Droga Ku Przeznaczeniu

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Poprzednia Jesteś na stronie 6. Następna

Rozdział 5: Wioska

Drzewo. Drzewo. Dwa drzewa. Krzak. Kolejne drzewo. Zeschnięte liście. Patyki. Mech. Elf i goblin wpadający do zamaskowanej dziury w ziemi.

-Au! - skomentował elf.

-A niech to dwugłowy świstak kopnie, niech to krokodyl popieści, parszywa, zaśmiardła dziura, oby ten, kto ją wykopał, dostał trądu, świerzbu, malarii, galopujących suchot i sraczki! - skomentował goblin.

-Coś wpadłszy w łapakanamiś! - skomentował siedzący na pobliskim drzewie osobnik. Osobnik ów charakteryzował się niewielką ilością odzienia, za to pokryty był sporą ilością farby. Nos miał w poziomie przebity na wylot sporą kością o bliżej nieokreślonym pochodzeniu. - Wy wpadłszy w łapakanamiś?

-Tak. - odparł elf.

-Nie, my tu tylko szukamy marchewki. - odparł goblin.

-Ja zawoławszy wódz.

Nim Gobi zdążył rzec: "A by cię pokręciło, bęcwalski prymitywie, trąd na ciebie, mór, cholera, zaraza i szkarlatyna!", koło dziury zaroiło się od wojowników: ciemnoskórzy, uzbrojeni we włócznie i łuki, różne części twarzy mieli poprzebijane koścmi niewiadomego autoramentu. Farba, którą byli pokryci, wystarczyłaby na rok jedzenia całej rodzinie wędrownego sprzedawcy marchewek aż do trzeciego pokolenia wstecz. Osobnik, który przemówił, miał kość w górnej wardze oraz kość w dolnej wardze, co, logicznie rzecz biorąc, powinno mu nieco przeszkadzać w posługiwaniu się artykułowaną mową, lecz logika nie zawsze odnosi się do prymitywnych plemion. Oprócz tego miał wybitnie dużą kość przebijającą mu nos na wylot oraz po jednej małej w każdej muszli usznej.

-Ja jestłszy wódz Latająwszy Jeleń. Co wy byłszy?

-My bywszy jeden elf i jeden goblin. My wpadłszy do dziura. - Elk miał talent do języków.

-I co my z wy zrobiłszy?

-Wypuściwszy nas z tej francowatej dziury zanim ja wkurzę wszy i was zjadłszy wszystkich wszy was, ot co!!! - Gobi nie miał aż takiego talentu do języków jak Elk, a na dodatek brak mięsa dawał mu się coraz boleśnej we znaki.

-Towarzysz mój uprzejmie prosiwszy, abyście wyciągnąwszy my z ta dziura. - przetłumaczył elf.

-Pachnąwszy Ryba, rzuciłszy im lina!

Gdy już obaj podróżni wydostali się z francowatej dziury, wódz oznajmił:

-My zabierawszy wy do wioska.

-A wy miałszy mięso? - Goblinowi było tylko jedno w głowie.

-Nie miałszy. - rzekł smutno wódz - My miałszy mięso z łapakanamiś, ale wy wpadłszy w łapakanamiś, nie mięso.

-My niesmaczni. - podsumował żałośnie Gobi.

*

Rzec można, iż wioska podchodziła pod standard prymitywnych ludów leśnych: składały się na nią małe skórzane namioty, ledwo tlące się paleniska oraz stare kobiety. Brakowało mięsa oraz młodych kobiet. Prymitywne ludy zazwyczaj cierpią na deficyt młodych kobiet. Absolutne maksimum stanowi jedna na wioskę, która zresztą i tak zazwyczaj jest porywana przez różnych podejrzanych osobników chcących robić z nią różne rzeczy. Gobi, na ten przykład, chętnie by jakąś zjadł.

-Mięso my nie miałszy, ale my was ugościwszy z to, co miałszy. - rzekł wódz Latająwszy Jeleń.

