Napad
1 2 3 4 5 6 7 8 | ||
Jesteś na stronie 1. | Następna |
Było ich pięciu. Pod osłoną nocy zarzucili liny na blanki i bezszelestnie wspięli się na mur. Wartownik nic nie zauważył, dopóki sztylet nie przebił mu gardła. Ale wtedy już było za późno. Dwaj kolejni osunęli się na ziemię przebici strzałami. Szczęście jednak opuściło napastników. Stojący nieopodal kusznik niespodziewanie odwrócił się i zobaczył w świetle księżyca lecącą ku niemu strzałę. Nie zdążył się uchylić. Ale zdążył krzyknąć. Kolejna strzała przebiła mu gardło, lecz okrzyk został już dosłyszany. Z wartowni mieszczącej się nad główną bramą wybiegli pikinierzy z płonącymi pochodniami. W ich świetle ujrzeli na murach pięć ubranych na czarno postaci: cztery wysokie i jedną niską. Oraz trupy swoich towarzyszy. Z rykiem wściekłości rzucili się ku zabójcom. Zabrzmiał dzwon alarmowy. Na dziedzińcu wielki stos drewna zapłonął jaskrawo, oświetlając cały zamek.
Krasnolud zaklął plugawie. Tak, jak tylko krasnoludy potrafią. Wiedział, że przez niecelny strzał jednego cała piątka zginie. Nie było mu ich żal. Prawie ich nie znał. Żal mu było siebie. Tylko siebie. Szybkim ruchem wyciągnął topór zza pasa i ruszył na nadbiegających. Nie musiał już być cichy i ostrożny. To już nie miało znaczenia. Wydał z siebie okrzyk bojowy, którego nie powstydziłby się bawół i wpadł między trzech szarżujących na niego pikinierów. Dwaj z nich, roztrąceni przez małą, lecz silną postać spadli z wrzaskiem z murów. Każdy w inną stronę. Trzeci dostał toporem w kolana. Ale już nadbiegali następni. Zaalarmowani halabardnicy z dolnej wartowni wspinali się po drabinach na mury. Krasnolud nie zamierzał dać się otoczyć. Zjechał po jednej z drabin w dół, strącając przy tym halabardnika i o mało nie łamiąc sobie karku. Pobiegł przez dziedziniec, unikając próbujących go zatrzymać żołnierzy. Wreszcie, po drugiej stronie dziedzińca, przyparli go do muru. Bronił się zaciekle. Za atakującymi go wrogami dostrzegł pikinierów z nadzianym na ostrza elfem. Widział kolejnego ze swoich towarzyszy, którego dopadło dwóch żołnierzy. Ten wzniósł obie ręce i tamci padli na ziemię. W tej chwili strzała wbiła mu się w prawy przegub. Skierował lewą rękę w stronę łucznika, który natychmiast padł martwy. Kolejna strzała przebiła ramię Magika. Z krzykiem spadł z muru poza teren zamku. W tej chwili z wewnętrznego zamku wybiegli miecznicy. Oraz mnisi. Dwaj broniący się jeszcze napastnicy: elf i człowiek zginęli od kul energii. Krasnolud wiedział, że teraz na niego kolej. Nagle przypomniał sobie jak się to wszystko zaczęło...
Jesteś na stronie 1. | Następna | |
1 2 3 4 5 6 7 8 |