Siła i rozum!
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 2. | Następna |
Błyskawiczne uderzenie smoczej łapy i jeszcze szybszy unik człowieka. Ostre pazury trafiają w skałę krzesząc snop iskier. W jednej chwili Guaróg ponawia cios. Mężczyzna mieczem zbija uderzenie, poczym potężnie, z obrotu trafia ostrzem w szyję smoka. Klinga z wielką siłą odskakuje odbita od twardej łuski bestii.
Walka tak nagle jak się zaczęła, tak się urwała. Nastąpiła wymiana osobliwych spojrzeń i człowiek odezwał się ze śmiechem:
- Witaj Guarogu! Dobrze cię znów widzieć!
- Witaj przyjacielu, argh... znowu byłeś szybszy! Aż mi dech zaparło od twego ciosu. Cieszę się, że już jesteś, choć prawdę mówiąc spodziewałem się ciebie miesiąc temu - radośnie odrzekł smok.
- Doprawdy Guarogu? - zaśmiał się przybysz. Coś mi się wydaje, że dobrze wiedziałeś o moim spóźnieniu, nieprawdaż?
- Co, jak, skąd?
- A ... widzisz... słyszałem po drodze o tajemniczym, ciekawskim smoku, który jakieś dwa miesiące temu czegoś, a raczej kogoś intensywnie szukał w okolicy Cyrrady. Podejrzewam, że wiesz coś o tym.
Guaróg nic nie odrzekł, jedynie po minie można było poznać, że został przejrzany na wylot.
- Wiedziałeś, co się tam działo, musiałeś zrozumieć, że nie przybędę na czas kontynuował człowiek.
- Owszem przyznał smok - wiedziałem.
- To czemuś mi latający olifancie nie pomógł?
- Tylko nie olifancie, tylko nie olifancie Guaróg zarechotał ze śmiechu wiedziałem, że doskonale sobie poradzisz lilipucie! No dobrze dość o tym! Rozgość się i mów, jak sprawy stoją!
Mężczyzna usiadł i długo relacjonował swoje poczynania. Zdumiony smok wielokrotnie przerywał opowiadanie, domagając się szczegółów. Istotnie relacja była momentami tak niesamowita, że wprost niewiarygodna.
- Gdybym cię nie znał, nigdy bym w to nie uwierzył! Dobrze cię określiła podczas rady moja znajoma smoczyca Imdarilla - ciało człowieka, ale serce smoka. Wprawdzie odezwały się głosy sprzeciwu, że niby jak tak można wyrazić się o smokobójcy, ale były one nieliczne. Za to wielu podkreślało, że rzeczywiście zabiłeś kilku naszych, ale w uczciwej i szlachetnej walce. Nie bez znaczenia też było to co uczyniłeś dla mnie i wielu innych, ot choćby w Lironii. Zgodzili się bym przywiódł cię na najbliższe zebranie Wielkiej Rady.
- Jak myślisz Guarogu, jest szansa, że przystąpią do sojuszu? - spytał człowiek.
- Trudno powiedzieć. Wprawdzie wojnę popiera większość, ale przeważnie chcą to rozegrać naszymi własnymi siłami.
- To byłby wielki błąd, wiesz o tym! Tego przeciwnika nie wolno zlekceważyć! Są świetnie zorganizowani, zaprawieni w bojach. Ostatnio ściągnęli do siebie wielu doskonałych żołnierzy, herosów i magów. Słyszałem o pewnej osadzie, gdzie zgromadziło się wielu bohaterów. Muszę się tam jeszcze wnikliwie rozejrzeć. Coraz więcej krain staje po ich stronie. Jeśli zaatakujecie samotnie przegracie, a bez Was żaden sojusz nie odważy się stanąć przeciw nim. Przekonała się o tym Eracja, która tylko temu zawdzięcza swe przetrwanie, że w owym czasie była jeszcze dla nich zbyt duża do połknięcia. Jednak siły Imperium rosną z każdą chwilą.
- Wiem o tym, ale smoki są takie dumne i ufne w swą siłę! Nie bardzo chcą wchodzić w sojusze z kimkolwiek.
- Na koniec mam dla ciebie jeszcze jedną nowinę. Odwiedziłem Glardis i udało mi się nakłonić tytanów do przystąpienia do sojuszu.
- Co?!! Tylko nie tytanów - ryknął smok - między nami panuje odwieczna nienawiść!
- Nienawiść ?
- Nie rozumiesz! Tytani zawsze byli naszymi wrogami. Walczyliśmy przeciwko nim przez tysiąclecia. Nie możesz żądać byśmy teraz się z nimi bratali. Widzisz szramę na moim ramieniu? Wiesz kto mi zadał tę ranę! To piorun tego psa Atenesa mnie trafił, a ja nie miałem okazji się zemścić. Dogorywałem potem w mojej jaskini. Gdybyś właśnie nie przyszedł byłoby po mnie.
- Przyszedłem cię zabić Guarogu!
- Ale tego nie uczyniłeś! Nie byłem zdolny do walki, mogłeś mnie zwyczajnie dobić, ty jednak uratowałeś mi życie. Nie wymagaj jednak ode mnie, abym oszczędził tego tchórza Atenesa. Nigdy nie stanę z nim po jednej stronie. Kiedy go spotkam zabiję!
- Guarogu! Po pierwsze skoro ja mogłem darować ci życie, mimo iż pożarłeś mojego pradziadka, to i ty możesz spróbować dogadać się z tytanami.
