Bełkot Szaleńca

1 2 3 4 5 6 7 8
Poprzednia Jesteś na stronie 4. Następna

Szedł, szedł i szedł, przez pola, lasy i Bory Tucho… oj, to nie ta bajka. A więc szedł, i szedł, i szedł, i szedł, aż wreszcie doszedł – do karczmy. To w niej zawsze tata upijał się, gdy rozwalał kolejny szyb, więc może to dobry pomysł tu wpaść? Gdy tylko coś złego się działo, tata zawsze wypijał mocne piwo. Nazywało się jakoś na „j”. Tylko kto by pamiętał takie szczegóły?
Niestety, zamiast piwa, czekały na niego dowcipy starych krasnoludów z jego osoby. Szybko więc opuścił gospodę i ruszył dalej. I znowu szedł, i szedł, i szedł, i przerwa na reklamy, i znowu szedł, i szedł, aż w końcu doszedł – a właściwie nie doszedł, tylko położył się spać. Było bardzo zimno, a drogowskaz, o który się oparł, miał dziwny zapach, a przede wszystkim był mokry (dziwne, gdyż od miesiąca nie było deszczu). Obudził go czyjś głos:
- A kim ty jesteś, mały?

- Kim pan jest?! – krzyknął nagle obudzony krasnolud. Zaczął rozglądać się za tatą, sztyletem, czymkolwiek.

- Ciii… Jestem Avenis, mag. Wędruję, szukając przygód. Chcesz się przyłączyć?

- Dobrze. Ja jestem Tramwal, krasnal, który rozwalił największy szyb złota w tej okolicy.

I tak doszło do poznania dwóch zwariowanych poszukiwaczy przygód. Przez dziesięć lat wędrowali, pili w karczmach, nie spotykając jednak ani jednej kobiety…

- No dobrze, ale powiedz nam coś więcej o Avenisie.

- Tak, tak, o tym nieudaczniku nam już powiedziałeś trochę, a o tym magu tyle, co kot napłakał.

Ciężkie życie pisarza…


Poprzednia Jesteś na stronie 4. Następna
1 2 3 4 5 6 7 8