Epizod

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
Poprzednia Jesteś na stronie 8. Następna

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Powoli zdjął z niej futro. Wystawiona na zimno, zadrżała. Teraz okrywał ją jedynie znoszony, szary kaftan, który nie mógł zasłonić kształtów jej ciała przed przenikliwym wzrokiem Rugindana.
Młodzieniec, mimo grubego materiału, wyraźnie widział jak, czy to z zimna czy z podniecenia, twardnieją jej piersi. Sycił oczy tym widokiem. Czasu było dużo, więc nie spieszył się. Mieli dla siebie całą noc, a on chciał się nią możliwie najbardziej nacieszyć.
W końcu nie wiedział, kiedy będzie miał kolejną szansę podziwiania nagiej kobiety.

Znajdowali się w prostej, na wpół usypanej, na wpół wykopanej w ziemi piwniczce.
Po niedługim spacerze wśród drzew, kiedy oboje zdążyli już mocno przemarznąć, a sam Rugindan zaczął już rozważać, z uwagi na niską temperaturę, pomysł odpuszczenia sobie owego podboju, dziewczyna przyprowadziła go w to miejsce. Sam nigdy by tu nie trafił, gdyż twórcy owej budowli umiejętnie ją zamaskowali.
Z kilku jej mętnych tłumaczeń oraz z jego własnych przypuszczeń, wynikało, iż jest to chłopska spiżarnia. Wieśniacy zbudowali ją na wypadek napaści, pożaru, klęski nieurodzaju lub jakiejś innej katastrofy. Wszak wiele niebezpieczeństw mogło spotkać ludzi, na tych dzikich terenach, sąsiadujących z ziemiami orków, oraz często najeżdżanych przez plemiona goblinów. Dlatego, co bardziej przedsiębiorczy mieszkańcy owej części Agnoru, w tej podobnych jamach, ukrywali zapasy żywności, ziół, narzędzi, futer i innych najpotrzebniejszych dóbr, na tak zwaną czarną godzinę.

Właśnie w takim miejscu oboje teraz siedzieli. Wśród worków mąki i soi, płatów solonego mięsa, licznych beczek z nieokreśloną zawartością oraz całej masy innych, najrozmaitszych rzeczy. Wnętrze nie było może zbyt wygodne, w świetle skromnej oliwnej lampki nie reprezentowało się również zbyt okazale, ale zapewniało ochronę przed wiatrem, nieporządnymi spojrzeniami, gwarantowało namiastkę ciepła a także zabezpieczało przed tym, iż zostaną przez kogoś usłyszani. Od świata dzieliła ich bowiem gruba warstwa ziemi.

*

Rozebrał ją. Była przestraszona i uległa, ale zachowywała spokój. Starał się być możliwie czuły i delikatny, gdyż nieporównanie więcej przyjemności czerpał z możliwości obserwowania kobiety, wijącej się pod nim z rozkoszy, niż ze zwykłego, brutalnego gwałtu. Ot, taka młodzieńcza słabość.
Powoli lustrował ją krytycznym spojrzeniem, wprawnie oceniając jej urodę. Jak zdążył zauważyć już wcześniej, była całkiem ładna, choć zdecydowanie za młoda, nieco zaniedbana, z jasnymi włosami rozrzuconymi w nieładzie, blada oraz niezbyt czysta, ale obecnie on sam, także nie był w tej dziedzinie przykładem godnym naśladowania. Mimo tych wszystkich przywar, z przyjemnością podziwiał jej szczupłe, wręcz wychudłe ciało... Niewielkie piersi, długie, smukłe nogi, zgrabną kibić...
Co prawda wolał partnerki nieco bardziej zaokrąglone w pewnych ściśle określonych miejscach, ale nie narzekał. Cieszył się tym co mógł mieć tu i teraz.
Widząc, że jej blade ciało pokryło się gęsią skórką, wziął ja w ramiona i okrył ich oboje swym płaszczem. Następnie, ostrożnie ułożyli się na stosie futer, było im więc ciepło i wygodnie.
Ściągnął z siebie kaftan, rozpiął pas, odłożył miecz i sztylet...

