Ofiary wojny

1 2 3 4 5
Poprzednia Jesteś na stronie 2. Następna

Kiedy tylko znalazłem się w pracowni, wziąłem do ręki raporty i jeszcze raz przejrzałem. Znałem je już na pamięć, ale wolałem nie ryzykować pomyłki.

Tak, jak zwykle miałem rację, a pisma, które miałem przed oczami tylko to potwierdzały. Otóż w Minotanie wyznawano właściwie tyko dwóch bogów - Koldera i Artegona. Los i tradycja sprawiły, że pierwszy z nich był bogiem biedaków, a drugi - bogatych. I to właśnie zamierzałem wykorzystać. Wystarczyło bowiem wmówić biedakom, że to bogaci są przyczyną ich wszystkich nieszczęść, że na wystawnych ucztach wyśmiewają Koldera i jego wyznawców, że kapłani Artegona przeklęli ich wszystkich. To było śmiesznie proste, wymagało tylko trochę czasu i złota.

Najbardziej obawiałem się reakcji magów, ale (jak się później okazało) oni jak zwykle stali z boku, mając na uwadze jedynie dobro tej swojej "Sztuki".

Z moim genialnym pomysłem udałem się prosto do Księcia - nie chciałem, żeby wszystkie zasługi spłynęły na Holina. Jego Ekscelencja był wręcz zachwycony tym przebiegłym sposobem podbicia Minotanu. Poklepał mnie po ramieniu, uśmiechnął i powiedział: "Jeśli ten plan się powiedzie, poznasz hojną rękę swego władcy". Później wezwał nadwornego astrologa i polecił mu sprawdzić co na ten temat mówią gwiazdy. Vestergaard postawił horoskop i stwierdził, że plan się uda. No pewnie, że się uda i nie trzeba o to pytać takich starych błaznów jak on. Analizowałem sytuację przez kilka dni, szukałem słabych punktów i nie znalazłem ich. Ten szarlatan też ich nie znalazł. Nie mógł. Mój plan był niemal doskonały.

***

- Chciałem zauważyć, że nie mamy już prowiantu - powiedział Ledilan wyciągając z torby resztki suszonego mięsa. - A jak stoimy z wodą? Bo u mnie zostało niecałe ćwierć bukłaka.

- U mnie też nie lepiej - odrzekł Cedric. - Wody starczy jeszcze na dwa, góra trzy dni, a mięsa na jeden skromny posiłek. Lagenfold, a ty?

- Pół bukłaka. Ale zupełnie nie pojmuję, czym się tak przejmujecie. Jeśli zajdzie potrzeba, zawsze mogę coś wyczarować.

Wojownik i półelf popatrzyli na siebie.

- To ja już wolę na coś zapolować - powiedział szybko Ledilan i sięgnął po łuk. Była to jego ulubiona broń; nic dziwnego - w końcu w połowie był elfem. Ale... Ale nie był to zwykły łuk, jakich pełno na elfich kramach w czasie jarmarku; ten był niewielki, delikatny i bardzo lekki, a jego cięciwa była spleciona z włosia pegaza zgodnie z pilnie strzeżoną wielowiekową tradycją. Wyglądał niemal jak dziecinna zabawka, ale w odpowiednich rękach był naprawdę dalekosiężną i śmiercionośną bronią. Jeszcze jedna rzecz wiązała go z tym łukiem, ale oprócz niego wiedzieli o tym tylko Cedric i Lagenfold - był to prezent od pięknej elfki, którą kiedyś bardzo kochał, mieli się nawet pobrać... Ale piętnaście lat temu została zabita razem z jego matką i siostrą w czasie pogromu. W ciągu jednej nocy stracił trzy najbardziej mu bliskie osoby. Tyle lat już upłynęło od tych wydarzeń... Prawie cała wieczność. Ale ilekroć brał łuk do ręki, przed oczami stawała mu piękna Gwen.

Tak stało się i tym razem. Odwrócił się szybko, żeby przyjaciele nie dostrzegli wyrazu jego twarzy, wziął do ręki kołczan i ruszył w stronę lasu.

Cedric patrzył za odchodzącym półelfem. Znał go już od siedemnastu lat i wiedział, co dzieje się w jego duszy. Nawet gdy Ledilan próbował to ukryć. Z drugiej strony wiedział jednak, że wspomnienia nie przeszkodzą mu w upolowaniu czegoś i z pewnością na kolację będzie pieczyste. Oczywiście pod warunkiem, że Lagenfold nie weźmie się za rozpalanie ogniska.

Minęło ponad pół dnia zanim znowu pojawił się Ledilan. Zgodnie z przypuszczeniami wojownika zanosiło się na obfitą kolację, bowiem na ramionach półelf niósł pięknego jelonka. Młody - to dobrze, nie będzie zbyt żylasty.

- A tobie co tak wesoło? - spytał Cedric widząc roześmianą twarz półelfa.

Ten milczał przez chwilę, następnie pochylił się i zrzucił ciężar z barków. Na pytanie odpowiedział dopiero gdy się ponownie wyprostował.

- Znalazłem ją.

- Co znalazłeś? - zaciekawił się kender. - Dolinę?

- Tak, znalazłem tę pieprzoną dolinę, za którą latamy już drugi miesiąc... Właściwie to on mnie tam zaprowadził - dodał po chwili wskazując palcem na zdobycz.

