Arhorn

1 2 3 4 5 6
Poprzednia Jesteś na stronie 3. Następna

Arhorn nie oglądając się więcej za siebie wbiegł do lasu. Przez pewien czas jego ucieczce towarzyszyły okrzyki goniących go chłopów. Jednak nie trwało to długo, z jakiegoś powodu bali się oni wkraczać głębiej w puszcze. Wyraźnie czegoś się bali. To jednak nie zmartwiło zbytnio uciekającego mężczyzny. Wręcz przeciwnie. Do tej pory obawiał się, że okoliczni mieszkańcy mogliby go złapać, w końcu od paru dni nie jadł zbyt wiele, a i o dach nad głową było ciężko. A tu nagle taka niespodzianka. Trzeba przyznać, że pozytywna!

Jednakże nie wszyscy odpuścili: niektórzy mimo tego, że wyraźnie obawiali się tego czegoś czyhającego w pobliżu, to jednak nie zaniechali pościgu. Takich śmiałków było sześciu. Nie bacząc na ostrzeżenia towarzyszy zapuszczali się coraz głębiej w las, podążając śladem uciekiniera.
Trzech z nich zaczęło się zbliżać na niebezpieczną odległość. Wyglądało na to, że sił im nie brakuje, czego nie można było powiedzieć o Arhornie. Ten wyraźnie oklapł po początkowym entuzjazmie i towarzyszącej mu, nie wiadomo skąd, energii. Teraz ona kompletnie zniknęła. Zmęczenia nie było jednak widać wśród szóstki wciąż próbującej złapać poszukiwanego. "Nic! Dalsza ucieczka nie ma sensu, nie ma innego wyjścia" pomyślał zdenerwowany Arhorn.
Rzeczywiście, ucieczka sensu nie miała tym bardziej, że nie było już dokąd uciekać. Sześciu mężczyzn okrążyło zmęczonego i niewyspanego młodzieńca. Ten nie wiedząc co zrobić uśmiechnął się do nich.

- Panowie, panowie! Istnieje inne rozwiązanie!

Mężczyźni spojrzeli na siebie, widać było, że nie wiedzą zbytnio o co chodzi. W końcu jeden z nich przemówił.

- Eeee... Co...?!

- Tak, tak! - szybko zapewnił Arhorn - Istnieje inne wyjście z tej sytuacji, możecie mnie puścić wolno, w zamian będziecie mieli moją dozgonną przyjaźń. Dodatkowo mogę was zapewnić, że ma przyjaźń znaczy bardzo dużo. Panowie - zagroził - ja mam rozległe znajomości...

Przez długi czas wszyscy się namyślali, widać było, że próbują sobie poukładać w głowie, o co dokładnie chodzi. Ciszę przerwał ten sam osobnik co wcześniej, znów popisując się swoją elokwencją.

- Że jak?

- Właśnie tak! To co, zgadzacie się na moją intratną propozycję?

Widać, że to słowo przekraczało możliwości prostych chłopów.

- Jaką? Hę! - po raz kolejny bystro zauważył najmądrzejszy i najbardziej wygadany z chłopów.

- Interatetną?! - wtrącił drugi.

- Co to do czorta ma być? - zdenerwował się trzeci.

- Jakieś licho, niechybnie! - powiedział kolejny.

Teraz rozmowa między nimi rozpętała się dość zażarcie...

- Coś ty? Gdzieżbyś! Jakie tam licho, my tu po co innego żeśmy przyszli!

- A jakże, kumie! Rację prawicie!

- Właśnie, bośmy co takiego tu mieli zrobić, bom...

- Tyś zawsze był ciemny i przymulony, cieciu jeden!

- Co?! - zdenerwował się cieć - Ja cieciem jestem?!

Cieć zamachnął się na tego, który przed chwilą ośmielił się nazwać stan jego rozwoju intelektualnego dość niepochlebnie. Jednak w ostatniej chwili powstrzymano go.

- Nie potośmy tu przybyli!

- Taa...! Jeno by za jeńca okup zdobyć!

- Właśnie, więc co tak stoimy?

- Ni wim, ja ino z wami, ale okup wezmę. - oznajmił jedyny jak dotąd nie zabierający głosu chłop.

- Jak to ty? Ale nie tyle co my!

- To ino ile!?

- Tyle ino się należy za udział, czyli...

W końcu Arhorn nie wytrzymał, sto razy wolał już siedzieć w więzieniu niż przysłuchiwać się takim konwersacjom.

- Przepraszam panów, ale proponowałem wam pewien układ, w zamian za który mieliście mi zwrócić wolność.

- Że to niby jaki układ? - zapytał ten sam co na początku.

- Powiedzmy pieniężny...

- Ooo - ucieszył się któryś z chłopów - to trza tak było z początku jeno mówić!

- Tak, było trza - poparł inny - to od razu zamienia... postacia... rzyci? Eee, to nie tak było...

- Nie było, boś ty cieć jest!

- Ja?!

- A ty! Nie kto inny!

- Ja Ci dam!

Tego było już za wiele! Nie wytrzymując więcej Arhorn krzyknął.

- Uciszcie się, do diabła! Bo się nigdy nie dowiecie co wam powiedzieć chcę!

Chłopi zamarli.

- No, tak lepiej więc, mogę wam ofiarować pewną sumę, powiedzmy, że trzydzieści sztuk złota.

To oznajmienie Arhorna wywołało kolejne poruszenie.

- Co?! Trzydzieści!?

- Iii tam! Weźmy go, już czasu nie traćmy!

- Racja! Za dużo żeśmy go już z tym chłoptasiem stracili!

- Taa... Okup jest na sto pińdziesiąt sztuków złota, a ten jeno chce nam trzydzieści dać!

- Zwiążmy go, już więcej nam nie będzie bzdur prawić!

- I tak zrobim!

- Tak!

- Pomysł zacny! Ino snadnie mi to zrobić!

Rzeczywiście, widać było, iż pomysł do gustu przypadł szóstce prostych mieszkańców okolicznej wioski. Zaczęli podchodzić do Arhorna na niebezpieczną odległość, widać było, że zamiarów dobrych nie mieli.
Sześciu niezbyt inteligentnych mężczyzn zbliżyło się do Arhorna. Jeden wyciągnął ku niemu rękę bo go unieruchomić, gdy nagle... wydał z siebie stęknięcie, po czy m upadł na ziemię. W plecach tkwiła strzała. Jego towarzysze szybko poszli w ślady kompana. Po kilku sekundach Arhorn stał sam, nikt go już nie chciał złapać i dostarczyć Ulfenowi.

Nagle odezwał się ktoś zza jego pleców.

- Tak, rzeczywiście masz rozległe znajomości - głos był dźwięczny i melodyjny - nie kłamałeś mówiąc tak tym wieśniakom...

Arhorn szybko odwrócił się. Gdy ujrzał stojącego za nim mężczyznę, elfa, na jego twarzy zagościł promienisty uśmiech.

- Dawno nie miałem tak korzystnego spotkania, Ofer'rinie!


Poprzednia Jesteś na stronie 3. Następna
1 2 3 4 5 6