Zamknięci

1 2 3 4 5 6 7
Poprzednia Jesteś na stronie 2. Następna

Ocienione kąty mają to do siebie, że można się w nich ukryć, ale niewiele z nich widać. Można dobrze usłyszeć głosy samemu pozostając niezauważonym, ale nie można zobaczyć twarzy. Mysz nie dowie się, jak wygląda dziewczyna, która opierając się o chropowatą ścianę usiłowała powstrzymać rozdygotany oddech, by nikt jej nie usłyszał. Tu potrzeba stworzenia, które potrafi wspiąć się na ociekającą wilgocią ścianę i spojrzeć oświetlone dwoma płomieniami postacie z bliska. Może pająka?

Niepewny blask dwóch położonych dosyć wysoko pochodni ukazywał niskie, okute żelazem drzwi koło których stał wysoki elf. Był ubrany w tradycyjny strój, który na co większe ceremonie przywdziewali dostojnicy z jego ludu, zapewne do niedawna jeszcze olśniewający nieskazitelną bielą, teraz zaś koszmarnie brudny i podarty. Miękka materia, niegdyś lekka i zwiewna nasiąkła wilgocią i pomarszczyła się, co w połączeniu potarganymi, równie jak ona kiedyś jasnymi włosami i bardzo wysokim wzrostem ich właściciela dawało efekt wręcz komiczny. Mina elfa wyrażała jednak niezmącony spokój, dostojeństwo i obojętność oraz pogardę. Przede wszystkim pogardę.

Obok niego stał oparty o skalną ścianę człowiek. Był to słusznego wzrostu i postury wieśniak o szerokiej, czerwonej twarzy, ubrany w chłopską siermięgę. W niezbyt równo obcięte, pozlepiane z powodu rzadkiego mycia włosy wplątane były krótkie, jasne źdźbła siana. Dalej leżał na ziemi brudny, przesiąknięty wonią tytoniu i przetrawionego alkoholu człowiek, po którym na pierwszy rzut oka widać było, że nie zdążył wytrzeźwieć po ostatniej wizycie w karczmie. Najwyraźniej nie brał udziału w całym przedsięwzięciu i dostał się tu przez przypadek, wydostawszy się spod opieki zajętych walką strażników, albo po prostu został uwolniony wraz z innymi i przyłączył się do całej eskapady nieświadomie idąc przed siebie.

Na granicy padającego na tę ścianę pasa światła stał siwy starzec w długim płaszczu, jakie nosili owi mędrcy znający tajniki magii i studiujący w samotności uczone księgi aby tylko w najważniejszych momentach zaszczycać świat swą obecnością. Blada twarz i długa siwa broda budziły szacunek, szczególnie u ludzi, dla których magia i nauka były wielką, budzącą trwogę niewiadomą. Płaszcz starca również był podarty i mokry, ale tylko na dole. Widać było, że starzec umiał sobie poradzić nawet w takim miejscu jak to.

Po drugiej stronie, w pobliżu elfa stała ciemnowłosa, ubrana po wojskowemu dziewczyna. Oczywiście nie miała przy sobie broni, a jej zbroja była niekompletna, jednak jakimś cudem ubranie, które miała na sobie było całe, choć mocno już zużyte. Ciemne spodnie, szeroki pas od którego zapewne kiedyś przytroczony był miecz i wysokie buty wskazywały na to, iż właścicielka tego stroju należała do któregoś z rozwiązanych pułków piechoty albo lekkiej jazdy. Na drobnej twarzy malowała się podejrzliwość i nieprzystępność. Więcej o jej wyglądzie nie można było powiedzieć, gdyż stała niemal tuż przy ścianie, ginącej w ciemności. W mroku, do którego nie sięgał blask pochodni też ktoś stał, jednak pozostawał niewidoczny.

Pod oświetloną częścią ściany siedziały jeszcze dwie postacie: pulchna, ruda chłopka i drobna, blada dziewczyna o wielkich, czerwonych od płaczu oczach. Kobieta tuliła ją i bezskutecznie usiłowała uspokoić. Jedno spojrzenie w wilgotne oczy dziewczyny wystarczyło, by postawić diagnozę- nie wiedziała, gdzie się znajduje ani co się z nią dzieje. Dziwny stan, kiedy ciało rośnie, dojrzewa, starzeje się, ale umysł nie rozwija się wraz z nim dotyka ludzi rzadko, ale jednak. Dziewczyna wodziła po wilgotnym pomieszczeniu i obcych twarzach obłąkanym wzrokiem i płakała. Rudowłosa wieśniaczka, stanowiąca z tą chudą, zalaną łzami postacią dziwny kontrast, gładziła ją po jasnej głowie, starając się odsunąć ją od mokrej skalnej ściany.

Pomieszczenie, w którym się znajdowali przypominało jaskinię albo korytarz. Wysoki sufit ginął w nieosiągalnym dla światła pochodni mroku, w ciemnościach pogrążone były też kąty i załomy w nierównych skalnych ścianach, w których kryły się pająki i strach pomyśleć, co jeszcze. Za podłogę również służyła lita skała, mokra od cieknącej po ścianach wody. Wnętrze było wypełnione chłodnym, wilgotnym i niosącym ze sobą przypominający zgniliznę zapach powietrzem, które wpadało tu przez prowadzący jakby do dalszej części korytarza, również tonący w ciemnościach wykuty w skale otwór. Na to przejście nie patrzył nikt z obecnych, wszyscy udawali, że go nie ma. Jakby za nim czaiła się groza jeszcze większa, niż widmo śmierci w tej przypominającej grobowiec sali.


Poprzednia Jesteś na stronie 2. Następna
1 2 3 4 5 6 7