Ich czworo 2: Wspaniała Podróż
1 2 3 4 5 6 7 8 9 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 8. | Następna |
8.UCIECZKA
Grenadiera, Tarbanda, SAM-UeLa i Guineę obudzono za dwadzieścia ósma. Strażnicy dali im do
jedzenia po dwie kromki chleba i jeden dzban wody. Skuto ich kajdanami do siebie i
zaprowadzili na dwór, gdzie czekała kareta. Była bardzo ładna i zaprzężona w cztery piękne
konie. W powozie czekał na nich król z trzema niezwykle dostojnymi rycerzami uzbrojonymi
w długie miecze.
- No to ruszamy! - powiedział król, a kareta ruszyła. Skazańcy już prawie stracili wiarę,
gdy usłyszeli kobiece krzyki:
- Królu! Królu!
- Zatrzymaj się! - wydał kierowcy powozu rozkaz Łokietek. Do wnętrza weszła jakaś gruba
baba wyglądająca na sprzątaczkę.
- Niedobrze! - powiedziała - Syn króla źle się czuje! Cały rozpalony i czerwony na twarzy.
Król niezwykle zdenerwowany wysiadł z karety wydając nakaz czekania. Po kilkunastu minutach
przybył posłaniec z rozkazem zawrócenia więźniów do celi na czas nieokreślony.
Panowie po godzinie przebytej na "kwaterze" dostali od małego Kazia list przez szparę
w podłodze. Jego treść była następująca:
Witajcie przyjaciele!!!
Nie wpadam do Was, bo tata jeszcze nakryje, że
mnie nie ma w pokoju. Zwisałem parę minut głową
w dół z karnisza i położyłem na kwadrans sobie na
czoło ścierę zamoczoną we wrzątku. To dało efekt
piorunujący! Niedługo druga część planu, trzymajcie
się!
Kazimierz syn Władysława
- Gościu jest niesamowity! - wykrzyknął SAM-UeL i schował list do kieszeni.
- No to może porozmawiamy? - zaproponował Grenadier i tak też zrobili.
Gawędzili długo, a za dziesięć południe znów wyprowadzili ich do karety, gdzie król rzekł:
- Mój syn jest trochę chory, ale już ma się lepiej.
W tym momencie przyszedł Kazimierz i zaczął lamentować:
- Tatusiu chcę poprowadzić karetę! Proszę.
- Nie mamy czasu synku! - odpowiedział Łokietek.
- Właśnie! Po drugie jesteś za mały i nie umiesz! - pokazał aktorski kunszt Guinea.
- W takim razie! - zaczął zdenerwowany król - Siadaj synu za wodzami! Pokaż tym bękartom!
Jechali powoli przez dwie minuty, a gdy zegar SAM-UeLa wskazał dwunastą Kazik zaczął drzeć
się w niebogłosy:
- Tato! Tato! - i zgodnie z planem na ratunek wybiegli dwaj rycerze i król. Grenadier
zadziałał impulsywnie. Kopnął rycerza z całej siły w twarz, po czym pociągając za sobą
przyjaciół udusił rycerza łańcuchem od kajdanków. Cała czwórka wybiegła z powozu i podbiegła
do metrowej choinki. Na kolanach objęli ją, a SAM-UeL wykrzyknął:
- Telparter !
W ostatniej chwili znikli, gdyż żołnierze króla już biegli z mieczami w dłoniach.
Poprzednia | Jesteś na stronie 8. | Następna |
1 2 3 4 5 6 7 8 9 |