Chronomanta
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 6. | Następna |
Sala jest tak samo wielka jak pracownia, lecz w przeciwieństwie do niej niemal pusta.
Ścianę i podłogi z czarnego kamienia gęsto pokrywają runy, okultystyczne rysunki i napisy w dziwnych językach.
Są tam gnostyczne i kabalistyczne symbole. Znaki astrologiczne i planetarne dawnych kultów. Niezrozumiałe, lecz z pewnością niosące istotną treść inskrypcje przeplatające się z symbolami żywiołów i wszelkimi możliwymi krzyżami. Znakami zapomnianych już bogów i takich, których on sam powołał do istnienia.
Najwięcej jest pentagramów. Zamkniętych, wpisanych w okrąg, lecz także otwartych. W niektórych, tych odwróconych, znajduje się głowa kozła, budząca przerażenie swym demonicznym wyglądem. W innych człowiek, a inne jeszcze wypełniają liczby i kształtne, z samego wyglądu magiczne litery.
Znaków są tysiące. Niektóre ledwie widoczne, inne wyróżniają się gruba, połyskliwą linią.
On stoi dokładnie na środku sali. W centrum największego pentagramu, wypełnionego jedynie czernią kamieni podłogi.
Zamknięte oczy i brak niemalże oddychania wskazują na najwyższe skupienie.
Powietrze pełne jest czegoś niepodlegającego opisowi. Rzeczy, z powodu której ludzie trzymają się z daleka od ruin pogańskich świątyń i pradawnych miejsc kultu. Rzeczy, przez którą ryją ochronne symbole na drzwiach domów i przed którą przestrzegają dzieci. Której panicznie się boją.
Powietrze pełne magii.
Otwiera oczy. Idealnie szare oczy, w których jest teraz jakaś niepowstrzymana determinacja, iskra wielkiej potęgi.
Można odnieść wrażenie, że symbole na ścianach i podłodze migoczą, jakby odbijały światło nieistniejącego ognia.
Obraca się twarzą na wschód. Wyciąga przed siebie prawą rękę, i wykreśla w powietrzu pentagram, zwrócony szczytem do góry.
-Yod-He-Vau-He! - każda z sylab wypowiedziana niesamowitym, wibrującym głosem składa się na słowo, które niemalże zaistniało w przestrzeni sali. Powietrze wpada w rezonans, charakterystyczny dla wielkich aktów magii.
Przed nim, niczym narysowany mgłą, unosi się zarys pięcioramiennej gwiazdy.
Obraca się na południe. Wykreśla kolejny pentagram, dłonią otoczoną niemal niedostrzegalną, opalizującą poświatą.
-Adonai! - każdą głoskę akcentuje tak dokładnie, jakby była oddzielnym zdaniem, niosącym ważną treść. Złożone razem zawierają przesłanie niezrozumiałe dla nikogo poza nim.
-Eheieh! - krzyczy obróciwszy się na zachód i wykreśliwszy kolejny pentagram. Słowo odbija się od ścian potęgując jeszcze nasycenie magii w powietrzu. Niewielu ludzi mogłoby przeżyć teraz w tym pomieszczeniu.
Zwraca się twarzą ku północy i wykreśla ostatni pentagram.
-Agla - szepcze. W jego głosie słychać pełną szacunku i namaszczenia obawę.
Szept ten potężniejszy jest w swym brzmieniu od najgłośniejszego krzyku. Cztery pentagramy narysowane w powietrzu bladą smugą płoną teraz ogniem o barwie głębokiego fioletu. Znaki w całym pomieszczeniu świecą, odbijając światło, które nie ma źródła. Słychać bardzo ciche, lecz przenikające do głębi umysłu buczenie magicznej energii, wyzwolonej, lecz jeszcze nie ukierunkowanej.
Ponownie zamyka oczy i wznosi ręce w górę. Zaczyna krzyczeć.
Słowa, których nie można zapisać żadnym językiem. Słowa, których sylaby budzą dreszcz i napawają panicznym lękiem. Słowa, z których każde mogłoby zabić lub przyprawić o szaleństwo.
Krzyczy do kamieni. Krzyczy do powietrza. Krzyczy do Magii.
Otoczony czterema gorejącymi gwiazdami, w sali pełnej mistycznych symboli, głęboko pod ziemią, wznosi modlitwę, która brzmi jak rozkaz.
Buczenie zaczyna cichnąć, zmienia się. Słychać dźwięk, jak świst wiatru w kominie.
W powietrzu przed nim formuje się kształt. Jak obłok pary. Powoli ciemnieje, staje się coraz gęstszy.
Wciąż krzyczy.
Wszystkie dźwięki ustają. Pentagramy niemal przestają płonąć, pozostając delikatnymi zarysami fioletowych języków ognia. Symbole przyciemniały.
Otwiera oczy.
Przed sobą widzi orła. Wielkiego, wspaniałego ptaka o czarnych jak heban i lśniących jak rtęć piórach.
Wypowiada słowo. Orzeł nieruchomieje i unosi się nad podłogę, lecz nie przy pomocy skrzydeł. Ptak wydaje się być w transie, w jego obojętnych oczach odbija się zniekształcony obraz ścian pokrytych symbolami.
Pentagramy rozbłyskają fioletowym ogniem, a po chwili przygasają nieco, by trwać w tym równym blasku do końca rytuału, który dopiero się rozpoczyna.
Poprzednia | Jesteś na stronie 6. | Następna |
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 |