Pazur Smoka

1 2 3 4 5 6
Poprzednia Jesteś na stronie 3. Następna

Droga rzeczywiście była trudna. Ścieżka stawała się chwilami tak wąska i stroma, że musieli zsiadać z koni i ostrożnie przeprowadzać je między drzewami. Las szumiał przyjaźnie, jakby dobrze znał elfy i akceptował ich obecność. Korzenie wydawały się ustępować z ich drogi a gałęzie prastarych dębów rozchylały się wskazując im dalszą drogę. Erthil powiedział im, że obóz elfów mieści się w samym środku puszczy Mirth. Od ich obozu prowadzi tajny szlak, który kończy się przy samym wejściu do jaskini. Ani Arimonth, ani orkowie nie wiedzieli nic o tym przejściu. Plan był taki, by po dojściu do jamy smoka rozpalić ogień, który miał odstraszyć Atightergh i dzięki temu dostać się bezpiecznie do środka groty. Tam już nie było żadnych potworów, nie licząc oczywiście smoka. W jaskini panował, jak mówiły legendy, straszliwy żar, który miał spalić każdego śmiałka ważącego się wejść do smoczego królestwa.
O to, by mogli go przetrwać postarać się mieli elfy i ich magia. Prawdziwym problemem było przedostanie się przez labirynt tysięcy korytarzy. Na końcu czekał na nich Arimonth, ale na razie nie przychodził im do głowy żaden pomysł, jak pokonać smoka.
- Ech, Tregnornie ,- westchnął Osgarth -Mamy wielkie szczęście! W naszym świecie nie zostało już wiele elfów. Kiedy byłem mały, zawsze marzyłem żeby ujrzeć prawdziwe elfy. chodziłem często po lasach, i je wołałem.

- Jest dużo takich jak ty, ale bardzo niewielu może nas zobaczyć, a w naszym obozie nie było jeszcze żadnego człowieka ani orka. - powiedział Erthi l- Mam nadzieje, że spodoba wam się u nas, chociaż oczywiście nie są to nasze pałace sprzed tysięcy lat.

Osgarth zamyślił się. Czytał wiele o elfickich pałacach. Były one tak rozległe, że przejście z jednego końca na drugi trwało ponad jeden dzień. Elfowie spędzali tam czas radośnie wymyślając przeróżne gry i zabawy. Kochali sztukę, więc w pałacach można było spotkać najpiękniejsze rzeźby i malowidła. Poeci tworzyli wspaniałe ballady i opowieści sławiące dawny świat, które przetrwały do dzisiaj, wzbogacone muzyką elfich kompozytorów.
Obóz elficki też był bardzo rozległy, ale tutaj nikt nie miał czasu na zabawy. Widać było, że wszyscy gotują się do wojny. Przyjaciele zostali w obozie kilka dni zanim ruszyli w dalszą drogę. Na tajemnym szlaku, zgodnie z zapowiedzią, nie spotkali nikogo.
- Tutaj przyjaciele, przyjdzie nam się pożegnać z wszystkimi wygodami i częścią naszego orszaku. Razem z wami ma być nas siedmiu. Oprócz mnie pójdą jeszcze Tuiril, Huritj, Anzerile i Quteril.

Elfowie na dźwięk swojego imienia wychodzili z szeregu. Nie było widać z ich twarzy, czy cieszą się z wyboru, czy nie. Teraz dopiero ogarnęła Osgartha prawdziwa trwoga. Co będzie, jeżeli przy wejściu do jaskini złapią ich orkowie? Albo jeżeli nawet dostaną się do labiryntu, zgubią się w nim i zginą z głodu? Może dopiero po paru tysiącach latach następni śmiałkowie znajdą ich zwęglone kości? A jeżeli nawet dotrą do Arimontha, to co dalej?
- Nie, to wszystko nie ma żadnego sensu.... - pomyślał w panice Osgarth - To przedsięwzięcie nie może się udać!

Mag nie zastanawiając się dłużej wskoczył na konia i pognał go do galopu, zaczął uciekać.


Poprzednia Jesteś na stronie 3. Następna
1 2 3 4 5 6