21.06.2005
|
- Co lubisz pić? - spytał Dragonis Vilentretenmertha
- Syrenki być mogą...
- Trzy syrenki i szaszłyków porcję poproszę...
- A tak swoją drogą - zwrócił się tancerz noży w służbie czegośtam - czy z tymi krasnala mi chodziło ci tylko o tą elfkę?
- Nie no bo widziałeś co zrobił ten mag? - powiedział Dragonis, wskazując na powoli wychodzącego z toalety Fristrona
- Nooo, widziałem... Co potrącił te krasnale?
- Właśnie - półsmok zdrowo łyknął z kufla - żal mi go było, a nic nie straciłem. Te monety to znalazłem.
- A nagroda? - zapytał zaciekawiony Vilentretenmerth
- Hehehe... Widzisz, to zega... - Dragonis nie dokończył, podszedł do niego kupiec i zapytał podejrzliwie:
- Czy nie widział pan kilku moich zegarków? Nie znalazłem ich przy tym trupie, a są bardzo rzadkie i wyjątkowe...
Dragonis wstał i odpowiedział twardo:
- Po pierwsze: Nie trup, najwyżej żywy inaczej, a po drugie... LATAJĄCY TALERZ, PADNIJ!!!! - I schylił się porywając ze sobą Villa.
- Tjaa... jasne... - zamruczał kupiec. Sekundę później upadł trafiony talerzem rzuconym przez Darkenę. Półsmok powoli podszedł do kupca i stwierdził:
- Hmmmmmmm... Chyba straci pamięć ale to chyba lepiej dla wielu z nas. - i tu uśmiechnął się i wskazał na Nagasha.
- Hmmm... jeśli dobrze rozumiem to teraz ty mnie uratowałeś - rzekł Vilentretenmerth do Dragonisa
- Nie ma za co, trzeba się czymś zająć. - powiedział Dragonis i wyszedł na polankę przy oberży.
|
21.06.2005
|
Fristron dopinając rozporek spytał się Vilentretenmertha:
- Gdzie wypełz Dragonis?
* Zabawić się z syrenką! - Wybuchnął śmiechem Vilentretenmerth
- Albo ochłodzić się w błocie! - parsknął Firstron
* Aaaa to dlatego tak od niego śmierdzi - warknęła Darkena kładąc nogi na stole.
- Przecież wszystkie jaszczurki taplają sie w błocie - rzekł Nagash spod kupy zegarków.
Po chwil wszystko było uporządkowane nawet Nagash został odkopany spod zegarków lecz nagle przez dach wleciał.....
|
21.06.2005
|
... rozwścieczony sprzedawca zegarków. Skoczył na stół zwalając sterty talerzy i krzycząc :
- No to powiecie wreszcie gdzie są moje gołębie? Ktoś mi je ukradł i mam zamiar go ukarać. Jeżeli nie wydacie winnego to wyrżne całą oberżę! - krzyczał groźnie
- Gołębie? A przypadkiem nie zegarki ? - spytał ktoś ?
- No tak, wiedziałem że o czymś zapomniałem. Ale pamiętam że to jakiś trup mi je ukradł! - krzyczał. Nagash nie wytrzymując skoczył na sprzedawce, zwalił go ze stołu i zaczął bić po brzuchu. Krew bryzgnęła w górę i obryzgała wszystkich obecnych, cała podłoga była ochlapana
- Co ty zrobiłeś ? On teraz krwawi ! Lekarza ! Lekarza ! - krzyczał ktoś
- On nie krwawi, to KeCzUp ! To nie krew tylko KeCzUp...
- Co to ten keczup ? - spytał Vil
- Nie keczup tylko KeCzUp. To taki jeden eliksir który wygląda jak krew. Jest nie szkodliwy
- No dobrze ale kto to wszystko posprząta? - spytał Ilness
- To ten sprzedawca to wylał - krzyczał Nagash i wskazał na flakonik pod płaszczem kupca
|
22.06.2005
|
Gdy wszystko wrócłlo do normy, Vilentretenmerth, Nagash i Dragonis zasiedli przy jednym stoliku sącząc tropikalnego drinka z parasolką. Po drugiej stronie lokalu siedziała Darkena
z cudownymi nogami wyciągniętymi na stole wraz z Fristronem, który wydawał się zadowolony z faktu ze dopiął rozporek. Nagle goście usłyszeli huk i drzwi wraz z futryną
wleciały do środka oberży! Przez dziurę w ścianie wkroczyła nieduza postać- Dopiero co załatałem dach - westchnął oberżysta.
