Saga o Gacexie

1 2 3 4 5 6 7
Poprzednia Jesteś na stronie 7.

Saga o Gacexie - część 7

Jakiś czas później... Przed gospodę "Pod Wesołym Uruk-Haiem" w godzinach przedpołudniowych dotarło trzech, odzianych w czarne płaszcze z kapturami mężczyzn. Zbliżyli się do drzwi, a ponieważ w tych godzinach jest jeszcze zamknięte musieli zapukać. Puk! Puk! - rozległo się pukanie. Z drugiej strony drzwi zjawił się Sauron, władca ciemności i tak dalej, i wyjrzał przez wizjer. Jeśli to wy, Nazgule, to muszę wam powiedzieć, że już dawno nie robię w tym biznesie. A jak szukacie pracy, to idźcie do pośredniaka. Drzwi jednak się otwarły same, a zakapturzone postacie wtargnęły do środka. Sauron cały czas posówał się do tyłu, cały czas zawadzając i przewracając się o porozstawiane naokoło stoły. Nagle zakapturzone postacie zdjęły swoje płaszcze. Sauronowi aż szczęka opadła. Postacie zawiesiły je na wieszaku przy drzwiach. Sauron z nerwów wytrzeszczył oczy. Najbliżej stojąca postać powiedziała: To ja - Gacex, nie poznajesz mnie? Sauron zaczął piszczeć. Po chwili jednak sobie wszystko przypomniał. Tak jakby... No, nie wiem - rozmyślał. Rozjaśnijcie mi pamięć. Gacex wyciągnął na chwilę pierścień, który dostał kiedyś od niego. Daj mi go prędko! - zasyczał Sauron. Mam cię! - wszystko pamiętasz - powiedział Gacex chowając pierścień do kieszeni. Jasne, że pamiętam - tylko udawałem. A teraz chodźcie, usiądźmy. Następnie zasiedli na wysokich krzesłach przy samym barze, zaś za ladą zjawił się Sauron i zapytał: Co podać? Kawa dla wszystkich - odparł Gandalf. Dlaczego zawsze wszyscy wybierają tylko najtańsze trunki? - zastanowił się Sauron. Kiedy kawa stała przed każdym Gacex zapytał: I jak, dobrze się rozwija biznes? Eee... niebardzo. I do tego jeszcze ci komornicy... Po prostu szkoda gadać. W międzyczasie Wiedźmin przeglądał gazetę poranną. Na piątej stronie przeczytał: "Władca Pornoli - już w kinach". Następnie stracił równowagę i spadł z krzesła. Upadającą gazetę złapał Gandalf i spoglądając na stronę tytułową zaczął pić kawę. Później wypił kawę Gacexa. I Wiedźmina też, bo obaj jej nie piją. Gacex zapytał Saurona: Ale chyba jakieś atrakcje tutaj wprowadziłeś? Tak, największą z nich jest zatrudniony przeze mnie całkiem niedawno zespół A-V-P. A-V-P?! - zaskoczony Gandalf opluł kawą Saurona. Tak - odpowiedział - chodźcie, to wam pokażę. Wstali i przenieśli się do pomieszczenia obok. Znajdowała się tam niewielka sala koncertowa z okratowaną sceną. Sauron z Wiedźminem poszli po krzesła, na których następnie usiedli. Zgasły wszystkie światła z wyjątkiem świateł scenicznych. Na scenie zjawili się Obcy i Predatorzy. Wystraszony Gacex aż odłamał od krzesła boczne oparcia. Obcy ustawili się przy mikrofonach i otworzyli swoje zewnętrzne szczęki, tak aby wewnętrzne mogły dojść do głosu. Predatorzy zaś chwycili instrumenty. Zaczęli grać i śpiewać: Whoa; I'm an alien; I'm a legal alien. Hmm... są całkiem dobrzy - zauważył po występnie Wiedźmin. Następnie zwrócił swój wzrok na pozostałych. Widok był następujący: Saurona nigdzie nie było, przerażony Gacex leżał pod krzesłem, Gandalf zaś wyszedł po chwili z łazienki. Obaj zabrali ze sobą Gacexa i wrócili do gospody. Tam Sauron na kolanach błagał o coś jakiegoś małego urzędnika. Po zbliżeniu się poznali przedmiot rozmowy. Sauron: Błagam, nie zabieraj mi mojego baru! Proszę! Decyzja została już podjęta - powiedział urzędnik, w którym poznać teraz się dało jakiegoś krasnoluda. Krasnolud po dokończeniu swoich słów wyciągnął gobliński miotacz ognia i podpalił budynek. Następnie wyszedł w pośpiechu. Gdzie mu się tak śpieszy? - zapytał Wiedźmin. Pali