Delirium... tfu! Deliriusa przygody
1 2 3 4 5 6 7 8 9 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 2. | Następna |
Rozdział Pierwszy
W którym działo się wiele.
Delirius był osobnikiem wielce pospolitym, można by wręcz powiedzieć, że nie wyróżniałby się z tłumu podobnych jemu rodaków, pochodzących z krainy miodem pitnym i zakwaszonych ogórków płynącej, gdzie dzień jest nocą, noc nocą, a pije się zawsze, gdyby... W sumie to nie ma żadnego "gdyby", jako że Delirius nie wybijał się niczym specjalnym ze swej społeczności.
Nie był wielkim rycerzem, magiem, kapłanem, paladynem, królem, uzdrowicielem, cesarzem, znachorem, inkwizytorem, grododzierżcą, czy oficerem. Nie był trubadurem, kupcem, czy poetą. Nie był nawet złodziejem, oszustem, żebrakiem... choć nie, żebrakiem był. Po trosze. Szczególnie w chwilach, gdy kończyły się jego fundusze, a on czuł nieodpartą chęć zmoczenia gardła w czymkolwiek co choćby i minimalnie zalatywało procentami. Oj, procentami. Na samą myśl o nich Delirius ożywiał się znacznie, wstępowały w niego nowe siły i zmieniał się nie do poznania. Co prawda później, kiedy myśli stawała się ciałem, był jeszcze bardziej nie do poznania...
Jednakże nie o tym jest ta opowieść. Jest ona o fantastycznej przemianie człowieka z marginesu społeczeństwa, dla którego jedyną wartością było kilka łyków wina, którego mięsień piwny mógł przyprawić o kompleksy niejednego mężczyznę z licznej bandy Undermostków spod Bridge04˘u. Opowieść o przemianie człowieka, który był już stracony dla świata, a który - o ironio! - tenże wielce niesprawiedliwy świat ocalił. Opowieść o człowieku, który pokonuje wszelkie trudności, by w końcu stanąć na samym czubku góry chwały, pozostawiając za sobą zimne, złe wspomnienie tego, kim był przedtem. Opowieść o człowieku, który potrafił pokonać nie tylko bandy wysokogórskich trolli, orków, goblinów, czy innych pomiotów zła, ale także i zwyciężyć w walce z samym sobą. Potrafił zerwać żelazne okucia własnych słabości i uzależnień, które krwawo raniły jego umęczoną duszę. I zapewne byłaby to taka opowieść, pisana dalej w tak kwiecistym stylu, gdyby nie to, iż autor ceni sobie autentyczność swych bohaterów, a z grafomaństwem próbuje skończyć. Próbuje.
Tak więc Delirius nie będzie ratował na samym początku opowieści pięknej niewiasty zamkniętej w ponurej wieży przez obłąkanego arystokratę. O nie! Nie będzie żadnego arystokraty, ani żadnej wieży, choć niewiasta może się nawet znaleźć. Trudno jednak by było nazwać zachowanie Deliriusa "ratunkiem", a ją "piękną". Można by raczej powiedzieć, iż owa białogłowa wije się w jego ramionach z wątpliwej rozkoszy, on sapie głośno, a wszystko dzieje się na ogromnym, puchowym łożu. Akcja rozwija się wielce dynamicznie, co raczej źle wpływa na stan łoża. Gdy nadchodzi kulminacyjny, wręcz szczytowy, moment, ona głośno piszczy, natomiast on zbiera siły, by powiedzieć dwa, najważniejsze słowa...
Już, już prawie udało mu się, kiedy...
...ugryzienie psa, którego trzymał w ramionach, skutecznie rozwiało resztki snu. Warknął groźnie na zwierzaka, przeciągnął się, po czym wstał, otrzepując się przy okazji ze słomy. Głowa ciążyła mu niezmiernie.
- Cholera, piiiiić! - wychrypiał głosem ochrypłym od alkoholu. Głowa bolała go jeszcze bardziej.
Spojrzał na kundla, wałęsającego się mu pod nogami, i kopnął go od niechcenia. Pies zaskowyczał i spojrzał urażonymi oczyma na swego niedawnego Casanovę. Ten nie odwzajemnił spojrzenia, rozglądając się tylko wokół, w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów swej piersiówki, z której posiadania był niezmiernie dumny. Nie bez przyczyny nazywano ją chlubą jego rodu. Była wykonana z pięknego, trochę tylko zużytego żelaza. Bez wątpienia mogła nosić miano prawdziwej (i największej wartości!) pamiątki rodzinnej. Inna sprawa, że wszelkie inne sprzedał, gdyż nie miał z nich żadnego pożytku. Piersiówka była wyjątkiem. Bo należy wiedzieć, iż jedną rzecz Delirius cenił ponad inne. Rzecz jasna picie. A że uważał, że jak już pić, to porządnie i z klasą, to owa rodzinna pamiątka okazała się wielce przydatną.
Jednakże nigdzie nie mógł jej znaleźć.
Z początku ta informacja nie dochodziła do jego skołowanego umysłu. Później, z każdą chwilą, coraz wyraźniej rysowały mu się obrazy tego, co działo się poprzedniego dnia.
Karczma.
Niezapłacone rachunki.
Wściekły karczmarz.
Kopnięcie.
Ulica.
Stodoła.
Przyjaciele z bukłakami wina.
Wino.
Piersiówka.
Wino.
Wino...
... Czarna plama...
...Ranek.
Nie ma piersiówki.
Pies...
... "Chwileczkę" - pomyślałby zapewne Delirius, gdyby w obecnym stanie mógł wykonać tak skomplikowaną czynność. Zabolała go tylko mocniej głowa, kiedy dotarła do niego powaga zaistniałej sytuacji.
Całe jego życie, jego przyszłość, wywróciła się do góry nogami.
I nie, nie chodzi o to, że spędził noc w objęciach z psem.
Zgubił piersiówkę!
Poprzednia | Jesteś na stronie 2. | Następna |
1 2 3 4 5 6 7 8 9 |