* Jam jest Mistrzyni Zagadek ! - rzekła w złości niewielka postać.
- Mistrzyni czego? Zabawek tych niegrzecznych? - roześmiał się Nagash
* Zamknij si.. - Vilentretenmerth nie dokończył gdyż z palców owej osóbki posypały się
iskierki i trafiły nieszczęsnego lisza rozpraszając jego kości po całej izbie!
- I kto go będzie potem składał? - rzekł Dragonis.
- Dobra robota tylko że lisza nie tak łatwo zabić - dodała Darkena
Niewielka postać zrobiła kilka szybkich krokow i stanęła przed stolikiem Dragonisa i Vilentretenmertha.
*Tu sie skrywałeś przede mną ! - warknęła płonąca postać.
Dragonis spojrzal zdziwionym wzrokiem na Vilentretenmertha który był jeszcze bardzej zdziwiony niż Dragonis. Darkena spojrzała na tancerza ostrzy i powoli odwróciła głowę w przeciwnym kierunku. Głowa Nagasha krzyczała z kąta tawerny.
-KeCZupEM KeCZupEM ją potraktować !!!
*Teraz cię mam, nie uciekniesz mi! syczała niewysoka postać.
-Nie mam zamiaru rzeknol Vilentretenmerth
*Tym lepiej dla mnie - znów zasyczała płonąca postać.
Vilentretenmerth siedząc na krześle uchylił kawałek płaszcza ukazując przepiekną wyrzeźbioną rękojeść prezentującą ciało smoka z niebieską kulą na końcu zaczynającą
silnie promieniować energią. Nagle jekby niewielka postać przygasła troszeczkę, Vilentretenmerth powoli wstał z krzesła i uczynił krok w przód, postać znowu przygasła.
Kiedy Vil w pełni wyciągnął miecz postać zagasła całkowicie i rzekla niepewnym już głosem:
-Jeszcze się policzymy i wybiegła czym prędzej z karczmy!
* Skąd masz taki miecz? - zapytał Fristron.
- Od mojego mistrza ostatniego z żyjących złotych smoków!
Każdy odwrócił glowę ze zdumieniem w stronę siadającego Vilentretenmertha.
*Moze byśmy Nagasha poskładali do kupy? - wspomniała Darkena
|
22.06.2005
|
Niestety Nagash był tak rozwalony, że poskładanie do go kupy trwało strasznie długo. Zrezygnowany Dragonis szepnął do Vilentretenmertha:
- Czaszka kompletnie rozwalona. Trzeba poszukać części zamiennych.
- Co masz na myśli? - zapytał zaniepokojony Vill
Dragonis wybuchnął śmiechem i wyjął z kieszeni szczękę lisza.
- Gdybyś widział swoją minę... - śmiał się tak głośno, że ze ściany spadł obraz
- Hahaha, wiesz, baaaaaardzo śmieszne - odpowiedział zdenerwowany Vilentretenmerth doczepiając Nagashowi brakujące ,,części".
Gdy w końcu poskładano lisza, ten kulejąc (kości stopy zginęły i Dragonis pożyczył je z psiej miski) udał się w stronę obryzganego KeCzUpem sprzedawcy. Przyjrzał mu się dokładnie i w tym momencie usłyszał głos Dragonisa:
- Co zrobimy z nimi? - zapytał, wskazując na oszołomionych kupców.
- Chyba stracili pamięć. Tutaj będą niebezpieczni. - Nagash wyrzucił sprzedawcę poza karczmę. Dragonis zrobił to samo. Wtedy właśnie chwycił się obiema rękami za głowę.
- Na śmierć zapomniałem! - krzyknął, porwał ostatni kufel drinka i właściwie wleciał na piętro karczmy. Wrócił z jakąś postacią w płaszczu i wyszedł z nią na dwór. Vill miał pewne podejrzenia co do zakapturzonej osoby...
|
22.06.2005
|
-Eeekhm... Rozumiem, że to już koniec imprezy...?- bąknął osłupiały Bubeusz, oglądając zniszczenia i chaos panujący w oberży.
-No cóż, hmm... Bardzo fajnie było... Na mnie już czas.. Bywaj Darkeno, miłego dnia wam wszyst... - uchylił się przed lecącym kuflem (umazanym w KeChUp'ie). Czarodziej czym prędzej zabrał swoje rzeczy i skierował się w stronę wyjścia.
