Delirium... tfu! Deliriusa przygody

1 2 3 4 5 6 7 8 9
Poprzednia Jesteś na stronie 7. Następna

Rozdział Szósty

W którym Autor znajduje w sobie jeszcze większe pokłady weny, ma jeszcze więcej pomysłów, jest bardzo przenikliwy i w ogóle co z tego wynikło.

Poniewarz mamy nowy rozdział, Delirius rozżulił się. A to popłakał chwilę, a to powstyhał przez momend, a to pomażył. Koniec jednakorze końcuw zdecydował się, irze kobieta na kturej właśnie lerzy jest tą jedyną, na kturą zawsze czekał, i ktura pszeznaczona jemu właśnie była. Dlatego tesh (wrrrr...) przemuwił do niej tak:

- Eeee... ten tego, no... cześć!

Ta widząc jego pszeogromne starania i códny efekt jaki wywołały (w tym miejscu Autor sam o sobie świadczy, iż uważa przysłowie: "Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia" za całkiem niegłupie i - jak możemy się domyślać, domyślny Czytelniku - zapewne wiele razy przekonał się co do jego prawdziwości, a sam wykorzystuje jego mądrość w życiu. Skąd to wiemy, przenikliwy Czytelniku? Jeśli nie wiesz, to zacznijmy od tego, że wcale nie "przenikliwy". Dalej. Analizując ową powyższą sytuację, musimy spojrzeć na to, jak wyglądało dawniejsze życie Deliriusa. A było ono - by nie owijać w bawełnę, ciekawski Czytelniku - pełne gnoju, trudu i znoju. Powierzchowna radość z życia [która była - jak wskazuje przymiotnik przed rzeczownikiem - powierzchowna] była tylko maską. Delirius próbował ukryć przed wszystkimi swe problemy i zmartwienia tak typowe dla osobników, tak jak on, uzależnionych od trunków wyskokowych. Takie błahostki, jak ciągłe odwiedziny komornika, brak funduszy na wino, nieurodzaj agrestu i - co za tym idzie - mniej wypędzonej agrestowej nalewki w danym roku, były niczym przy takich problemach jak brak - uwaga! - partnerki życiowej! Tak, tak, to nie żart, osobom zaciekle lubującym w spędzaniu nocy pod mostami, wcale nie jest łatwo znaleźć na tyle wyrozumiałą partnerkę, aby ta na sam widok swego wybranka nie uciekała z krzykiem: "997!". O nie, nie ma tak łatwo. Dodatkowo trzeba też wiedzieć o tym, iż Delirius - mimo powierzchownej [o czym już wspomnieliśmy] maski którą przybierał - był człowiekiem wysoko uczuciowym i w głębi duszy zawsze pozostał romantykiem. Niespełnionym, ale romantykiem. Co noc, jeśli był w stanie kreatywnie myśleć, marzył o owej (niekoniecznie) piękności, z którą razem mógłby odkrywać nocną, dostępną tylko dla nich krainę miłości; której mógłby szeptać czułe słówka do uszka przed zapadnięciem w błogi stan nieświadomości, wcale nie spowodowany pięcioma darmowymi kolejkami; której mógłby się zwierzać ze swych najskrytszych pragnień, a także obaw. Marzył, że razem zatraciliby się w bezdennej otchłani miłości, głębszej nawet od kufla w "U Choleryka"... Przepraszam. Obiecałem, że skończę z grafomanią. Mówiąc krótko. Delirius stanął przed jedyną w swym życiu okazją, aby ucieleśnić swe marzenia. Presja była ogromna. A biorąc pod uwagę te wszystkie aspekty, można pokusić się o stwierdzenie, że poradził sobie z tremą, jaka go ogarnęła w sposób najlepszy z możliwych, a efekty były - jak na tak odpowiedzialną sytuację - naprawdę świetne. Czy teraz już rozumiesz, znudzony Czytelniku, co miałem na myśli pisząc, że Autor wierzy w przysłowie: "Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia"? Jeśli nie, to ja już na Ciebie, wredny cZYTLENIKU, nie mam cierpliwości) uśmiehnęła się lekko i odparła.

- Zejć ze mnie kópo gnojó, bo wyszygam na ciebie zawartość tżech, oprusznionyh wczoraj beczek!

Na to stwierdzenie Delirius spojżał na niom jak na prawdziwego anioła, ktury zstąpił z nieba, będomcego dla niego ucieleśnieniem wszelkich cnut i maszeń, tak pieczołowicie pielengnowanych w jego - pełnej problemuf - głowie... ekhem!... Znaczy się, spojrzał na nią bardzo ładnie i spodobała mu się jeszcze bardziej.


Poprzednia Jesteś na stronie 7. Następna
1 2 3 4 5 6 7 8 9