się, czy co? W tej samej chwili płaszcz stojącego obok Gandalfa zaczął się palić. Gandalf zaczął panikować: RATUNKU! EWAKUACJA! Ratować najpierw magów, kobiety i dzieci! - wołał. Ratować telewizory! Ratować paluszki rybne Kapitana Iglo! - zawołał, przegryzając jednego. Następnie wyskoczył przez okno rozbijając szybę. Przed gospodą już na niego czekali Gacex i Wiedźmin. Nieopodal klęczał Sauron i wołał o pomstę do nieba. Gandalf zaskoczony zapytał: Jakim cudem tak szybko wyszliście? Jak to, że za szybko? Przecież staliśmy tuż przy drzwiach... Gandalfie, chyba te paluszki były nieświeże, albo kawa o dwa ziarna za mocna - powiedział Gacex. Wiedźmin w tym czasie przeglądał ocaloną gazetę. Wyczytał coś na dwunastej stronie i podzielił się tym z kompanami. Następnie wszyscy się zbliżyli do Saurona. Rzekł Gacex: Sauronie, chyba mamy radę na twój problem - spójrz. Sauron otarł łzy ze swojego hełmu, po czym spojrzał i odczytał na głos ogłoszenie: "Skarby siedmiu mórz czekają na ciebie - przybądź!". Uradowany Sauron: Tak, to jest idealne rozwiązanie mojego problemu - wyruszam natychmiast! Następnie zwrócił się do pozostałych: Dołączycie się? A mamy czym tam popłynąć? - zapytał Gandalf. Owszem, w porcie mam własny żaglowiec. Ale jak tam się dostaniemy? Żaden problem - zaczekajcie. Następnie Sauron pobiegł w stronę dopalającej się gospody. Biegał chwilę po ruinie szukając czegoś. Następnie wrócił z walizką. Niechcący ją upuścił i wypadło z niej kilka zbroi. Przepraszam, prywatne - powiedział zawstydzony, że aż mu pancerz poczerwieniał. Następnie pogrzebał w kieszeni i wyciągnął niewielki, jednoprzyciskowy pilot. Wcisnął go. Ziemia się zatrzęsła. Spod gospody wygrzebał się niewielki statek UFO należący prawdopodobnie do Obcych i Predatorów, których tego dnia widzieli. Byli oni tak mili, że ich podrzucili do samego portu, jednak później musieli szybko znikać, albowiem polują na nich agenci z archiwum, z szafki, z teczki, z kredensu, czy czego tam chcą... w każdym razie "X". Sauron oznajmił: Podziwiajcie! i wskazał na wspaniały, luksusowy żaglowiec z piękną, zaokrągloną rzeźbą w kształcie syreny na przodzie. Wiedźmin jak ją zobaczył odrazu się rzucił w jej kierunku i wpadał do wody. Gace i Gandalf wbiegli na pokład za Sauronem i zrzucili kotwicę by Wiedźmin miał się czego złapać. Następnie zaczęli go wciągać. Na coś zawadzili, ale w końcu się udało ściągnąć Wiedźmina na pokład. Nie był jednak sam... Sauron stojąc za sterem rozpoczął wymanewrowywanie z portu i taranując kilka statków wypłynął na pełne morze. Powiedział: Uciekamy... znaczy się wyruszamy w podróż. Wziął do rąk butelkę z olejkiem do opalania i wtarł go w swoją wspaniałą zbroję. Następnie spojrzał na pozostałych: Gacex łowił ryby, Wiedźmin leżał sobie z rzeźbą syreny na leżaku i się opalał, Gandalf zaś przeglądał gazetę, którą przez cały czas nosili ze sobą. Po chwili mag podszedł do Saurona i przedstawił mu informację dotyczącą właśnie jego: Spójrz, Sauronie - mamy tutaj słynną Listę Wildsteina, a na niej widnieje twoje imię i nazwisko... Sauron wydarł nerwowo Gandalfowi z rąk tą gazetę i wyrzucił ją za burtę. To nieporozumienie - odpowiedział, po czym błyskawicznie zmienił temat na "Jaka dziś pogoda?". Gdy czarodziej się oddalił, spojrzał na horyzont. Coś zauważył w dali. Wziął do ręki lunetę i przystawił do oka. W dali widać było złowieszcze węże morskie, wiry, sztormy, gigantyczne ośmiornice, huragany, piratów i tak dalej. Pomyślał: Nic mi się nie może stać. W końcu jestem władcą ciemności, nie? - podsumował i skierował ster właśnie w tamtym kierunku.


Poprzednia Jesteś na stronie 7.
1 2 3 4 5 6 7