Pazur Smoka

1 2 3 4 5 6
Poprzednia Jesteś na stronie 2. Następna

- Kim jesteście i czego chcecie? - powiedział największy, a zarazem najbrzydszy z orków, chyba kapitan.

Trzeba tu powiedzieć, że orkowie z natury nie są zbyt piękni. Prędkością ani siłą nie ustępują człowiekowi, ale gdy mają posługiwać się mieczem, muszą się uczyć dużo dłużej niż człowiek. Nieprawdą jest też, że lubują się w torturowaniu. Zabijają tylko jeśli muszą, z dobrze ukrywanym obrzydzeniem. Nie lubią innych istot, ale potrafią być tolerancyjni, wyjątkiem są tylko elfy, z którymi toczą nieustający bój. Nienawidzą za to wszystkich roślin i zielonego koloru.
- Witajcie wspaniali orkowie. Przybyliśmy tu, by spotkać się z waszym kapitanem. Mamy dla niego korzystny interes.

- Ych - zacharczał ork - no dobrze, idźcie za nami, ale nie liczcie na zbyt wie... - ork nie dokończył, bo w tej chwili padł na ziemie z gardłem przebitym strzałą.

- Do broni, bracia orkowie! To na pewno te zdradliwe elfy! - W tym samym momencie zza drzew wyleciało około setki strzał. Orków było pięćdziesięciu, a strzały celne,

więc po chwili na ziemi leżało pięćdziesiąt martwych ciał. Nie wiadomo z jakiego z jakiego powodu strzały omijały Osgartha i Tregnora, więc Ci, przerażeni, czym prędzej ukryli się za końmi. Po chwili zza drzew wyłoniła się grupa elfów.
- Nie bójcie się! - zawołał przyjaźnie najwyższy z nich. Miał w ręku wspaniały, lśniący łuk, władczy, ale ciepły głos i wydawał się dowodzić oddziałowi.

- Jestem Erthil, przywódca elfów mitryjskich. Zostaliśmy uprzedzeni o waszym przybyciu przez posłańców króla Wriegtenera, - poinformował wędrowców - Chcemy wam pomóc. Chodźcie za nami, ale uważajcie, droga będzie trudna. Musimy przejść przez puszcze Mithr aby dotrzeć do naszego ukrytego obozowiska. Potem przeprowadzimy was tajnymi ścieżkami aż do samej groty smoka. Nasz mały oddział będzie wam towarzyszył do końca waszej misji. Mamy nadzieje, że wam się powiedzie, ponieważ Arimonth nęka nasz obóz już od tysięcy lat. Wiemy też o jego przerażających planach podbicia całego świat. Nikt nie wie, po co on to robi...

- Dobrze panie Erthil. Dziękujemy Ci za pomoc i wsparcie. - odpowiedział ze spokojem Osgarth - Z radością skorzystamy z waszego przewodnictwa, ale przecież legenda mówi, że w puszczy Mithr aż roi się od przeróżnych złych duchów i innych przerażających stworzeń?

- Hmm, tak mówi legenda? My żyjemy tutaj od dziesiątek tysięcy lat i nie zauważyliśmy nic, co by wam, ludziom mogło wydać się dziwne.

Tak rozmawiając wjechali na ledwo widoczną leśną ścieżkę. Elf opowiadał o tym, jak przez tysiące lat toczyli wojnę z orkami, którymi dowodził Arimonth. Elfy były już bliskie klęski, aż niespodziewanie zwyciężyły orków w bitwie na głównym szlaku w Mithr. Szybko zorientowały się, że tym razem wojskami przeciwnika dowodził ktoś inny niż Arimonth, ktoś mający dużo mniej w głowie, bijący się na ślepo. Wyparli orków za szlak, który stał się ich nieoficjalną granicą. Aż nagle orków w przedziwny sposób zaczęło przybywać. Zaczęli przekraczać ustalone granice, chcieli mieć puszcze Mithr tylko dla siebie.


Poprzednia Jesteś na stronie 2. Następna
1 2 3 4 5 6