Pazur Smoka

1 2 3 4 5 6
Poprzednia Jesteś na stronie 5. Następna

- Hm, sądzę, że to oznacza, iż powinniśmy zawrócić, póki jeszcze czas - odpowiedział Osgarth nieco drżącym głosem.

- Już to chyba omawialiśmy, czyż nie, człowieku? - Zapytał ze zdenerwowaniem w głosie Erthil. - Od tego zależą losy mojego ludu. Nie możecie dopuścić do siebie nawet myśli o zawróceniu! Teraz musimy zastanowić się, co dalej robimy, czy idziemy prosto, w lewo, prawo, czy może tutaj zostajemy na noc?

- Ja jestem za zostaniem tutaj na noc! - Odpowiedział szybko mag. Natychmiast poparł go Tregnor, a po chwili namysłu Fit. Elfy nic nie powiedziały, więc postanowili zanocować. Przynajmniej tak im się wydawało, bo nie wiedzieli, czy na dworze w tej chwili był dzień czy też nie.

Położyli się spać, tam gdzie stali, podłożywszy wcześniej pod głowy swoje skórzane kurty, a w wypadku elfów, zielone płaszcze. Wszyscy natychmiast usnęli, nie zostawiając straży, i nie licząc się z tym, że w tej grocie grozi im wielkie niebezpieczeństwo. Maga obudziło chrapanie Fita. Już chciał go szturchnąć, żeby przestał chrapać, gdy nagle zobaczył światełko w odległej części groty. Poszedł w tamtym kierunku i zobaczył... Właściwie to nic nie zobaczył, bo potknął się o wystający kamień, przewrócił i stracił przytomność. Zapadał się długo w nicość. Potem śniły mu się kolejno: wieża, łóżko, laboratorium, którego mu tak brakowało i jeszcze kilka innych rzeczy. Jasne jest więc, że nie słyszał nawoływania swoich przyjaciół. Kiedy się obudził, miał przy sobie tylko swoją różdżkę. Rozjaśnił nią ciemność i znalazł miejsce, gdzie nocowali poprzedniego dnia. Zastał tam tylko kartkę z napisem głoszącym: szukaliśmy cię długo, ale nie znaleźliśmy. Jeżeli nie stchórzyłeś, pójdź... dalej tekst stawał się nieczytelny.
- Znowu mam kłopoty, to przez mój przeklęty pech - pomyślał ze zmęczeniem mag. Zaczął analizować sytuacje. - Jestem zupełnie sam w labiryncie tysięcy korytarzy. Na końcu tego labiryntu czeka na mnie król smoków, a na początku pięciogłowy słoń. Na dodatek nie mam jedzenia. Ech, jakie to bez sensu, kiedyś życie było łatwiejsze. Po co dałem się namówić na tą szaloną wyprawę? Już lepiej byłoby umrzeć w kopalni z przepracowania, niż tutaj z głodu. - Tak myśląc mag szedł przed siebie, nawet o tym nie wiedząc. Wybrał prawą odnogę, potem szedł przez cały czas prosto. Nawet nie zauważył, jak doszedł do olbrzymiej groty. Usłyszał w swojej głowie czyjś głos:

- Hmm, to musi być człowiek! Jak ja dawno nie widziałem człowieka! Ani w ogóle żadnej istoty... Ciekawe, czego on może chcieć ?

Wyrwany tym głosem z zadumy Osgarth spojrzał w stronę środka groty. Tak, to był on! Król smoków!


Poprzednia Jesteś na stronie 5. Następna
1 2 3 4 5 6