Zamknięci
1 2 3 4 5 6 7 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 5. | Następna |
-No i co?- ktoś rzucił to pytanie, żeby przerwać ciszę, ale cisza trwała uparcie, bo nikt nie umiał na nie odpowiedzieć.
-Czegoś się dowiedzieliśmy?- parsknął śmiechem elf. Nie, nie dowiedzieli się właściwie niczego, choć opowiedzieli tę historię dokładnie i ze szczegółami, uzupełniając się wzajemnie.
-Ja tam się dowiedziałem- rzekł rolnik- teraz widzę dokładnie, że ktoś nas wystawił. Ci z przodu mogli przybiec, bo coś słyszeli, ale ci z tyłu czekali na nas.
-Może jednak zamiast gdybać, kto zdradził, zastanowić się, jak stąd wyjść- usłyszeli. Głos był znajomy, ale brzmiał jakoś inaczej. Pijak zdążył już nieco wytrzeźwieć ale jeszcze nie na tyle, by czuć skutki uboczne w postaci kaca.
-Schlany byłeś jak świnia- rzuciła w jego stronę wojowniczka- więc nie wiesz jeszcze, że stąd się wyjść nie da.
-A tamtędy?- wskazał na czerniejący w skale otwór. Czarnowłosa spojrzała na niego już nie jak na wieprza, tylko jak na wariata.
-Tam jest Komnata Królów- przypomniała.
-No to co?- nie dawał za wygraną pijak. Mówił całkiem spokojnie, choć wszyscy brali jego słowa za spowodowany przepiciem bełkot- Naprawdę uważacie, że tam straszy albo coś? Że dobre stare trupy wyjdą z trumien i was pozjadają jak tam wejdziecie? Co za bzdura!
-To nie bzdura. Jak w ogóle można tak mówić?- krzyknęła z przerażeniem ruda.
-A są jakieś dowody, że tam coś mieszka? Głupie legendy, bujdy i tyle- machnął ręką pijak.
-Co nie zmienia faktu, że przez Komnatę Królów nie wyjdziemy na wolność- odezwał się starzec rzeczowo- To tylko krypta z trumnami, za nią nic nie ma- dodał. Ten argument zakończył dyskusję. Pijak spuścił głowę.
-Trumny, cholera- mamrotał pod nosem rolnik- Ci to mają dobrze, nażarli się za życia i jeszcze w złocie sobie leżą, a my tu zdechniemy w przedsionku ich grobowca jak psy. Złodziejom to się zawsze powodziło.
-Jakim znowu złodziejom, pomieszało ci się we łbie do reszty- ofuknęła go ruda.
-Milcz, babo! Sam wiem najlepiej, co to za jedni! Zawsze tak było, w powozach się wozili, w złocie tarzali, wojny se prowadzili a ty haruj człowieku i płać podatki i dzieci do wojska wysyłaj jak trzeba, bo się same rwą, zamiast w gospodarstwie pomagać, i milcz! Złodzieje i tyle!- krzyczał, szczęśliwy, że nagromadzona w nim wściekłość i rozpacz wreszcie mogła znaleźć ujście. Wojowniczka uniosła rękę i wskazała na drzwi.
-ONI też tak mówili. I właśnie dlatego tu jesteśmy.
-Co też...- zaczął rolnik, ale przerwał mu starzec.
-Może by tak zakończyć tę jałową dyskusję?- zapytał spokojnie. Czarnowłosa odwróciła się w jego stronę. Jej oczy zwęziły się.
-A co twoim zdaniem nie jest jałowe?- syknęła.
-Milczenie, dziecko- rzekł z takim samym niewzruszonym spokojem.
-Mądryś, staruszku- rzekła nie spuszczając zeń groźnego spojrzenia- za mądryś. Ciekawe, skąd tyle wiesz o tej świątyni i o tym więzieniu zarazem. Może nam o tym opowiesz? Wielce jesteśmy ciekawi, skąd wiedziałeś, kiedy po ciebie przyjdą, kiedy zmienia się warta i skąd znałeś te wszystkie sekretne przejścia. W końcu oni też musieli je znać, skoro znaleźli się za nami. A może powiesz, że tam czekali przyczajeni w końcu korytarza, hę? Trzy tuziny żołnierzy, albo i więcej? Tak po prostu wtopili się w ścianę?
-Nie wiem, czy się wtopili- starzec zmienił się na twarzy. Widać było, że za wszelką cenę chce zachować pozory chłodnego, spokojnego mędrca i zdusić ogarniający go strach- Całe życie studiowałem księgi, między innymi historię i architekturę, a ta świątynia fascynowała mnie od lat...
