Karbanasa Magnora

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
Poprzednia Jesteś na stronie 9. Następna

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

w którym ktoś zmienia profesję

Przyznasz, Drogi Czytelniku, że oczekiwanie na rychłą śmierć, to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Właściwie, to wcale się tego nie lubi, choć ponoć ten stan daje dużo czasu na rozważania. Na zastanowienie się nad swoim życiem, nad wyznawanymi wartościami, nad życiem wiecznym, nad problemem nieskończoności, czy w końcu nad ludzką marnością i kruchością życia...

Tak... Tyle ciekawych tematów do rozważenia, a tu nasi bohaterowie myśleli tylko o jednym. O ucieczce.

W dodatku nic nie wymyślili.

Bracia Strach wprawdzie dawno już zasnęli (opróżniwszy wcześniej beczułkę krasnoludzkiego, najprzedniejszego piwa), jednak przedtem przywiązali jeńców do drzewa grubym, wrzynającym się przy poruszeniu w ciało powrozem. Związali im dodatkowo ręce i nogi. Nie było mowy o przecięciu krępujących więzów.

Wydawałoby się - sytuacja bez wyjścia, a jednak... W samym środku nocy, z ciemności wyłonił się...

Przepraszam, że się wtrącam, ale Szanowny Autor ni słowem nie raczył wspomnieć o barwach tej nocy. A noc była rzeczywiście piękna. W momencie, kiedy ktoś (o kim zaraz będzie nawijał Autor) wyłonił się z ciemności, była to ciemność nocy bezksiężycowej. Nie, żeby ta noc jako taka była bezksiężycowa, ale była to noc... hmm... półksiężycowa, gdyż co jakiś czas chmury przysłaniały księżyc i gwiazdy, a nad ziemią zapadały najprawdziwsze ciemności. W tej właśnie chwili, w której przerywam narrację Autora, chmury zasłoniły księżyc i gwiazdy, a nad ziemią zapanowała ciemność prawie doskonała, krucza ciemność chciałoby się powiedzieć...

... jakiś człowiek. Pochylił się nad związanymi i wyjąwszy zza pazuchy nóż, zaczął manipulować przy więzach.

- Kim jesteś? - zapytał szeptem Walek.

- Nie czas teraz na rozmowę - ucięła tajemnicza postać.

Coś prychnęło, tuż za nią.
- Wsiadajcie na konie i ruszajcie. Ja zaraz do was dołączę, tylko wpierw spłoszę rumaki Braci Strach. Pieszo nas nie dogonią.

Oszołomieni bohaterowie ruszyli. Nie ujechali zbyt wiele, kiedy od strony obozowiska Braci Strach dały się słyszeć jakieś krzyki, a zaraz potem, galopem dołączył do naszych jeźdźców nieznajomy.

Chmury przesunęły się na nieboskłonie, odsłaniając księżyc w pełni. Bohaterowie ujrzeli twarz nieznajomego...
- Strażnik?! - zdumiał się Walek.

- Panta rei. Wszystko płynie... Dopiero co byłem Strażnikiem rezydencji burmistrza, a teraz jestem... bezrobotnym.

- Gdybyś nas wtedy wpuścił... Może wszystko potoczyłoby się inaczej.

- W labiryncie życia nie ma jednej drogi do celu, lecz jest dróg i celów wiele.

- Co chcesz przez to powiedzieć?

- Nigdy nie wiadomo, co nas przybliża do celu, a co od niego oddala. I do jakiego celu zmierzamy.

- ?

- Gdybym was wpuścił wtedy do burmistrza, nie mielibyście na karku Braci Strach, ale i nie zmierzalibyście teraz w stronę Granitowego Szczytu. A czuję, że tam kryje się coś ciekawego... Wiecie, mam taki medalion od babki, który reaguje na stężenie magii. Skierowany w stronę Granitowego Szczytu wykazuje silne drgania.

A to ci dopiero...
- No tak... ale po co my właściwie tam teraz jedziemy? Nawet jeśli znajdziemy tego Maga i odzyskamy wiadomość, jest już grubo za późno. Burmistrz nie żyje.

Fakt.
- To nie Mag skradł wam wiadomość. To poborca Conrad de Saville.

Też prawda.
- Ten sam Conrad de Saville, który wykrył spisek 0śPięciu Szachów"? Który napadnięty przez Krwawą Hanzę, sam nie draśnięty, położył kilkanaście trupów?

- Ten sam.

- No cóż... więc jeśli to nie Czarny Mag, już w ogóle nie mamy po co wchodzić na Granitowy Szczyt.

No właśnie. Szkoda zachodu.
- Macie po co. Tam jest jakaś moc. Nie znam się na magii, ale medalion babki nie kłamie. Ostatnio drgał tak, kiedy do Tanebu przyjechał arcymag.

Musiało mu nie wyjść zaklęcie teleportacyjne.
- A nam co do tej mocy?

Otóż to. Co wam do mojej mocy?
- Eee... Tak właściwie... Zawsze chciałem zostać poszukiwaczem przygód. Teraz, kiedy zostałem bez pracy, mogę w końcu spełnić swoje marzenia. Najpierw więc bohatersko was uratowałem, a teraz tworzymy coś w rodzaju drużyny poszukiwaczy przygód. Kiedy poszukiwacze przygód czują magiczną moc, nie pytają po co im ona, tylko chcą ją zdobyć.

Dlatego właśnie wzrasta wśród nich śmiertelność.
- Aaa... powiedzmy, że rozumiem. Możemy ci pomóc zdobyć tę moc, w końcu zawdzięczamy ci życie. Ale pod jednym warunkiem - zastrzegł Geniusz. - Takim mianowicie, że ta moc nie będzie miała właściciela, który jest do niej przywiązany.

Idę po sznurek.
- Jeśli Czarny Mag, bo to pewnie od niego moc pochodzi, nie będzie chciał się nią podzielić, to ja się na zbrojną interwencję nie piszę.

- Dziwny tok myślenia, ale niech będzie. Na razie trzeba wybadać teren.

Tym sposobem, trójka poszukiwaczy przygód wyruszyła w dalszą drogę ku nieznanemu, zostawiając za sobą klnących na czym świat stoi Braci Strach. Nad głowami trojga jeźdźców przeleciał kruk... znaczy, na gałęzi nad leśną ścieżką siedział kruk i... nieważne. Po co rozwodzić się nad jakimś tam krukiem.

Ja ci dam "jakimś tam krukiem"... To Albanazram. Więcej dla mnie wart, niż ty i twoje nędzne dziełko, którego fabułę tak nieopatrzne kierujesz w moją stronę... Hehehehe...


Poprzednia Jesteś na stronie 9. Następna
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13