Bełkot Szaleńca
1 2 3 4 5 6 7 8 | ||
Jesteś na stronie 1. | Następna |
Była noc. Na skraju lasu, na zupełnym odludziu stał stary, opuszczony dom. Niebo co jakiś pogrzmiewało, jakby chciało ostrzec wszystkich, iż wychodzenie na dwór bez kurtki i parasola może być tragiczne w skutkach.
Dom był drewniany i wielki, ale od lat nikt w nim nie zamieszkiwał. Cóż podkusiło naszego bohatera (lub bohaterkę?), by tam wkroczyć. Nie wiemy. Możliwe, że to młoda, piękna i atrakcyjna panna w szpilkach żądna wrażeń jak na koncercie swej ulubionej piosenkarki. Niewykluczone, iż to starszy pan, który zabłądził podczas wycieczki o partyzantach ukrywających się w tych lasach i postanowił schronić się przed deszczem. A może jest to po prostu małe dziecko, które założyło się z kolegami, że wejdzie do opuszczonego domu. Tego na chwilę obecną nie wiemy.
Drzwi otworzyły się. Drewno nie pierwszej już jakości pachniało wyjątkowo ciekawie. Bohater (a może bohaterka, cały czas nie wiemy czy ma spodnie, czy spódnicę) zaczął rozglądać się po domu. I wtedy coś huknęło. Drzwi zatrzasnęły się gwałtownie o framugę. Przez okno wpadał blask księżyca, a gdzieś w oddali zawył wilk (albo pies, któremu gospodarz zapomniał dać michę z karmą). Naszej postaci serce zaczęło bić szybciej. Wiadomo, że to właśnie w trakcie pełni budzą się do życia wilkołaki. Bohater (-ka) wślizgnął się do kuchni. Znanym faktem jest, iż czekolada pozwala zabić każdą nerwową sytuację. Niestety, prócz spleśniałego chleba nie było tam niczego do spożycia. W sumie, należy dziękować niebiosom, iż ostatni mieszkaniec tego domu nie pijał kawy – ten stary kombatant lub ta piękna panna (ewentualnie dziecko) z pewnością padliby trupem po jej wypiciu. Nagle dało się słyszeć czyjeś kroki. A następnie – kolejny huk. To silny podmuch wiatru zamknął okno. Przerażony bohater (albo bohaterka) pobiegł do następnego pokoju. Na stoliku stała świeczka, a obok stare pudełko z zapałkami. Niedługo później lekkie światło zaczęło rozjaśniać mrok domu. Był on naprawdę stary, pełno w nim pajęczyn, gratów, szpargałów. Mieszkańcem tego domostwa z pewnością był ułan lub coś w ten deseń – szabelka na ścianie, zdjęcie rotmistrza, rewolwer… Rewolwer na podłodze. Bohater lub bohaterka zajrzała za fotel – i widok, jaki zastał zmroził jemu (jej) krew w żyłach. Znalazła tam szkielet i resztki munduru. Fakt, po takim czasie szczątki musiały się rozłożyć, więc najgorszy widok i tak bohater (lub bohaterka) miał (-a) za sobą. Nagle świeczka zgasła… Nie ma już więcej zapałek, a kroki czyjejś postaci (zapewne Złego) znów słychać. Wyraźniej… Przerażony nieproszony gość wsunął się do następnego pomieszczenia – prawdopodobnie (ciemno było) łazienki. Niestety, ostrze czerwonego szwajcarskiego scyzoryka dotknęło gardła biednego pana lub dziewczynki (ewentualnie dziecka). Krew trysnęła, a Zły błyskawicznie zniknął…
- Źle, Krzysiu, źle!
- Co ty robisz!? Zabijasz głównego bohatera (lub bohaterkę) na pierwszej stronie?! Padło Ci na mózg chyba od tej szmaragdówki.
- Właśnie, to wszystko wina tej szmaragdówki. Gdybyś tyle nie pił, na pewno nie pisałbyś takich głupot.
Cóż więc poradzić? Nasz biedny autor musi zacząć od nowa.
Jesteś na stronie 1. | Następna | |
1 2 3 4 5 6 7 8 |