-Podziękujcie ode mnie Fristronowi za wspaniaą bibkę!- zawołał na odchodne. Zręcznie wyminał leżące na podłodze postacie, częsci krzeseł, naczynia, jedzenie i panoszące się wszędzie zegarki, ale kiedy dotarł do samych drzwi, przejechał się na zgubionych stopach Nagasha. Piękny lot z piruetem czarodziej zakończył widowiskowym telemarkiem w KeChuP'ie. Zaklął pod nosem i już nie do końca biały wybiegł z Oberży, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie mógł już widzieć, że siła uderzenia była na tyle silna, że spowodował spadniecie kolejnego obrazu ze ściany.
|
22.06.2005
|
Vilentretenmerth ujrzawszy widowiskowy lot Bubeusza czmyhnął boczkiem na zewnątrz uważając na plamy KEczUpU, czym predzej złapał za ramię Bubiego i spytał się czy nie widział gdze podążył Dragonis, jednocześnie prosząc białego czarodzieja (z odrobiną gustownej czerwieni) o zostanie w karczmie. Czarodziej wskazał palcem i zawrócił z powrotem do karczmy.
-Dziekuję - krzyknal Vil
* Wybaczę ci jak postawisz kolejkę - odpowiedział czarodziej
- Nie ma sprawy, tylko jak wrócę - krzyczał już w biegu Vilentretenmerth.
Vilentretenmerth nie musiał szukać półsmoka za długo, przyciagnięty hałasem stuknięć żelaza, krzyków i wrzasków no i odrażającym odorem spalenizny trafił bezbłędnie na
małą polanę na której Dragonis pojedynkował się z bandą krasnoludów których jak to smok traktował ogniem. Tancerz Ostrzy w kilku szybkich i lekkich krokach znalazł się przy
kompani.
* Heej, Vil, jak leci? - ucieszył się półsmok na widok przyjaciela
- W cóż się ty wpakował głuptasie? - warknął Vilentretenmert dzierżąc jego piękny miecz w dłoni.
* Chcieli mi ją zabrać wskazał szybkim ruchem głowy na postać kryjąca sie w krzakach opodal.
*Z łaski swojej czy móglbyś mi pomóc?
- Jak mi powiesz kto to jest - uśmiechnął się podle Vilentretenmerth
* Dobra, dobra - zaśmiał się Dragonis
- No to do ataku - krzyknął Tancerz Ostrzy, który już sie rozprawił z najbliżej stojącym krasnoludem.
Po kilku chwilach Dragonis i Vilentretenmerth siedzieli na jednym z krasnoludów
-Więc kto to jest...... - zapytał Vil - przecież mi obiecałeś
* Tak, ja dotrzymuję obietnicy
* Ona jest...
|
22.06.2005
|
... pod tym dębem - wskazał Dragonis
- Ok, chyba już może wyjść - odpowiedział Vill.
- Masz rację - odpowiedział i krzyknął w stronę drzew - możesz już wyjść, Sidah!
Z lasu wyszła drobna, piękna elfka i zwróciła się do półsmoka:
- Kto to jest, Dragsi?
- Dragsi? No no no, DRAGSI, tego się po tobie nie spodziewałem! - zaśmiał się Vilentretenmerth
Niezrażony tym Dragonis odpowiedział:
- To jest Vilentretenmerth, tancerz noży w służbie natury. I ja zupełnie nie wiem, dlaczego nie jest po prostu Villem nożnikiem.
- Bo tancerz noży itepe lepiej brzmi! - odpowiedział Vill - Może coś zjemy?
- Bardzo chętnie - odpowiedziała elfka
Gdy szli w stronę oberży, Vilentretenmerth zapytał:
- Co robiłaś u tych krasnali?
- Nie wiem, nie pamiętam... - odpowiedziała Sidah
Minęli Bubeusza kolorowego i weszli do oberży. Dragonis zamówił trochę żarcia i usiadł na krześle.
- A tak nawiasem - zwrócił się do Villa - czy ten twój mistrzu ma na imię Villentretenmerth?
- Ano tak. A dlaczego pytasz?
- Bo ostatni, jak u niego byłem to wspominał coś o ,,jakimś wkurzającym nożniku, co żeby się odczepił, trzeba mu coś dać" - odpowiedział Dragonis i zaśmiał się głośno. W tym momencie drzwi wypadły z zawiasów (,,Nieee" jęknął Ilness i zaczął płakać nad ladą) i wpadła gromada gnomów.
