Perypetie małżeńskie niejakiego księcia Ornald

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
Poprzednia Jesteś na stronie 5. Następna

    Kilka turlających się po podłodze pereł było niezłym powodem do powszechnej bijatyki. Co prawda, na ślub ludzie przyszli nieuzbrojeni, ale radzili sobie, jak mogli. W walce nie wzięło udziału tylko kilka osób: książę i baron, gdyż akurat byli zadeptywani przez chciwy tłum, oraz pan Dornoz, który miał inne rzeczy do roboty.

-Synu, leć po pana Knossera, przedsiębiorcę pogrzebowego, jeśli się tu zjawi przed konkurencją, to nam trochę odpali z zysku! - rudowłosy chłopak o nieciekawym wyrazie twarzy i dużej ilości piegów podążył w stronę wyjścia, starając się unikać walczących. Dornoz tymczasem schował do torby pergamin zatytułowany "Akt ślubu", wyjął pęk innych, zatytułowanych "Akt zgonu", rozejrzał się i zaczął wypełniać.

    Na widok Teroka walczącego z jakimś kupcem, w pole "przyczyna zgonu" wpisał: "wielokrotne uderzenie tępym narzędziem (harfa) w głowę". Następnie zapatrzył się na Strażnika księcia, który jako jedyny miał broń i robił z niej użytek, próbując wydobyć swego pana spod rozjuszonego tłumu. "Dekapitacja", "rana cięta klatki piersiowej", "rana kłuta czoła" - Dornoz powoli przestawał nadążać za Strażnikiem, który walczył równie skutecznie, co efektownie - salta, piruety i inne osobliwe elementy choreograficzne przydatne w walce na miecze były u niego na porządku dziennym. Cud, że jeszcze sam się przypadkiem nie zakłuł, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, iż walczył dwoma mieczami naraz. Jednak wypadki chodzą po ludziach i można było zaobserwować, jak Strażnik potyka się o jakiegoś leżącego i dołącza do deptanych. Piszący odetchnął z ulgą i zanotował "wgniecenie klatki piersiowej", gdyż bard zawzięcie po kimś skakał. Potem zapisał parę przypadków uduszeń, ale impreza miała się już ku końcowi, gdyż straż miejska wreszcie zdecydowała się zakończyć zamieszki.


Poprzednia Jesteś na stronie 5. Następna
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14