Jesteś na 1 stronie. Przejdź do: 1 2 3 4 5 6 7 8 9
Sandro

2002-11-20 15:50

Ciekawe, na końcu odrobina czarnego humoru, ale do dwóch rzeczy się przyczepiam:

- ta sytuacja wydaje sie całkowicie nierealna, przyczyna walki jest śmieszna, a sam przebieg trochę sztuczny (wątpię, aby prawdziwi czarodzieje walczyli w ten sposób, magia nie tylko polega na przyzywaniu)

- gdy zginął Posblum, co stało sie z hordą, która wylazła z krzaka? zniknęła?

Ururam Tururam (2002-12-02):
Prawdziwa przyczyna walki wyjaśni się w rozdziale... 6?... 10?... wyjaśni sie.
Czarodzieje-gracze Magic: the Gathering walczą dokładnie w ten sposób. Co do szczegółu! I gdy czarodziej ginie (gracz odpada z gry), wszystko, co przyzwał, znika.

Faramir

2002-11-24 08:57

Mnie się to opowiadanie bardzo podobało! W "Prologu" nie wiem czemu ale odnosiłem wrażenie, że piszesz to trochę jakby biorąc z Tolkiena, natomiast tutaj nie! Jak dla mnie 5 za opisy, które wychodzą Ci bardzo ładnie i zgrabnie :)

Guinea

2002-11-24 09:37

Ururamie, mówisz że według zasad M:tG wsyzstko przyzwane znika po śmierci czarodzieja. Ale skąd ktoś kto w to nie gra (np. ja) ma o tym wiedzieć? Mógłbyś napisać, że wraz z upadkiem czarownika jego twory rozmazały się i znikły. Poza tym przyczyna walki jest dość bezsensowna (czyt. żadna) - spotkało się dwóch magów i chcą się pozabijać nawzajem.

Ogólnie raczej słabe opowiadanie, ale żywię nadzieję, że dalej będzie lepiej.

Ururam Tururam (2002-12-02):
Przyczyna się wyjaśni w dalszych częściach.
Oczywiście powód z cieniem był tylko pretekstem. :-)

Grenadier

2002-11-26 06:21

Jest szósta rano, minut trzy. Najlepsza pora na czytanie:)

- W pierwszym akapicie - troszkę za duży przeskok. Chodzi o sformułowanie "teraz na przykład". Mało klimatyczne to jest i śmiało może się to człapanie obejść bez przykładu.

- powód walki bez sensu? Nie zgadzam się z wami. Pooglądajcie sobie dzienniki, poczytajcie gazety... Mało?

- natomiast mam pewną wątpliwość natury fizyczno - krajoznawczej. Sorki, że ja, profan, ledwie technik elektromechanik, wtrącam się, ale coś mnie tu nie gra, bo zawsze wyobrażam sobie każdą scenę niczym w filmie. Więc - słońce wstaje, cienie długie, słońce świeci mu w gębę, więc cień ma za sobą. Hm, jakim więc cudem padł on na kogoś, kto stał przed nim, mimo, że był niewysokim brunetem, który to fakt oczywiście nie ma znaczenia, a jest tylko popisem mojej żałosnej złośliwości. A przynajmniej tak rozumiem opis, że słońce miał w sumie przed sobą (wgryzałem się w ten opis kilka razy i nijak inaczej nie wychodziło).

- "powietrze przed nimi zaczęło się materializować" - znowu się czepiam, ale czy jak czegoś nie widać, to nie istnieje. Powietrze chyba jest materialne. Chyba, że nie jestem na bieżąco z wynikami ostatnich badań... ;) A to zdanie rozumiem, że zaczęło albo w postać stałą przechodzić, albo w parę...

- wprawdzie to nie ma znaczenia dla opowiadania, ale chętnie bym się dowiedział, z dziennikarskiej dociekliwości, jaki skutek odniósł cios kapłanki.

- a tak było dobrze, lecz zaczęło się. Literówki i przecinki w drugiej części.

- Hm, też nie znam MtG, ale scena bitwy wydała mi się po prostu oryginalna, a nie niezrozumiała. Wszystko było raczej klarowne i logiczne, że przywołane stwory znikają, gdy nie są potrzebne. Tak zresztą jest i w HoMM zdaje mi się...

