Przygody Elwina Grumbellgasta
1 2 3 4 5 6 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 5. | Następna |
Rozdział Piąty
[size=15]Tunel[/size]
- Poooooooooobuuuuuuuuudka wstaaaaać! Kooonioooom woooody daaaać! - zaśpiewał przeraźliwie Elwin.
- Stul gębę, nie mamy koni. - wychrapał Aavil, rzucając w maga kamieniem.
Grumbellgast uprawiał poranną gimnastykę, podczas gdy reszta spała, a raczej próbowała spać, bo czarownik robił wszystko, by obudzić kompanów.
- Masz cela jak baba z wesela! - wyrecytował Elwin, unikając kamienia.
- Ale bystre oko, bo odrósł ci zarost. - wykrzyczał druid, miotając w czarodzieja wypalonym drewnem.
- Działanie nowego specyfiku... Chcesz spróbować? - zaśmiał się Grumbellgast, robiąc pajacyki.
- Możecie się obydwaj zamknąć, próbujemy tu spać... - sapnęła Anishayan.
Po dłuższym czasie, gromada wstała i ruszyła w drogę. Elwin cały czas śpiewał wyjątkowo irytujące piosenki, przy czym unikał pocisków wysyłanych przez resztę drużyny.
- Grumbellgast jest w cholernie śpiewnym nastroju... - wyszeptał Kaiser do Aavila.
- Cud się zdażył... Chyba znowu trzeba go będzie przywiązać do drzewa, żeby się wyszumiał... - odpowiedział druid.
- STOP!!! - ryknął czarownik.
Przed oczami członków drużyny ukazał się dziwaczny widok - kilka wyrwanych drzew blokowało przejście, lecz nie dało się przejść obok. Coś dziwnego nie pozwalało ominąć zapory, wyglądało jak purpurowy pancerz z łusek.
- Super... Co robimy? - spytała Anishayan.
- Spójrzcie niżej... - odrzekł Elwin.
Pod dziwaczną bramą stała tabliczka z napisem: "Przejście zamknięte. Proszę przesunąć tabliczkę".
- Hm... Nie pozostaje nam nic innego niż zastosować się do instrukcji, bo zabawy w Wyrwidęba mogą nam zająć przynajmniej miesiąc. - westchnął mag, podszedł do znaku i przesunął go w bok.
Niewielki kawałek terenu zapadł się, odkrywając podziemny tunel.
- Niezłe! - zaśmiał się Kaiser.
- Dziwne, nie pojawiły się dalsze instrukcje na tabliczce... - wyrechotał Aavil.
- Dobra, dość żartów, schodzimy na dół. - przerwał im Elwin, po czym zszedł do dziury, a za nim reszta gromady.
- Ciemno tu trochę, przydałaby się pochodnia... - zauważyła Anishayan, potykając się o nogę Kaisera.
- Żadnych łuczyw, zapałek, miniaturowych ogników itepe... Od czego mamy mnie, utalentowanego Venorejczyka? - wychichotał czarownik.
- Zamknij się i rób światło, albo zmienisz się z utalentowanego Venorejczyka w trupa... - wywarczał Sozue.
- Jak sobie życzysz, wasza Wysokość... Utevo Lux! - wysyczał mag.
Ciemności zostały rozproszone przez światło. Drużyna już ruszała w drogę, gdy spod ich nóg wyskoczył robal. Nie był to jednak zwykły robal, gdyż miał ostrę zęby, i był znacznie większy niż klasyczny przedstawiciel gatunku.
- Cholewcia, coś przeczuwam, że ta dżdżownica nie ma zmiaru spulchniać gleby... - krzyknął Elwin, po czym szybkim ruchem wyjął miecz i wbił go w poczwarę.
- Chyba stoję na ogonie tego robaczka... - powiedział Aavil, po czym wbił sejmitar w ziemię, ucinając końcówkę ogona robakowi. To rozjuszyło bestię. Zaczęła przeraźliwie ryczeć i gwałtownie się ruszać, utrudniając Grumbellgastowi próby wyjęcia miecza z ciała maszkary. Kaiser i Anishayan zakończyli starcie - wystrzelili jednocześnie po pocisku ze swoich broni. Potwór padł martwy, ale stała się rzecz dziwna - stwór wtopił się w ziemię.
- Hej! Moje ostrze! - ryknął czarownik, i pospiesznie wyjął miecz z ciała kreatury.
- Cóż... Na pewno chcecie iść dalej? - zapytała nieśmiało Anishayan.
- Nikt z nas nie chce... Ale nie mamy wyboru... - wyszeptał barbarzyńca, głośno przełykając ślinę.
Grupa niechętnie ruszyła dalej, oczekując kolejnych nieprzyjemności...
Poprzednia | Jesteś na stronie 5. | Następna |
1 2 3 4 5 6 |