- NAPAD! RĘCE DO GÓRY! - krzyknął jeden z nich.
|
22.06.2005
|
Tymczasem w Oberży zaczęła panować zmora wszystkich bib. Mianowicie zrodził się jedyny i niepowtarzalny przeciwnik - KAC. Na czułe rendez vous z toaletą decydowało się wielu gości, ale niewielu się udało znaleźć wolny klozet. Gdy kolejna osoba zwymiotowała bezpośrednio na podłogę, Ilness - wpółczując mimo wszystko biedakom, gdyż sam znał ten ból - wygonił wszystkich skacowanych z Oberży. W środku pozostała tylko Darkena, Fristron, Nagash i Bubeusz, a także okupujący łazienkę Nabu.
- Ech... ale była impreza... - westchnął Bubi
- Następną urządzasz ty - mruknął Fristron
- Jak to? - zaprotestował Biało - Czerwony mag
- No, w sierpniu przybyłeś do Imperium... - powiedział z chytrym uśmieszkiem na twarzy mag z AvLee - więc masz obowiązek zrobić jeszcze większą imprezę.
Ilness, do którego doszło tylko "jeszcze większą imprezę" zakrztusił się lekko sączonym właśnie jOjOwym Mocnym. Z pomocą magów i ich zaklęć gospodarskich Oberża ponownie lśniła czystością, a czwórka osób, które zostały siedziała przy kwadratowym stoliku - który był dobry na tą okazję, gdyż nikt nie siedział u szczytu stołu - siedziała w miarę spokojnie. Nawet Darkena była w jakimś filozoficznym nastroju.
Ten na szczęście jej szybko przeszedł. Wyciągnęła za kark spod stołu bardkę, której Oberżysta nie zauważył i obudziła ją.
- Graj, aby skocznie - mruknęła
|
22.06.2005
|
Zamroczony Nabu siedział w łazience i zastanawiał się, jak do niej trafił. - Zaraz, zaraz... Szliśmy sobie z bardką do lasu... szliśmy sobie, szliśmy... i szliśmy... i... chwilę... chyba kogoś spotkaliśmy... kogoś miłego, bo poczęstował nas butelką - jak to on mówił - przepysznego soczku... a potem zaczęło się nam kręcić w głowach... z tego gorąca chyba... więc pożegnaliśmy się i... zabłądziliśmy... i potem... tak... i potem usłyszeliśmy głośne odgłosy i zaczęliśmy kierować się w ich stronę... Druid spróbował wstać. Za trzecim razem udało mu się zachować równowagę i podejść do drzwi. Teraz czekał go pojedynek z zamkniętym zamkiem. Po kilku długich minutach, dwóch kopniakach w drzwi i jednym sprawdzeniu twardości posadzki Nabu sforsował wreszcie przeszkodę i pomaszerował do głównej sali.
|
22.06.2005
|
-O ile mnie pamięć nie myli, to trafiłem tu 13 lipca...- mruknął Bubeusz, nie dokońca zadowolony z faktu, iż ciągle siedzi w Oberży. Odchrząknął i wiedząc, co Fristron zamierza powiedzieć, przerwał mu słowami:
-Urodziny mam 29 kwietnia, Jaskiniowcem zostałem 3 czerwca, rocznicy ślubu nie obchodzę jeszcze, ukończyłem studia magiczne 30 maja, a nowe kapcie kupiłem 17 września, więc żadnej większej okazji w najbliższym czasie nie znajduję.- wyrecytował na palcach, z satysfakcą obserwując, jak chytra mina Fristrona bladnie z każdą wynienioną datą. Tymczasem bardka wczłapała się na scenę i rozpoczęła śpiewy. Wszystko pięknie, tylko troszkę jej się odbijało. Zapewnie po KeChUp'ie, który jakimś cudem znalazł się w jej kieliszku z winem.
-Ale imienin nie wymieniłeś!- po chwili wykrzyknął tryumfalnie Fristron, zrywając się z krzesła.
-Ale zaraz, spokojnie... Uważaj na szkło..- Bubeusz odsunął wyceloway w niego palec i zamyślił się.
-Hmm... Imieniny... Wyleciała mi z głowy ta data...
-Nie rób z siebie sklerotyka, dobrze wiemy, że doskonale pamiętasz.- rzekł Fristron.
-Aaj, nie starczy wam jedna imprezka?- Bubeusz uśmiechnął się głupio.
-Wiesz... Chyba jednak nie.
