Nieudacznicy

1 2 3 4 5 6 7
Jesteś na stronie 1. Następna

Galador przedstawia:
Opowiadanie Galadora pod tytułem...

Nieudacznicy

Bez pracy nie ma kołaczy.
Porzekadło ludowe

ROZDZIAŁ (słownie) PIERWSZY

SPOTKANIE

W ciemnych zaułkach na obrzeżach miasta Carras nie jest bezpiecznie. Ktokolwiek chodzi tamtędy nocną porą jest albo kloszardem, albo bandytą, albo złodziejem, albo wszystkimi trzema naraz. Traf chciał, że pewnej księżycowej nocy do jednego z takich zaułków zaplątał się pijany bard, nucąc przepitym głosem świńską piosenkę i zataczając się od ściany do ściany. Nic dziwnego, że prędko zwrócił na siebie uwagę paru nieogolonych drągali z nożami za pazuchą, którzy taki już mają zwyczaj, że gdy spotkają bezbronnego przechodnia witają go trzema słowami zmuszającymi do ważkiego wyboru.

- Pieniądze albo życie! - warknął jeden z nich, lecz bard w ogóle się tym nie przejął.

- Zenek?! Kopę lat - odpowiedział, klepiąc bandytę po plecach i próbując się na nim oprzeć. Reszta bandy wybuchła rechotliwym śmiechem.

*

Jeszcze jeden skok, pomyślał złodziej odmierzając wzrokiem długość dzielącą go od przeciwległego dachu. Jeszcze tylko jeden skok...

Domy mieszkalne w Carras są położone jeden obok drugiego, prawie stykają się swoimi dachami, miał więc do tej pory łatwą drogę. Jednak dom kupca Hamasa zachowywał trochę odstępu od otaczających go domków pospólstwa i był nieco wyższy.

Złodziej odetchnął głęboko, wziął głęboki rozbieg po czym skoczył i... runął w dół lądując na kupie gnoju. Zaklął po cichu po czym sprawdził czy ma wszystko na swoim miejscu. Na szczęście tylko się potłukł. Błogosławiony bądź gnoju, karku mego ratowniku, pomyślał złodziej i wygrzebał się z odchodów. Nie miał zamiaru próbować drugiego skoku. Przynajmniej nie dzisiaj.

Nagle usłyszał znajomy rechot. Tak śmiała się Banda Johna kiedy wpadła im w ręce jakaś panienka... Złodziej bez namysłu ruszył w stronę dźwięku. Wiele razy podczas swoich nocnych wędrówek miał okazję obserwować Bandę Johna i wiedział co potrafią zrobić bezbronnej dziewczynie... Tym razem nie miał zamiaru stać bezczynnie.

*

Kiedy wpadł między ulicznych zbirów, przypomniał sobie o dwóch ważnych sprawach. Po pierwsze: był sam przeciwko dziesięciu chłopa. Po drugie: dziesięciu chłopa, w przeciwieństwie do niego, było uzbrojone. To koniec, pomyślał i zamknął oczy w oczekiwaniu na grad ciosów. Zamiast tego usłyszał przepity głos:

- Włodek?! Dawnośmy się nie widzieli, co?

Złodziej rozejrzał się dookoła. Banda uciekła spłoszona prawdopodobnie jego wyglądem i zapachem. Dziewczyna zaś nie była dziewczyną. Była pijanym mężczyzną.

Nie było czasu do stracenia. Banda mogła wrócić, by przyjrzeć się dokładniej gównianemu potworowi za jakiego go wzięła. Złodziej wziął pijaka na bary i ruszył w stronę karczmy.

*

To jest całe moje zasrane szczęście, myślał złodziej spoglądając na swoje łóżko, na którym spał nieznajomy. Zamiast młodej i pięknej dziewczyny uratowałem tego przepitego obdartusa. Już lepiej nie mogłem trafić.

Tymczasem obdartus poruszył się gwałtownie na łóżku, przeciągnął zamaszyście i ziewnął, zwracając przy tym swoje zaspane, ale już trzeźwe oczy na swojego wybawiciela.

- Gdzie jestem? - zapytał.

- W moim łóżku - odpowiedział złodziej, bacznie przypatrując się obdartusowi.

- Skąd się tu wziąłem?

- Wpadłeś po pijanemu w łapy zbirów z Bandy Johna. Przechodziłem akurat niedaleko i usłyszałem ich śmiech. Musiałeś ich nieźle ubawić. Stanąłem sam jeden przeciw ich dziesiątce, a potem zawlokłem cię tutaj - do mojego pokoju w Karczmie pod Złotym Smokiem.

- Kim jesteś, że wygrałeś z dziesiątką zbirów?

- Eee... Nieważne. Jakoś tak mi się poszczęściło.

- A jak się nazywasz?

- To też nieważne - odpowiedział złodziej nieco zmienionym głosem. - Ale chętnie dowiem się twego imienia.

- Ja zaś w przeciwieństwie do ciebie, chętnie się przedstawię - bard wstał z łóżka i tłamsząc w rękach obdartą czapkę z przyszytym gęsim piórem barwy dawno wyblakłego złota skłonił się głęboko, po czym pociągnął nosem. - Zanim jednak to zrobię otwórz jakieś okno, bo coś mi tu śmierdzi gównem...


Jesteś na stronie 1. Następna
1 2 3 4 5 6 7