Historia Pewnego Wędrowca

1 2 3 4 5 6 7
Poprzednia Jesteś na stronie 5. Następna

Rion rozejrzał się po gospodzie, która właśnie na niego spadła. Nie przypominała gospody. Bardziej oberżę. Ale może właśnie miała to być oberża? Rion wygrzebał się z dziury, którą zrobił głową, gdy budynek spadł na niego. Poprawił szatę. Rozbicie desek głową nie było niczym specjalnym dla mnicha, który pół swego życia przepił w gospodach i karczmach...

W koło kręciło się pełno ludzi. Przeróżnych ludzi. Brodaty wędrowiec w brudnych szatach czyszczący zardzewiałe Grabie, lisz w granatowym kapturze dłubiący kozikiem w stoliku, przy którym siedział...
Młoda elfka uderzała zawzięcie wałkiem tajemniczo bladego mężczyznę. Nie był on elfem - to było pewne. Człowiekiem też nie...
- Nie bij biednego ćwierćelfa! - krzyczał schylając się, by ominąć wałek.

- Będę biła! Jesteś moim mężem, Parmerusie! Natychmiast przynieś kilka kur od sąsiada! - wrzeszczała elfka. Mężczyzna zaczął uciekać na zaplecze, z którego miał wyjść do kurnika. Drzwi otworzyły się tuż przed nosem ćwierćelfa, uderzając o ścianę i zrzucając karteczkę z napisem "Zaplecze Zakamarka. Wstęp tylko dla personelu.". W drzwiach stała dziwna postać. Sylwetka jak u elfa, smukła. Uszu nie było wcale, jednak istota dokładnie słyszała, jak sapał ze strachu cofając się powoli. Jej wielkie czarne oczy pozbawione źrenic spoglądały przenikliwe na przestraszoną ofiarę. Istota ruszyła powoli za Parmerusem nie spuszczając go z oka. Był już na odległość ręki, gdy uderzył o coś z tyłu. Natychmiast się obrócił.

Stała za nim srebrnowłosa elfka o demonicznym wzroku i mściwym wyrazie twarzy. Podrzucała w rękach coś, co wyglądało na butelkę rumu.
- Yo ho, siostro... - zaczęła powoli rzucając butelkę do istoty z tyłu. Parmerus spojrzał na nią. Teraz już widział dokładnie, że jest płci żeńskiej. - Dawno cię nie było, Al...

- A jakże, yo ho... - istota nazwana Al odkorkowała butlę i pociągnęła zdrowy łyk. Potem drugi. I trzeci. Rzuciła pustą butelkę za siebie. Zakołysała się trochę i zaczęła śpiewać nie do końca przyzwoite piosenki.

- Ech, kiedyś potrzebowała pięciu butelek, żeby się upić... Wychodzi z formy, a szkoda... - Julia - żona Parmerusa podeszła do Al, która leżała już na ziemi. Złapała ją razem ze Srebrnowłosą. Potrząsnęły nią ochoczo, po czym puściły. Istota znów upadła na podłogę. Po chwili wstała, spojrzała najpierw na swe towarzyszki. Potem wszystkie spojrzały na Parmerusa.

- Eee, to może ja już pójdę po te kury... - powiedział szybko wycofując się. Trzy kobiety spojrzały na siebie, po czym krzyknęły hurem:

- DO SKRZYNI Z PARMERUSEM!

* * *

- A umrzyk? - zapytała Srebrnowłosa.

- Zaraz się znajdzie... - Julia przeszła się po Zakamarku. Doszła do stolika, przy którym pewien lisz wydłubywał dziury w blacie. Julia uśmiechnęła się diabelsko, po czym złapała oszołomioną istotę i pociągnęła za sobą. - Umrzyk, yo ho, jest, Siostry.

Lisz natychmiast zaczął się wyrywać. Siostry złapały go i upchnęły w skrzyni. Teraz rzuciły się na Parmerusa, który już przechodził przez drzwi na zaplecze. Gdy tylko zobaczył je, puścił się biegiem. Cała czwórka znikła w ciemnym zapleczu...

Tym czasem lisz wykorzystał sytuację. Podniósł wieko skrzyni i uciekł z prędkością światła. Rion przyglądał się temu widowisku z nieco zdziwioną miną... Podszedł bliżej skrzyni. Spojrzał do środka...

Skrzynia była zarośnięta mchem i grzybami. Spojrzał głębiej. Wpadł do środka. Wieko zamknęło się...

* * *

Miłośniczki Rumu wróciły niosąc obezwładnionego Parmerusa. Otworzyły skrzynię.
- O matko...

- Jak to się stało?

- Ależ to genialne...

Tam, gdzie jeszcze niedawno siedział lisz, teraz spał mężczyzna.
- Hmmm... To na pewno za sprawą magiczności skrzyni... Zaszła jakaś mutacja, czy coś... - zaczęła nieśmiało Srebrnowłosa. - Przynajmniej tak sądzę...

- A może by tak zrobić krzyżówkę... - Al spojrzała na małego, białego kota, który jeździł po ladzie. - Kot i umrzyk?

* * *

Ze względu na ogólnodostępność tego opowiadania ta część została pominięta.

* * *

Miłośniczki otworzyły skrzynię. Kot spał spokojnie odwrócony plecami do Riona.
- Jak myślicie, już po wszystkim?

- Możliwe...

- A kto tu jest samicą?

Siostry spojrzały na kota. Potem na Riona.
- Hmmm... Ciężko to stwierdzić...

- Chyba on, co? - Al wskazała na Riona.

- Całkiem możliwe, ten drugi to raczej sałata...

- Hmmm... A my przypadkiem nie wkładałyśmy tu kota?


Poprzednia Jesteś na stronie 5. Następna
1 2 3 4 5 6 7