-Nie próbuj ze mną w ten sposób- wojowniczka przypominała gotującego się do skoku rysia- Kapłani tej świątyni zazdrośnie strzegli swoich sekretów i nie opisywali planu świątyni w żadnej księdze!
-O, w takiej dostępnej dla wszystkich na pewno nie!- uniósł się starzec- Ale niektórzy mają inne prawa jeśli chodzi o dostęp do informacji.
-Na pewno- oczy czarnowłosej zwęziły się jeszcze bardziej. Rękę odruchowo trzymała w okolicy lewego biodra, choć miecza tam rzecz jasna nie było. Ruda mocniej przytuliła dziewczynę pod ścianą. Wydawało się, że nic już nie rozładuje napięcia. I wtedy usłyszeli dźwięczny, choć sarkastyczny śmiech. Elf eksponował swoje piękne zęby.
-No, dalej- rzekł ironicznie, nie przestając się śmiać- pozabijajcie się. Będzie niezła zabawa.
-Nie odzywaj się, nie o ciebie idzie- syknęła wojowniczka patrząc na niego wrogo.
-Pewnie, że nie o mnie- odrzekł elf z pogardą w głosie- tylko ludzie tak skaczą sobie do oczu bez powodu. I oskarżają się wzajemnie, kiedy nic już nie mogą zrobić. No, dalej, przegrany żołnierzu w spódnicy, zabij tego starca, żeby dać ujście swojej wściekłości i bezsilności. Masz dość siły: możesz rozbić mu głowę o skałę, może ci ulży. A ja sobie popatrzę. Wszyscy sobie popatrzymy.
-Takiś mądry?- odparła nieco ciszej i mniej już pewnie- Na pewno świetnie się bawisz. Twoja piękna i dumna rasa, która jest już na zawsze przegrana i ratuje się wzgardą dla ludzi i ogólnie wszystkich nieelfich rodzajów nie miewa kłótni? Nie ma wśród was zdrajców?
-Zdrajcy są wszędzie- elf zbladł i jego mina stała się mniej sarkastyczna, ale za to więcej było w niej teraz dumy i godności- ale nie szuka się ich na siłę. Znalezienie kozła ofiarnego i zabicie go, żeby się lepiej poczuć, albo osiągnąć jakiś polityczny cel to domena ludzi.
-Na pewno?- pytanie to dobiegło z mrocznego kąta sali i zawisło ciężko w wilgotnym powietrzu.
-Na pewno- rzekł w końcu elf. Jego piękna twarz była teraz jeszcze bardziej blada, tak bardzo, że gdyby nie ciepłe światło pochodni można by go wziąć za powstałego z grobu upiora, ducha w brudnej i potarganej szacie, którego oczy zachowały jeszcze resztkę płynącej z przekonania o własnej wyższości dumy, ale już gdzieś z ich dna wypływał wyraz szaleństwa, jakie daje tylko głód, zimno, zmęczenie i strach. Przede wszystkim strach. Elfy dumne są piękne jak żadna inna rasa na świecie. Elfy, które się boją, to jeden z najokropniejszych widoków. To upadek z najwyższego szczytu.
Ale to trwało krótko. Już po chwili elf opanował się i jego twarz znów przybrała zacięty, nieco pogardliwy wyraz.
Stojący w cieniu osobnik roześmiał się, a śmiech miał straszny. Chropowaty, niski, przenikający drżeniem aż do wnętrza duszy. Śmiech króla, żebraka i kata jednocześnie. Ruda znów mocniej przytuliła młodą dziewczynę, ale ta o dziwno właśnie w tym momencie przestała sprawiać wrażenie wystraszonej. Spoglądała w stronę cienia z jakąś dziwną ufnością. Milczenie przerwała wojowniczka.
-A ty?- spytała, przełykając ślinę- Skąd się tu właściwie wziąłeś? Nie pamiętam, żebym cię uwalniała.
-Pamięć jest zawodna, jak to powiedział jakiśtam mędrzec- odrzekł cień spokojnie.
-Aaa...- zaczął rolnik niepewnie- za co właściwie siedzisz?
-A za co wy siedzicie?- odpowiedział pytaniem cień.
-Ja? Dzieci chciałem mieć czym karmić!- krzyknął rolnik- Cały majątek chcieli mi zabrać, prawie połowę zbiorów, mówili że wojna i tego ale czym ja rodzinę nakarmię jak zima przyjdzie i przednówek nie dam!- wykrzyczał jednym tchem, po czym powiódł wzrokiem po obecnych.
