Perypetie małżeńskie niejakiego księcia Ornald
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 9. | Następna |
Obóz bandytów był duży - kilkadziesiąt namiotów, nawet kilka drewnianych chatek. Cała polana roiła się od zbójów - każdy obowiązkowo w czarnym płaszczu z kapturem.
-Sami nie damy im rady. - rzekł Strażnik - Trzeba wezwać pomoc. Antek, znasz jakiś magiczny sposób komunikacji, czy coś?
-Znam... - Mag wyciągnął z kieszeni małego, białego i lekko podduszonego gołębia, z innej kieszeni wyciągnął karteczkę, coś nabazgrał ołówkiem (wyciągniętym z jeszcze innej kieszeni), przypiął papier do nogi ptaka i go wypuścił.
-Napisałeś, gdzie jesteśmy?!
-Gołąb ich przyprowadzi.
-Jeśli coś go nie zje po drodze!
*
Zapadła kolejna noc.
-Mam nadzieję, że te posiłki szybko się zjawią, jak do południa nie zwrócimy baronówny to będzie źle!
*
Już zbliżał się ranek, gdy usłyszeli tętent koni. Po chwili ujrzeli dziesięciu kawalerzystów, prowadzonych przez białego gołębia. Ptak doleciał do nich i upadł na ziemię. Mag go podniósł i schował do kieszeni.
-Jesteśmy Pierwszą Chorągwią Konną. Pierwszy jestem - przedstawił się dowódca oddziału. - To są: Drugi, Trzeci, Czwarty, Piąty, Szósty, Siódmy, Ósmy, Dziewiąty i Dziesiąty. - po kolei wskazywał swoich towarzyszy, z których każdy miał namalowaną cyfrę na zbroi. - Teraz zaczekamy na zakonnice i napijemy się kawy.
-Że co?! - zapytał Strażnik - Macie uratować narzeczoną naszego władcy z rąk zbójców, a wy się zajmujecie kawą? I zakonnicami?!
-No jak to, kawaleria ma nie pić kawy?! A zakonnice nie mają iść za konnicą?! A poza tym, co tu tak śmierdzi? Dziesiąty, czy to ty tak śmierdzisz?
-Ja sobie wypraszam! - warknął Dziesiąty - To, że jestem ghulem, wcale nie znaczy, że śmierdzę! - To mówiąc, dobył miecza i chciał zsiąść z konia, ale stopa utkwiła mu w strzemieniu. - Aaargh! - zajęczał, upadając na ziemię bez stopy.
Wtem nadjechały zakonnice. Wbrew oczekiwaniom, nie były to członkinie zakonu żeńskiego, lecz giermkowie na osiołkach. Chłopak z numerem dziesięć wyhaftowanym na wamsie wyjął igłę, nici, i jął przyszywać ghulowi stopę. Pozostali zajęli się zaparzaniem kawy dla kawalerzystów.
-Zakonnica Jeden, dawaj posiłki! - zawołał Pierwszy. Giermek podał mu spory pakunek. - Chcieliście posiłki to macie: dwa bochenki chleba, szynka, nawet trochę ciastek...
-Dziękuję bardzo. - jęknął Strażnik - A teraz może pomożecie nam uratować baronównę z pobliskiego obozu złoczyńców?
-A skąd wiecie, że tam jest? - Strażnik wskazał na przywiązanego do drzewa bandytę - Aha, właśnie miałem się spytać, co robi ten człowiek przywiązany do drzewa.
-Nie widzisz, że stoi? - zapytał Drugi.
-Siedź cicho! Atakujemy o wschodzie słońca, żeby nam ładnie zbroje błyszczały!
Poprzednia | Jesteś na stronie 9. | Następna |
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 |