Elf i goblin usiedli w kręgu razem z wojownikami i zostali poczęstowani jagodami, orzechami, różnorodnymi kłączami i wszelakimi innymi płodami natury. Elkowi bardzo odpowiadał ten posiłek, lecz Gobi był wyraźnie zawiedziony. Ogólnie rzecz biorąc, nie miał on nic przeciwko płodom natury, ale tylko jeśli towarzyszyły one obfitej mięsnej strawie.

-A teraz my wypaliłszy fajka pokój, bo my bywszy przyjaciel. - rzekł wódz, gdy już wszyscy się najedli. Nabił fajkę, zapalił, zaciągnął się i podał Elkowi. Ten również się zaciągnął i podał fajkę Gobiemu... tylko że Gobich było dwóch... albo i trzech...

*

Obudził go ból, jakby ktoś trafił go w głowę małym kamieniem... bo rzeczywiście ktoś trafił go w głowę małym kamieniem. I kolejnym. I jeszcze jednym. Niechętnie zdecydował się na powrót do przytomności.

-Elf obudziwszy się! Złaziwszy z drzewo! Już świtałszy!

-Z jakie drzewo... o moja głowa...

-Z to drzewo wy wlazłszy na nie!

Elk spojrzał w dół. Zakręciło mu się w głowie. Zrobiło mu się niedobrze. Mocniej chwycił się tego, czego się trzymał dotychczas. Na szczęście okazało się to być pniem rzeczonego drzewa. Zejście na dół zapowiadało się ekscytująco.

*

Znalazłszy się bezpiecznie na dole (cuda jednak się zdarzają), Elk miał rzadką okazję zaobserwować operację wyciągania głowy goblina z dziupli w wykonaniu ludów prymitywnych. Goblin darł się wniebogłosy. Tubylcy też. O ile w przypadku goblina mrożące krew w żyłach okrzyki były raczej zrozumiałe z powodu zaistnienia realnego niebezpieczeństwa oderwania jego głowy od reszty ciała, o tyle w przypadku tubylców miały one jedynie na celu dodanie sobie animuszu. Ostatecznie Gobi głowy nie stracił, a zyskał śliczny naszyjnik z kory. Nie wydawał się jednak szczególnie szczęśliwy z tego powodu.

-Ja tylko szukałszy wiewiór. - poskarżył się.

-Szaman chciałszy wy zobaczywszy. Chodźłszy. - rzekł wódz.

*

Szaman Trzynogi Wąż mieszkał w pewnym oddaleniu od wioski. Jego siedziba różniła się nieco od mieszkań zwyczajnych wojowników: po pierwsze, nie był to namiot, lecz drewaniana chatka (która stanowiła jaskrawe naruszenie prawa powszechnego ciążenia) i po drugie, nie posiadał na wpół wygasłego paleniska pilnowanego przez starą, pomarszczoną kobietę. Strojem szaman również odbiegał od swoich współplemieńców: miast farby, nosił na sobie wszystko, co tylko miało jakiś ciekawy kolor, przywodząc na myśl egzotycznego ptaka z odległych stref klimatycznych. Gobiemu pociekła ślinka.

-Ho ho ho! Co my tu widziwszy? Elf i goblin my widziwszy! - Szaman miał w zwyczaju samemu odpowiadać na swoje pytania. - A co wy tu robiwszy? Wy na Droga Ku Przeznaczeniu zmierzawszy! Wy to nie wiedziawszy, ale wy tam zmierzawszy! Ale ja wiedziawszy! Bo ja szaman! Ho ho ho! I ja wam powiedziawszy, jak wy tam dotarłszy, żeby wy trafiwszy! Ho ho ho! Wy pójdźłszy w tamten kierunek - machnął ręką - przez dzień i jeszcze przez dzień, aż wy trafiwszy na drogowskaz i wy poszedłszy jak wskazywawszy drogowskaz. Jak wy zgubiwszy kierunek, wy kierowawszy się między dwa wzgórza. A teraz wy odejdźłszy! Ho ho ho!

-Dziękuję wszy. - Gobi jeszcze nie całkiem doszedł do siebie po fajce.


Poprzednia Jesteś na stronie 6. Następna
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10