krzaki i karłowate drzewa.W takiej monotonii upływał jeźdźcom czas podróży ;rozmawiali niewiele, jeśli już to na temat wyprawy.W końcu zmęczenie dało o sobie znać koniom, które poczeły robić bokami ,szybko oddychać i wydymać chrapy.Musieli się zatrzymać.Herlaf nauczony doskonale żyć w takich warunkach pierwszy zaproponował postój i szybko znalazł zaciszna kotlinę ,gdzie znaleźli wodę pochodzącą z osatatnich skąpych deszczy i materiał na opał.Borin tymczasem wyciągnął z juków prowiant w jaki zaopatrzył się na drogę.Spętane konie puszczono aby znalazły sobie swierząmłodą trawę ,tylko jednorożca nikt z obawy nie chciał dotykać.Saruman znów szepnał coś do zwierzęcia ,a ten szybko popedził na sobie znane ścieżki.Kiedy się posilili ,tropiciel wyjął nieco ziela i zapalił fajkę o wąskim ,żeźbionym cybuchu.

- Myślę ,że najlepie będzie jeśli zostaniemy tu na noc ,aby rano rozpocząć znowu podróż.Wprawdzie nie mamy się zabardzo czego obawiać na pustkowiu, ale noce są tu chłodne i wietrzne.Zaraz zacznie zmierzchać - mówił Herlaf

- Przejechaliśmy dziś wiele mil od Hartgrim.mam nadzieję ,że starczy nam jedzenia i wody.Nie znajdziesz tu żadnych traktów. - dopowiedział krasnolud

- Macie rację.Naszym pierwszym celem będzie Ostatnie Miasto.Z tamtąd blisko już do granic z Brakadą, a myślę ,że nie bedziemy tam źle przyjęci.Wiele wypraw już podjąłem tu w Erathi i w Enroth na dworze Lorda Żelaznej Pięści. - ciągnął Saruman

- Moi pobratymcy mieszkają w krainie magów - zmienił temat tropiciel.Jeśli ich spotkamy możemy być spokojni o naszą podróż.Warto by rozglądnąć się z jakiegoś większego wzniesienia, tu w stepie łatwo zboczyć z obranej drogi i zabłądzić.

- Będziecie zdumieni gdy zobaczycie stolicę Brakady.Cuda jakich mało na tym świecie.Tam kształcili się magowie z całego Antagrich ,a wielu z nich tu doskonaliło swe umiejętności.Ale nie tylko czarodziei można tam spotkać , także sztukmistrzów,alchemików ,którzy uparcie dążą do zamiany metalu w złoto ,a również i krasnolódów znęconych górskimi bogactwami.Wiele niesamowitości spotkamy w Brakadzie...

Tak rozmwaiając mile upływał im czas przy ognisku ,które trzaskając miotało czerwone iskry wysoko w górę ,aż pod niebo.

* * *


Poprzednia Jesteś na stronie 2. Następna
1 2 3 4