Historia Pewnego Wędrowca
1 2 3 4 5 6 7 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 4. | Następna |
- Stać! EfBiAj! - krzyknął mężczyzna machając jak opętany niewielkim zwitkiem papieru.
- Ke? - Alavander spojrzał w oczy urzędnikowi.
Urzędnik zmieszał się.
- No... EfBiAj... Ewentualną fobię Bij iguaną Albo jamnikiem...
- Jamnikiem? O co tu tak właściwie chodzi?
- No... - urzędnik zaczął wywijać młynek kciukami. - Podobno gdzieś tu się kręci dziewczynka...
- A co w tym dziwnego? Dziewczynki zazwyczaj się kręcą...
- Z zapałkami?
- A to już nieco dziwne... Podpalaczka?
- Nieee... Jeździ na koniku na biegunach... Z sójką.
Alavander wstał i otrzepał szatę.
- Z sójką?
- Tak... Mówi, że wybiera się za morze.
- Sójka?
- Mhm...
- A w sumie, co to ma wspólnego z zatrzymaniem nas?
- Dużo... Przecież mogliście być wilkiem w owczej skórze... Albo Prosiakiem...
- Ale nie jesteśmy. Więc już pójdziemy... - Alavander cofnął się o kilka kroków. Urzędnik złapał go za ramię.
- Nieee... Teraz pójdziecie do miasta... - spojrzał mściwie na Alavandera - Ze mną - dodał po chwili.
* * *
Puzon popadł w depresję. Od ostatniego spotkania z Odkurzaczem stał się apatyczny i mrukliwy... I jeszcze ten głupi urzędnik...
//Cyyyt...// - zacytał Puzon w swoim ukrytym świecie.
- Cytcyt... - zacytał świerszcz, który nie wiadomo jak znalazł się w klatkowozie.
Klatkowóz był to duży wóz, który z tyłu doczepioną miał małą, ciasną klatkę. Tą klatką przewożono zazwyczaj złodziei, zabójców i tym podobnych typów spod ciemnej gwiazdy. Puzon westchnął. Jego życie w ciągu zaledwie kilku godzin odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni...
Klatkowóz zatrzymał się. Ktoś przebiegł pod kołami śmiejąc się złowieszczo.
Był to Prosiak.
* * *
Prosiak urodził się w gospodarstwie ubogiego farmera. Podczas porodu nastąpiły jednak pewne komplikacje i maciora umarła. Cóż, zdarza się. Młody, skazany na samotne życie, został wychowany przez ludzi. Niewiadomo, jak do tego doszło, ale Prosiak nagle zaczął mówić. Niestety, to też się zdarza. Bo kto niby mówią, że prosiaki nie gadają?
Farmerzy, po konsultacji z okolicznym kapłanem jednogłośnie uznali, że Prosiak w rzeczywistości jest kolejnym wcieleniem demona Ongu-Bongu. W ostatniej chwili uciekł od śmierci, którą chcieli sprowadzić na niego ludzie. I tak, po długiej wędrówce trafił w okolice Antagarii. Cóż, takie nieszczęścia też się zdarzają.
Poprzednia | Jesteś na stronie 4. | Następna |
1 2 3 4 5 6 7 |