-Ale ja nie obchodzę imienin...?- bronił się Bubeusz. Nagle dobiegł ich ze schodów głos Nabu:
-A któż to tak pięknie śpiewa? Moje słoneczko, gdzie jesteś?-
-Oho, łazienka wolna! Idę zmyć ten KeChUp!- zawołał Bubeusz i tyle go widzieli. Fristron zrobił wymowne spojrzenie, Darkena zachichotała.
-Jak znam życie, teraz się ze sobą zd...- powiedziała i nagle usłyszeli huk zderzających się ze sobą ciał. W chwilę później pod schodami zauważyli kłębek szat, z których wystawały kończyny Bubeusza i Nabu.
-Do jasnej anielki! Wyszorowałem się na spotkanie z bardką aż do błysku, a ten mnie tu znowu całego KeChuP'em umazał!- wściekał się Nabu, a Ilness wtórował mu, załamując się nad pobrudzoną podłogą.
|
24.06.2005
|
Ziemia przed oberżą rozstąpiła się powoli. Z wyrwy nie wyleciał nikt inny jak ifryt Hellburn. Miękko wylądował na trawie i popatrzył na szyld oberży. *Pięć miesięcy... Ech...* pomyślał i wszedł do środka. Zatrzymał się przy ladzie i spokojnie obserwował Ilness'a, który próbował posprzątać zaplątanych w swoje szaty Nabu i Bubeusza. Po jakiś 5-10 minutach oberżysta wrócił na swoje miejsce i przywitał:
- Witaj Hell!! Co podać?
- Hmmm... jOjOwe?
- Dobra - Ilness poszedł na zaplecze i po chwili wrócił z kuflem piwa.
- Dzięki - powiedział ifryt po czym odwórcił się na krzesełku i oparł się o ladę.
|
24.06.2005
|
- Ech co za magowie... - mruknął Drag - wymyślili sobie KeChUp...
Na zewnątrz zaczęło grzmieć, wzmógł się wiatr, który trzaskał drzwiami do oberży. Ktoś próbował zamknąć drzwi na wichajster :P, ale siła wiatru odrzuciła go. Zbiegło się paru gości oberży i razem zamknęli drzwi. Teraz huczało jedynie przy kominku. Po chwili spadł ulewny deszcz, który uderzał o dach oberży.
- Oj, jak dobrze że w zeszłym roku pokryli mi dach... *Chlup* Z sufitu kapło pare kropel na lade. *Chlup... Chlup... Chlup* Zaczęło ich być coraz wiecej w różnych częściach oberży.
- Niech to... zaraz nas zaleje! - Ilness zdenerwował się i wziął dużego łyka czegoś mocnego spod lady - Ty! - skierował się do Draga - zalegasz z opłatą za 3 wina i pieczeń, jak chcesz żebym przedłużył ci termin spłaty to idź na górę i zrób coś z tym!
- Ale ja... - zaczął Drag - ... a zresztą... Drag podniósł się z ławy pod ścianą, pod którą wylegiwał się od dłuzszego czasu i ruszył w kierunku schodów.
- Uważaj na KeChUp! - wrzasnął Fristron
*Łubudu*
- Niech to! Przeklęci magowie i ich KeChUp! - warknął łowca i pobiegł na góre
- No tak... którędy na poddasze... - przed Dragonthanem były dwoje drzwi do wyboru na końcu korytarza - ...chybą tędy... - i otworzył szafę... *Prask, Trzask, Mlask, Booom* Na łowce wysypała się sterta starych stołków, ław, garów, ciuchów, narzędzi i mnóstwa innych nieposortowanych rzeczy...
- Auuuu!!! - jęknął... - Co za bałwan... - Ilness złapał się za czoło
|
24.06.2005
|
Do tawerny wszedł Vilentretenmerth w przeciwdeszczowym płaszczu z kapturem na głowie.
Spojrzał na Nagasha który podszedł do Vila złapał go za ramię i we dwóch zaczęli nucić:
" My jesteśmy Spółka Troll Ltd" roześmieli się w raz i rozeszli każdy w swoją drogę.