Badzo fajne opowiadanie. Widzę, że zaczyna się w Osadzie moda na magię. Zobaczymy co z tego wyjdzie...

Ururam Tururam (2002-12-02):
Przenikliwe uwagi, zaiste!

Drobne uzupełnienia:

Co do słońca: podróżnik jechał w kierunku północno zachodnim, cień za nim ścielił sie na skos. Minął Prosbluma zatopiony w rozmyślaniach nie zauważywszy go.

Materializowanie się: hmmm, jestem w sumie fizykiem, ale jednak w literaturze nie przesadzam ze ścisłością opisu zjawisk fizycznych preferując obrazowość.

Skuteczność ciosu kapłanki była taka, że odebrała przeciwnikowi 1/20 jego odporności. ;-)

Giater

2002-11-26 13:37

Nie znam gry, bo nie muszę, a do opowiadania podchodzę nie skażony jakimiś tam regułami. I z całą szczerością stwierdzam, że ten rodzaj walki magicznej zupełnie mi nie odpowiada. W pewnym momencie miałem wrażenie jakby to było rozgrywka turowa.

Ciekawi mnie natomiast stwierdzenie ?Widząc, że przeciwnik zużytkował już całą swoją manę?. Zastanawiam się - po czy to widać?
Wydaje mi się, że akapit 2 powinien być podzielony na 2 (ale nie jestem specem więc ? tylko tak mi się wydaje).
Dlaczego szewski młotek wybił tyko oko, a konewka roztrzaskała aż czaszkę? Jakoś to mi nie pasuje, ale w tej magii może tak jest.
Humor z wprowadzeniem spłuczki klozetowej mnie nie bawi (piszę o własnych odczuciach), a jedynie psuje klimat. Choć nasuwa się naturalne pytanie ? czy to był dolno-, czy górnopłuk?
Kapłanka znikła jak się domyślam? Choć jak by mnie ktoś tak oderwał od, bądź co bądź, może ważnej czynności, to chyba bym był wściekły, a nie jeszcze bym mu służył. Ale w Twoim świecie chyba takie są reguły.
Od przecinków już się specjalista wypowiedział.
Podsumowując, stwierdzam że po drugi rozdział już sięgam, bo ciekawi mnie dalej historia, którą opowiadasz.

Grenadier

2002-11-28 12:08

Dziekuję za wyjaśnienie.

Podzielam wątpliwości Giatera, ale w końcu to licencja poetica, czy jakoś tak ;). Bo z drugiej strony opis walki jest zabawnie groteskowy i to też ma swój walor. Przyzwyczajeni jesteśmy do zupełnie innych magicznych utensyliów i ich skutków. A przecież magicza moc może mieć i ogryzek... Dlatego postawiłęm ocenę 5, bo wspomniane wątpliwości nie mają dla mnie wpływu na całość.

Grenadier

2002-11-28 14:07

Kolejny kawałek wprawdzie niewiele nowego przynosi, ale trzyma poziom poprzednich. Oceny nie zmieniam, a z uwag dopiszę tylko jedno - literówki.
Ponieważ powyższe zdania wypełniają w 100 proc. definicję spamu - wypada dopisac coś jeszcze.
- mam wątpliwość co do pierwszego zdania. Czy forma osobowa powinna się odnosić do Hobok czy do osady...

- hm, czyżbym nie maił już więcej uwag...

Ilness

2002-11-29 15:34

Wspaniałe! Po prostu rewelka. Żadnych błędów, tylko jeden. Zwroty "Ci" "Ciebie" itd. pisze się z dużej litery. Najbardziej podobała mi się akcja na końcu ze spłuczką jak się wymieniali.:-)

Ururam Tururam (2002-12-02):
Ci - od dużej w listach, ale w opowiadaniach od małej...

Samuel

2002-12-09 16:12

Bardzo dobre wręcz wspaniałe z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg zdarzeń !!!

Ilness

2002-12-09 17:50

-A wybacz, tu mnie zagiąłeś. Dziś przeczytałem kolejny rozdział ( 4 ). Jak zwykle świetny, nie mam żadnych zastrzeżeń! Po prostu twe opowiadania mają jakiś dziwny humor, nie zawsze przedstawiony "centralnie", ale daje się wyczuć jego bierną obecność.

Jesteś na 1 stronie. Przejdź do: 1 2 3 4 5 6 7 8 9