- Wiesz, że nie pożarłem twego przodka. My smoki nie jemy ludzi, wasze mięso jest ohydne. Macie osobliwe poczucie humoru i przerośnięte ego przypisując nam takie zwyczaje, nie mówiąc już o skłonności do waszych dziewic. Twój pradziadek sam szukał ze mną zwady. Walczył mężnie więc uszanowałem go jako wojownika.
- Zaatakowaliście Glardis. Atenes tylko bronił miasta.
- I tak mnie nie przekonasz!
- Po drugie Guarogu, nie spotkasz już Atenesa, bo nie żyje.
- Co, jak?
- Był zdecydowanie przeciwny sojuszowi z wami, podburzał innych tytanów, groził, że opowie się po stronie barbarzyńców. Nie mogłem pozwolić by pokrzyżował nam plany. Sprowokowałem go, wyzwał mnie na pojedynek i zginął. A tytani zmienili w końcu front.
- Naprawdę to zrobiłeś? Nie mógł uwierzyć smok.
- A i owszem! Popatrz na miecz, który tu przyniosłem!
- Wyszczerbiony! Czyżby?
- Tak! To od ciosów Atenesa. Chciałbym Ci ofiarować ten miecz.
- Dzięki za twój dar, ale musisz mi opowiedzieć ze szczegółami przebieg pojedynku.
- Długo by opowiadać. Walka była zacięta, ale nie trwała długo. Kiedyś opowiem ci dokładnie, teraz nie ma na to czasu. Muszę przyznać, że dzielny to był wojownik. Szkoda, że nie chciał stanąć po naszej stronie. Gdyby teraz zdradził nasze plany nieprzyjacielowi ponieślibyśmy całkowitą klęskę. To jak pomożesz mi przekonać smoki do sojuszu?
Guaróg długo jeszcze nie dawał się przekonać.
- Nawet jeśli się zgodzę nie sądzę, że uda mi się przekonać do tego pomysłu innych.
- Właśnie dlatego to takie ważne! Nikt nie uwierzy w istnienie tego sojuszu. Kolejno wyeliminujemy popleczników Imperium wszczynając lokalne konflikty tak by nie wzbudziło to podejrzeń barbarzyńców. Na koniec wspólnie uderzymy na osamotnionych. Będą bezbronni wobec ataku z tak wielu stron.
Z wolna Guaróg zdawał się coraz bardziej ulegać argumentom człowieka. Tym bardziej, że sojusz z tytanami nie wymagał bratania się z Atenesem. Wreszcie przyznał:
- Jesteś bardzo sprytny i przekonujący hankinie. Postaram się zrobić co w mojej mocy by namówić smoki, choć nie będzie to zadanie łatwe.
- Dziękuję. O świcie muszę ruszać w dalszą drogę. Trzeba troszkę ostudzić zapędy hord barbarzyńskich, zniechęcić ewentualnych sojuszników Imperium i przeprowadzić rozpoznanie sytuacji. Niepokoi mnie zwłaszcza pewna osada na terenie wroga.
- A czemuż to?
- Wyczuwam tam obecność Wędrowca.
- Dwóch? W jednym świecie?
- Ano właśnie.
- Ciekawe co to za jeden?
- Zdaje się, że go znam. Pytanie po czyjej stronie się opowie.
- To chyba bez większego znaczenia, jeżeli nasz sojusz wypali. Cóż może jeden człowiek?
- Nie doceniasz Guarogu Wędrowców.
- Jeżeli jest podobny do ciebie, to może masz rację.
- To mag i to wybitny.
- To tak jak ty!
- No nie wiem, On jest magiem, ja wojownikiem-magiem.
- No to nie tak, jak ty! I tym lepiej.
- Powtarzam, nie doceniasz Wędrowców. Musze się z Nim rozmówić. Miejmy tylko nadzieję, że stanie po właściwej stronie, albo zachowa neutralność.
- Jak nie, to go zabijesz, tak jak Atenesa?
- Nie! Nie ma takiej potrzeby. W odróżnieniu od Atenesa nie sądzę, by był zdolny nas zdradzić, a poza tym nie mogę tego zrobić.
- Dlaczego?
- Zbyt wiele Mu zawdzięczam. W dużej mierze za Jego sprawą jestem kim jestem.
- To co zrobisz jak się sprzeciwi?
- Będziemy musieli inaczej rozstrzygnąć konflikt.
- Ciężko mi cię zrozumieć hankinie. Wydawało mi się, że jesteś całkowicie zdeterminowany i nic cię nie powstrzyma.
- Trzeba znać granicę swoich możliwości i cenę jaką jest się gotowym zapłacić za swoje dążenia. Ach, byłbym zapomniał. Będę potrzebował Gramdinga. Dziękuję, że się nim opiekowałeś od czasu mojej ostatniej wyprawy.
- Nie ma sprawy. Jak musisz zostawić coś cennego na dłuższy czas służę swoją jaskinią.
- Ano mam jednego takiego karego, ale on raczej nie będzie chciał.
- Zobaczymy.
Rozmowa toczyła się jeszcze długo. Ustalono szczegóły następnego spotkania. Na kolację były smocze kluchy. Skoro świt Gauróg odniósł na swym grzbiecie mężczyznę na polanę. Koń schował się w lesie i nie dał się namówić do jego opuszczenia dopóki smok nie odleciał. Muł natomiast nawet nie raczył zaszczycić Guaroga jednym spojrzeniem i spokojnie skubał trawę.
Mężczyzna ponownie zaprzągł muła do wozu. Poklepał konia:
- Oj Czarniawy, Czarniawy! Będę Ci musiał jakieś lokum znaleźć.
Ogier cicho zarżał.
- Nie Czarniawy, nie wracamy do Lehan.
Poprzednia | Jesteś na stronie 2. | Następna |
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 |