Vilentretenmerth zamówil udko z trolla i swój ulubiony drink z parasolką i usiadł w najdalszym i najciemniejszym kącie tawerny, przyglądając się wspaniałym nogom Darkeny i czekając na rozwój wydarzeń.
|
25.06.2005
|
I nagle weszła zakapturzona, trochę jakby rozlatująca się, postać ifryta. Kordiss zdjął kaptur i powiedział:
- O ja cię... - plum, plum, plum - pójdę naprawić dach. Na górze właśnie Dragonis siedział w zamnkniętej szafie i usłyszał: Hmmm...które to drzwi na poddasze, chyba te... - Dragonis zobaczył jak klucz do szafy przekręca się i wrzasnął:
- Nieeee! Kordiss! - lecz Kordiss po tym jak przewrócił się na schodach nie usłyszał... Goście na dole siedzieli dalej. Vil nadal patrzący na nogi Darkeny usłyszał Bum! Bum!, a Darkena patrząca się na oczy Vila przerwała tą czynność i powiedziała:
- Chyba pójdę na górę naprawić dach...- lecz gdy usłyszała okrzyk dwóch osób jakby z szafy to zrezygnowała z tego działania i dalej patrzyła na tancerza noży z trudnym imieniem.
|
26.06.2005
|
Dark wolno uniosła się ze swojego miejsca i podążyła w stronę Vila. Spojrzała mu w oczy z łagodnym uśmiechem, po czym....kopnęła go prosto w twarz. - Podbijane stalą nierdzewną - zaśmiała się wrednie wskazując na swoje buty. - Znajdź sobie waść inny obiekt do przyglądania się. Odwróciła się i spojrzała na bałagan w Oberży. Chwyciła pierwszego lepszego gościa za kark. - Do różdżek i mioteł! natychmiast! Tu ma lśnić!
|
26.06.2005
|
Hell obserwował całe zajście między Darkeną a Vilentretenmerthem.
- Łooo... siłe to kobitka ma - zaśmiał się w myśli.
Przeniósł wzrok na leżącego koło stołu Vila. Biedak z trudem wstał i usiadł spowrotem na swoje miejsce nie patrząc tam gdzie patrzył.
Ifryt pociągnął solidny łyk piwa.
|
27.06.2005
|
Vilentretenmerth potarł się po policzku, mruknal cos pod nosem i dalej popijał piwo pogladąjac tylko od czasu do czasu na nóżki Darkeny, ale nie tak obłudnie jak wcześniej. Lecz po cichu mysląc sobie:
- Ach... te kobiety...
- Siniak będzie - zaśmiał się Kordiss
- Sinia.... - nie dokończył Vil ponieważ łamiąca się belka uderzyła w głowę iryta.
- To ty będziesz miał - roześmiał się podle Vilentretenmerth.
*Ach te zbiegi okoliczności* roześmiała się Darkena - SPRZĄTAĆ!! - krzyknęła głośno do tłoczących się gości.
Vilentretenmerth położywszy nogi na stole i bujajac się na tylnych nogach krzesełka zaczął znowu przyglądać się akcji dziejącej się w oberży.
|
27.06.2005
|
Szmaty, wiadra i miotły śmigały po podłodze. Pot spływał po czołach i plecach zasapanych gości, a mięśnie odzwyczajone od tego typu wysiłku zaczynały głośno protestować. Wprawdzie niektórzy zastanawiali się nad opcją nieposłuszeństwa, ale imponujący kopniak Darkeny skutecznie zniechęcił ich do jakichkolwiek buntowniczych myśli. - A może i ty byś trochę posprzątał? - bardka spojrzała na Nabu i wskazała stojące w rogu wiaderko.
- Co? Ja mam sprzątać? - zgorszony druid popatrzył tępo na swoją ukochaną.
- Nie krępuj się. Ja z wielką przyjemnością popatrzę - bardka zachęcająco popchnęła go w stronę sprzętu zamiatająco-myjącego.
- Ale... - spróbował zrobić unik.
- Przyda ci się - bardka poklepała Nabu po brzuchu. - Pamiętaj, że kodeks druidów nakazuje służyć i pomagać wszelkim stworzeniom... Druid z nieszczęśliwą miną sięgnął po wiaderko. - O moje plecy! O mój krzyż!
|
28.06.2005
|
Nagle Nabu i reszta która w tej chwili stała na podłodze poczuła ból jakby ktoś zapalił im nogi... kurzu już nie było... połowy podłogi również...
- Kordiss! Co to żeś narobił?! Kupujesz podłogę! - krzyczał Oberżysta
- Ale to ja tu posprzątałem. - odrzekł spokojnie Kordiss.
- I zniszczyłeś mój dywan! - postawił argument Ilness.
- I podpaliłeś mi podeszwy! - dodała Darkena
- Spokojnie mam znajomego szewca...
- Ale szewc podłogi nam nie naprawi...
I wtedy...
|