Droga Ku Przeznaczeniu

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Poprzednia Jesteś na stronie 4. Następna

Rozdział 3: Cmentarz

Na starym cmentarzu siedziała zjawa. Chociaż może jednak nie siedziała, gdyż zjawy z natury rzeczy nie bardzo mają na czym siedzieć. I nie chodzi tu bynajmniej o notoryczny brak krzeseł w okolicach zjaw. Zresztą, w tej okolicy notorycznie brakowało nie tylko krzeseł, ale i bardzo wielu innych rzeczy, w tym również podróżnych do straszenia, toteż zjawa była mile zaskoczona pojawieniem się na cmentarzu dwóch osobników. Co prawda, nie był to środek bezksiężycowej nocy, a jedynie późne popołudnie, ale jak na obecne warunki było i tak nieźle. Generalnie mało kto wybiera się na wycieczkę na starodawny cmentarz położony na skraju lasu... Zwłaszcza, że zaraz za tym skrajem rozciąga się pustynia.

Kimże mogą być ci wędrowcy? Czy jest to niegodziwy nekromanta, który wraz z przygłupim pomocnikiem chce wykopać i ożywić prastare szczątki? A może to poszukiwacze skarbów, co szukać będą czarnego krzyżyka namalowanego na ziemi? Zjawa podeszła... podleciała... przysunęła się bliżej...

Obaj przybysze prowadzili dysputę równie ożywioną, co bezsensowną, gdyż żaden z nich nie miał ani zielonego, ani nawet niebieskiego pojęcia, o tym, gdzie się znajdują, a także o położeniu najbliższej zamieszkanej okolicy.

-Mówię ci, musimy iść w tamtą stronę! - Niższy z wędrowców machnął ręką w kierunku, który, poza machnęciem, pozostał bliżej nieokreślony.

-Mylisz się. Z mchu na drzewach wnioskuję, iż powinniśmy iść tam. - Drugi osobnik wskazał kierunek równie mało określony, jednakże wyraźnie różniący się od kierunku wybranego przez jego towarzysza.

-A co ty, kurczę stare bez przypraw, wiesz o mchu?!

-Przez pięćdziesiąt lat mieszkałem w lesie i nauczyłem się wyznaczać kierunek z mchu.

-A ja przez dwadzieścia lat plądrowałem lasy i nigdy się nie przejmowałem jakimś tam mchem!

-Plądrowałeś lasy? Co jest do plądrowania w lesie?

-Tego no... jagody! Orzechy! I sarenki!

-Buuuuuuuuuuu!!! - Zawyła nagle zjawa ukryta za nagrobkiem.

-Ależ mi w brzuchu burczy... Wiedziałem, że jedzenie liści i kory to zły pomysł!

-Jedliśmy liście, aby tymczasowo uzupełnić ubytek wody w naszych organizmach. Wkrótce powinniśmy znaleźć jakiś strumień, więc woda przestanie być problemem. Kora zaś jest bardzo pożywna. A prawdziwym smakołykiem jest zupa z kory... można rzec, iż jest to elfia potrawa narodowa.

-Ja tam wolę mięso... Niech mi się tylko coś żywego nawinie!

-BUUUUAAAAUUUUUUAAAAUUUUUEEEEEEEeeeeeeeeeebłeeeeEEEEEE!!!

-O, przepraszam, nie zauważyłem pani. Nie wie może pani przypadkiem, gdzie się znajduje najbliższe osiedle istot rozumnych?

-BUUUUAAAUUUUEEEOOO!!!

-Cóż za brak kultury!

-Przepraszam. Jestem zjawą, więc zjawiam się znienacka i wyję na podróżnych, a oni uciekają w popłochu. Taka tradycja. No, ale skoro nie uciekacie, to witam was na starożytnym, bliżej nieokreślonym cmentarzu. Czujcie się jak u siebie w domu. Przedstawiłabym się, ale zapomniałam jak się nazywam. Zjawy po prostu tak mają.

-Ja jestem elf Elkhelinelatius ons Aespenethiunares omr Oestanirath, a to goblin... eee...

Goblin szczeknął, warknął i beknął.

-Właśnie.

Zza innego nagrobka wyłonił się zombi. Od razu zobaczyli, że on też jest tradycjonalistą: powoli człapał z rękami wyciagniętymi do przodu i był nieco nadgniły, co w sumie stanowiło niepiękny widok.

-A to jest Daab. Razem nawiedzamy ten cmentarz.

-Daaaab. - powiedział Daab.

-Mięso!!! - Gobi wyraźnie ucieszył się na widok czegoś umownie żywego i potencjalnie jadalnego.

Daab na widok uśmiechniętego goblina zbliżającego się do niego z niedwuznacznymi zamiarami szybko zrezygnował z tradycyjnego sposobu poruszania się zombich. Przypuszczalnie niewiele istot rozumnych do tej pory widziało biegnącego zombi, zaś widok zombi skaczącego przez nagrobki był niewątpliwie niecopopołudniowy.

-Mięsooooo!

-DaaaaaAAAAAB!

-Zostaw go! On może być niesmaczny!

-Mięsooooo!

-DaaaaAAAAAaaaaAAAAAB!

-Zombi mogą nie być jadalne!

-Mięsoooooooo!

-DA!AAAAAAAA!AAAAAAAA!AAAAAAB!

-Zombi są żylaste i łykowate!

-Trzeba było mówić od razu! Nie lubię mięsa żylastego i łykowatego...

-No i wystraszyłeś Daaba! - rzekła zjawa z wyrzutem. - Ładnie to tak?!

-Najmocniej przepraszam. - rzekł Gobi z dobrze udawaną skruchą (był rzeczywiście nieźle wyedukowany).

-No trudno, co się stało, to się nie odstanie, może za jakieś kilka lat wróci.

-To jak, nie wie pani, czy okoliczne tereny są zamieszkiwane przez jakieś cywilizowane stworzenia? - Elk bywał czasami straszliwie monotematyczny.

-Jacyś dzicy mieszkali w tym lesie. Przychodzili stamtąd - zjawa wskazała ręką kierunek zupełnie odmienny od wcześniej wskazywanych przez elfa i goblina, a przynajmniej tak mi się wydaje. Ale odkąd wystraszyłam jednego tak ze dwadzieścia lat temu, przestali tu przychodzić. Szkoda.

-Zanim pójdziemy, chciałbym zadać jeszcze jedno pytanie... Czemu zjawy zawsze są rodzaju żeńskiego?

-Bo jeśli zjawa jest rodzaju męskiego, to to wcale nie jest zjawa, tylko upiór.


Poprzednia Jesteś na stronie 4. Następna
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10