Przygody Elwina Grumbellgasta
1 2 3 4 5 6 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 6. |
Rozdział Szósty
[size=15]Nowe Etheras[/size]
- Hej ho, hej ho, tunelem by się szło!
- Zamknij się!
Drużyna dalej maszerowała pod ziemią. Elwin był wyraźnie zafascynowany przechadzką, czego nie dało się powiedzieć o reszcie drużyny. Najbardziej zdenerwowany był Aavil ("Już drugą godzinę gada trzy po trzy, bogowie, darruuuujcieee miiii!"). Oprócz narzekań nie stronił od przekleństw w stronę Elwina, a Kaiser mógłby przysiąc, że widział jak druid celuje biczem w tyły maga.
- Wiecie co? Ta podróż zaczyna się robić nudna. - westchnął Grumbellgast po, ku zdenerowaniu Aavila, kilku godzinach drogi. - Odsuńcie się, poszukam wyjścia.
Drużyna wolała nie zwlekać ("Widziałem co potrafi Elwin... Ciekawe, czy ten pęcherz na moim pośladku już zniknął?" - wyżalił się Sozue). Grumbellgast wystawił obydwie dłonie w górę, wykonał dziwny ruch barkami, po czym krzyknął...
- EXEVO GRAN MAS VIS!!
Przyjaciele maga nie widzieli niczego, oprócz dymu i dziwnych, czerwonych oparów przez dłuższą chwilę. Gdy z pola widzenia ich oczu zniknęły wyżej wymienione rzeczy, ujrzeli jakiegoś mężczyznę w czerni, stojącego pod wielką dziurą (Taaak, szanowni wytykacze błędów w opowiadaniach! Czar "Evevo Gran Mas Vis" to czar eksplozji, który robiąc "Bum!" zrobił dziurę NAD ziemią. Tak więc stwierdzenie, że mężczyzna stał pod wieelką dziurą jest w pełni poprawne. Chyba. - przyp. autora). Osobnik odwrócił się do drużyny, i zakaszlał.
- Khe, khe! Jasna cholera, jak ja nie lubię tego zaklęcia... - odezwał się mężczyzna, który, jak się okazało, był Elwinem. Tyle że upapranym sadzą. Tudzież innym niezidentyfikowanym brudem, którego pochodzenia nikt nie znał, i nie chciał znać. Bo po co? No, ale wróćmy do naszych bohaterów. To znaczy do moich. Tfu, tego opowiadania. A zresztą, nieważne. Znaczy ważne. Ale nie dla was. Tylko dla mnie. Chyba.
- Dobra, wychodzimy. Powinniśmy już być za lasem. - odezwał się Elwin.
Drużyna posłusznie wyszła z tunelu przez dziurę. Ujrzeli coś, co zdziwiło nawet Grumbellgast. Zobaczyli...
- NOWE ETHERAS! - krzyknął Aavil.
Tak. Nowe Etheras. Małe miasto na zachód od Thais, stolicy Głównego Kontynentu. Siedziba gildii kupieckich. A także miasto z najdroższym i najgorszym piwem w historii.
- Taaak... Nowe Etheras. Jak miło być znów w domu... - powiedział Elwin rozmarzonym głosem. - Czekajcie... Ja tu nie mieszkałem...
Aavil szturchnął maga, po czym wskazał na bramę wjazdową. Grumbellgast opamiętał się, i rozkazał ruszyć przed siebie. Brama nie wyglądała jak typowa brama typowego miasta. Była bardzo ładnie pomalowana, u góry zawieszony był drewniany, ozdobny łuk z napisem "Nowe Etheras", a z prawej i lewej strony nie było dwóch gburowatych trolli z maczugami, tak jak w Thais. Za to była szyba, za którą znajdował się malutki pokoik, w którym siedziała blondwłosa dziewczyna w rogowych okularach. Elwin podszedł do okienka.
- Eee, witam, chciałbym się zarejestrować razem z przyjaciółmi. - odezwał się mag.
- Witam. Liczba osób? - zapytała dziewczyna, zerkając do notesu.
- Cztery.
- Nazwiska?
- Elwin Grumbellgast, Aavil Bezzem, Kaiser Sozue i Nimphadora Anishayan.
- Dziękuję. Ma pan pieniądze?
- Tak. Ile się należy?
- Dziesięć sztuk złota.
Elwin zapłacił posłusznie, i zapukał nerwowo w mur obok okienka.
- Dziękuję ponownie. Mogą państwo przejść.
Poprzednia | Jesteś na stronie 6. | |
1 2 3 4 5 6 |