Perypetie małżeńskie niejakiego księcia Ornald
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 13. | Następna |
Mieszkańcy Torgostu mieli urozmaicone popołudnie - przez główną bramę wbiegł koń wiozący narzeczoną księcia razem z porywaczem, a tuż za nim pędził dziki osioł z wrzeszczącym barbarzyńcą na grzbiecie. Wartownicy nawet nie raczyli zareagować (mieli ważniejsze sprawy na głowie, jak na przykład przelewanie płynów z różnorodnych pojemników do własnych żołądków). Dźwięki wydawane przez osła mogły spowodować ból uszu u każdego, a w połączeniu ze śpieworykiem Teroka, tworzyły niepowtarzalną kombinację szoku i przerażenia wśród obywateli. Pieśń jego wzbudzała strach samym swym istnieniem, a także tym, że mogła jeszcze chwilę potrwać. A brzmiała ona tak:
Ośle dzielny, gnaj!
Gnaj przez cały kraj!
Gdy dotrzesz na skraj,
To z powrotem gnaj!
-I-oooo! I-oooooo! I-oooooooo!!! - wtórował osioł.
W chwilę po przejściu owego dźwiękowego kataklizmu ulicami przegalopowało kilkudziesięciu konnych, z księciem i baronem na czele, a następnie spóźnieni już o dobre kilkanaście minut piechurzy. Jako ostatni przybyli: Pierwszy, jego giermek, oraz Antek, wszyscy na jednym rumaku, który co chwila któregoś z nich zrzucał.
Koń złoczyńcy już ledwo dyszał, i nie miał najmniejszych szans z niesamowicie umotywowanym osłem. Bandyta zeskoczył z wierzchowca tuż przed świątynią Akracha i wbiegł do środka. Po krótkiej chwili znalazł się tam również Terok, ale zobaczył jedynie nieprzytomną baronównę leżącą na podłodze. Ani śladu porywacza.
-Otoczyć świątynię! - wrzasnął baron, wbiegając do środka.
-Otoczyć świątynię! - zawtórował książę.
Wojacy wybiegli na zewnątrz, aby wypełnić polecenia swych władców. Wydawałoby się, że nie ma prostszego zadania niż otoczenie budynku. Żołnierze udowodnili, iż graniczy to z niemożliwym. Niektórzy wsiedli na konie, które zostawili przed świątynią, a pozostali postanowili otaczać na piechotę. Oczywiście, część pobiegła w lewo, a część w prawo, tak więc biegnący z przeciwnych stron ludzie zderzali się ze sobą, a konni tratowali pieszych, przy okazji usiłując nie wpaść na siebie nawzajem.
Tymczasem książę, baron i ich świty przeszukiwali świątynię, przy wydatnej pomocy piechurów, którzy zjawiali się w niewielkich grupkach i zajmowali miejsca siedzące, dysząc po forsownym biegu. Pierwszy Mag natomiast zajął się baronówną.
-Panie, on ją czymś odurzył! Tak na moje oko to biedaczka nic nie pamięta!
-Jesteś pewien? Jeśli tak to możemy od razu odprawić ślub! Co pan na to, baronie?
-Ależ oczywiście! Państwo młodzi są, goście są, arcykapłan pewnie też się gdzieś tu kręci...
-Bard też jest! - odezwał się Terok
-I bardzo dobrze! Teraz tylko ją ocućcie i zaczynamy ceremonię! Magu, rzuć jakiś czar czy coś, jeśli ona nic nie pamięta to powiemy jej, że zasłabła na chwilę i tyle! Tylko tym razem trzeba przygotować się na wszelkie niespodzianki! I sprowadźcie tego nato... noto...
- Kogoś-kto-przychodzi-gdy-ktoś-się-rodzi-żeni-lub-umiera? - podsunął książę.
-Właśnie!
Poprzednia | Jesteś na stronie 13. | Następna |
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 |