-Ja wiadomo za co. Elf też, za sam wygląd można powiedzieć- rzekła wojowniczka- Staruch to podejrzewam za wymądrzanie się- tu spojrzała na starca wrogo- tego tu- wskazała na pijaka- zgarnęli pewnie w jakiejś karczmie albo od płotem. Te dwie nie wiem, ale też pewnie nie mają nic do ukrycia. A ty?
-Chcecie wiedzieć, kim jestem? Dobrze. Jestem złodziejem.
-I za to niby tu siedzisz?
-Nie. Nie za to. Siedzę za śmierć.
-Bogowie!- krzyknęła ruda- Morderca!
-Za czyją śmierć, jeśli wolno- drążyła dalej czarnowłosa
-Króla Femilana III!- roześmiał się cień. Ruda wydała okrzyk pełen zgrozy.
-Królobójca!
-Aleś ty głupia!- skarcił ją rolnik- To nawet ja wiem, że ten król nie żyje dawno.
-Owszem- potwierdziła wojowniczka- jakieś trzysta lat. On się z nas po prostu nabija.
-A tak, nabijam się- śmiał się dalej cień- Bo jesteście wszyscy głupcami i tylko tego jesteście warci- dodał z sarkazmem.
-To nie powiesz nam, kogo zabiłeś?- spytała niepewnie ruda
-Nie- odrzekł spokojnie.
-Mniejsza o to- powiedziała czarnowłosa. Jej twarz znów przybrała wyraz drapieżnego zwierzęcia gotującego się do walki- Ważne, skąd się tu wziął. Ja cię nie uwalniałam. Nie było cię z nami w tym cholernym korytarzu. Nie ważne kim jesteś, mnie ciekawi, co tu robisz.
-Słucham was- odrzekł cień niewzruszony- i śmieję się. Oto, co robię.
-Chyba chcesz mnie zdenerwować- wojowniczka znów odruchowo sięgnęła do lewego biodra- Ktoś nas zdradził, a ciebie z nami nie było. Skoro jesteś taki odważny, to czemu się chowasz. pokaż twarz, błaźnie! Wyjdź z cienia!
Ciemność nadal trwała nieporuszona, jakby szydząc z rzuconego jej wyzwania. Z mroku nie dochodził żaden dźwięk. Nie padła żadna odpowiedź. Panujący na sali półmrok zdawał się gęstnieć coraz bardziej.
-Wyjdź z cienia- powtórzyła wojowniczka groźnie. Wszyscy czekali w napięciu. Prawie wszyscy. Obłąkana dziewczyna poruszyła się, wyrwała z objęć rudej i na kolanach przeszła na środek sali, wyciągając ręce w górę i mówiąc niezrozumiałe słowa. Zrazu mówiła cicho, potem jej głos przechodził w krzyk, spomiędzy pojedynczych wyrazów wymykały się dziwne dźwięki.
-Widziałam!- szeptała- Widziałam jak żołnierze krwi szli przez spalone miasta, jak królowie upadali jeden po drugim, jak ich korony spływały krwią, a krew ich była czarna jak smoła, i niebo zakryło się chmurami burzy, by nie patrzeć na zło, które zaległo świat! Widziałam jak płomień północy roziskrzył się na czerwono i zaszło słońce hiacyntów, strzeżcie się!
-Co ona bredzi?- mruknęła wojowniczka.
-Znowu! Przestań, och!- lamentowała rudowłosa, ale nie powstrzymywała dziewczyny. Widocznie było to niemożliwe. Sala stawała się coraz ciemniejsza.
-Przepowiada upadek naszych drogich sąsiadów- ozwał się starzec- Płomień północy to przetłumaczona nazwa ich stolicy, a hiacynt to symbol ich dynastii...
-Dziękujemy za tę lekcje historii- parsknęła wojowniczka- Bardzo pouczające, tylko to miasto nie upadnie nigdy. Mają dwa razy tyle wojska, co nasi rewolucjoniści i o wiele lepiej wyszkolonych żołnierzy.
-Widziałam jak ludzi o wyschniętych sercach zamknięto w jaskini ciemności, widziałam jak spadł na nich mrok, strzeżcie się!- ciągnęła dziewczyna coraz głośniej- Ci o małych sercach zostaną zgładzeni, spadnie na nich gniew demonów i umrą w mękach, kto wierzy, ten ocali życie!- to zamilkła nagle i upadła na ziemię. Ruda rzuciła się w jej stronę.
-No, to już wiemy, za co siedzi młoda- skwitowała czarnowłosa.
Nagle całą salę ogarnęły nieprzeniknione ciemności. Pochodnie dopaliły się ostatecznie. Teraz wszystko pochłonął mrok.
Poprzednia | Jesteś na stronie 5. | Następna |
1 2 3 4 5 6 7 |