- O bogowie. A już zacząłem myśleć, że cała ta historia to kompletna bzdura. Powiedz mi, jak ona wygląda. Widziałeś jednorożce? Jak wyglądają? Daleko to jest? Łatwo tam trafić?

- Spokojnie, Lagenfold. Opowiem wam wszystko przy ognisku.

Nikt nie musiał ich zachęcać do szybkiego uwinięcia się. Gdyby ktoś odnotowywał rekordy świata w rozpalaniu ogniska, z pewnością byłby pod wrażeniem osiągnięcia Cedrica. Wkrótce potem płonął wysoki ogień nad którym piekły się kawałki dziczyzny.
Wspaniała wiadomość i wspaniała kolacja znacznie poprawiły im nastroje. Nareszcie znaleźli dolinę!

Po raz pierwszy usłyszeli o niej ze dwa miesiące temu, gdy jakiś podejrzany handlarz wcisnął im mapę pokazującą jak tam dotrzeć. Sporo ich to kosztowało - właściwie cały posiadany majątek - ale znacznie więcej mogli zyskać. Według słów handlarza w dolinie żyły jednorożce, których rogi były bardzo poszukiwanym przez alchemików i czarnoksiężników towarem. Rogi osiągały więc zawrotne ceny. Problem w tym, że trzeba je najpierw zdobyć, a ich "wspaniała" mapa okazała się całkowicie bezużyteczna. Nie tracili jednak nadziei, bo jak głosiła legenda, ta dolina istniała gdzieś w Górach Smoczych. Zresztą chcieli się wyrwać na jakiś czas od cywilizacji, bo zapowiadało się na niezłą ruchawkę w Minotanie. Kilkanaście dni przed ich wyjazdem nie wiadomo skąd pojawili się podżegacze, którzy wmawiali biedakom i chłopom, że przyczyną ich wszystkich nieszczęść są bogaci. Na dodatek wmieszali w to wszystko religię. Ale najgorsze było to, że ludzie wierzyli w te wszystkie bzdury. Teraz to jednak nie miało żadnego znaczenia - wiedzieli gdzie jest dolina!

- Ledilan.

- Mmm?

- No to jak ona wygląda?

- Jest piękna, kolorowa, pełna dzikich zwierząt i jednorożców. Tak przy okazji - nie zgadzam się na zabicie ani jednego jednorożca. Musimy zdobyć róg w inny sposób.

- Co proponujesz?

- Nie wiem. Miałem nadzieję, że razem coś wymyślimy.

Zapadło milczenie. Wszyscy zanurzyli się we własne myśli.

- Mam - krzyknął Lagenfold. - Zrobimy tak: ja go uśpię czarami (przypadkiem znam fantastyczne zaklęcie), a wtedy wy odetniecie mu róg.

Cedric i Ledilan zaczęli rozpaczliwie szukać w myślach innego sposobu. Niestety, nic im nie przyszło do głowy, wobec czego z niechęcią zgodzili się na pomysł kendera.

- Trzy tysiące szekli - rozmarzył się Cedric. - Może nawet cztery... W życiu nie widziałem tylu pieniędzy. Wiecie co sobie kupię? Ostatnio widziałem wspaniałą zbroję - kupiec chciał za nią osiemset.

Ledilan aż się zakrztusił.

- Ile?! Osiemset?! Chyba za długo siedział na słońcu. I ty też, jeśli naprawdę chcesz ją kupić.

- A dlaczego nie? Tylko dla niej ganiam po tym pustkowiu. Kupię jeszcze rumaka, a resztę... Resztę przetracę na dziewki. To dopiero będzie zabawa. Lagenfold, a ty co zrobisz ze swoją częścią?

- Mam takie jedno marzenie. Chciałbym terminować u samego Kedrila Białego.

- Czy to nie ten, któremu ostatnio zwinąłeś komponenty do czarów? O ile pamiętam, to były chyba skalp górskiego giganta i kolec jadowy mantikory. Co, Lagenfold?

- Wcale nie zwinąłem - obruszył się kender. - Wypadły mu, więc je podniosłem. Chciałem go dogonić i mu je oddać, nie moja wina, że szedł tak szybko.

- Tak, pewnie. Powiedz mi szczerze, czy w całym twoim życiu był choć jeden komponent, którego nie ukradłeś jakiemuś innemu magowi?

- Przecież mówię, że nie kradnę! - prawie krzyknął Lagenfold. Po chwili zmarszczył czoło i dodał - Nie, nie było takiego składnika. A poza tym, gdyby nie te komponenty nigdy by nas nie było stać na mapę. Ledilan, a tobie po co tyle pieniędzy? Przecież zawsze podkreślasz, że pieniądze nie są dla ciebie ważne.

- Dla mnie nie, ale chciałbym coś kupić żonie. Może jakiś naszyjnik, może nowe łóżko... No i dzieciakom coś by się przydało - pewnie kupię im nowe buty i ubrania. A resztę odłożę na ciężkie czasy, które być może wkrótce nadejdą. Sami przecież wiecie, co się dzieje.

Jak zwykle rozsądny Ledilan sprowadził ich na ziemię. Zapanowało milczenie, bo wszyscy zaczęli zastanawiać się nad najbliższą przyszłością.


Poprzednia Jesteś na stronie 2. Następna
1 2 3 4 5