Ich rozgrzane ciała spotkały się.

Nad nimi, w lekkich powiewach wiatru, spokojnie szumiały korony drzew. Z zewnątrz ich kryjówka była niewidoczna dla każdego, kto nie wiedział czego i gdzie szukać. Chłopi wykonali kawał dobrej roboty. Jedynie z nagła urwane ślady na śniegu, mogły wzbudzić podejrzenia ewentualnego obserwatora, gdyż świadczyły o znajdującym się w tym miejscu ukrytym pomieszczeniu. Ale w cichym, ciemnym i opustoszałym lesie, nikogo to nie obchodziło. Nieliczne nocne stworzenia, które mimo siarczystego mrozu zdecydowały się wyjść ze swych kryjówek w poszukiwaniu pożywienia, nie zwracały na ciche dźwięki dobiegające spod ziemi najmniejszej uwagi. A nikogo więcej w okolicy nie było.

*

Jej oddech stał się urywany, z każdą chwilą cięższy. Rugindan wyczuł, że był to jej pierwszy raz, co jednocześnie zdumiało go i ucieszyło. Był to także kolejny powód, skłaniający go do spowolnienia tempa i większej delikatności. Nie chciał sprawić jej bólu. Odkąd skończył piętnaście lat, szczycił się tym, iż jest doskonałym kochankiem i za punkt honoru postawił sobie to, aby wieśniaczka śniła o nim i o tej nocy jeszcze przez długie lata.
Zaczynała oddychać coraz szybciej i głośniej, z krótkimi okresami ciszy i bezdechu. Całe jej ciało napięło się jak struna. Palce zacisnęła boleśnie na jego plecach a nogami oplotła go wokół bioder. Oboje poruszali się jednakim, wspólnym i dzikim rytmem.
W chwili uniesienia przywarła do niego całym ciałem, szepcząc coś niezrozumiale rozedrganym z rozkoszy głosem.

W najbliższej okolicy chłopskiej spiżarni panował niczym niezmącony spokój. Ciszę przerywały jedynie delikatny i kojący szum lasu oraz prawie niesłyszalne jęki dobiegające spod ziemi. Jednak nikt, poza kilkoma zwierzętami oraz drzewami zawsze zachowującymi dyskrecję, nie znajdował się na tyle blisko, by zastanowić się kto lub co wydaje te odgłosy.

W matowej, kruczoczarnej ciemności panującej w głębi lasu, gdzie nie docierało nawet skąpe światło księżyca, nie było widać praktycznie niczego. Jedynie mroczne zarysy konarów na jeszcze czarniejszym tle. Od czasu do czasu tylko, oko doświadczonego myśliwego mogło zauważyć jakiś cień, szybko i z gracją przemykający pomiędzy masywnymi pniami. Lecz nawet owych nocnych, zwierzęcych łowców nie było wielu, gdyż zimno także dla nich było zbyt uciążliwe.

*

Legł wycieńczony obok niej. Tempo ich oddechów powoli zwalniało, uspokajało się. Przytuliła się do niego, głowę kładąc na jego piersi. On odruchowo pogładził ją po włosach. Szybko zdał sobie jednak sprawę z tego co zrobił i cofnął dłoń. W końcu to była tylko wieśniaczka.
Leżąc rozmyślał o tych wszystkich kobietach, z jakimi miał okazję spać w ciągu jego niedługiego, jak dotąd, życia. Lubił wspominać te wszystkie chwile, ciała, przyjemności... To było jego główną radością. Jego jedynym celem na tym świecie. Uwielbiał flirtować, uwodzić i zdobywać dziewczęta a potem sycić się owocami swych sukcesów. Tylko to cenił i tylko do tego dążył.
Spojrzał na młodą chłopkę. Leżała z błogim uśmiechem i czerwonymi wypiekami na twarzy. Wiedział, że było jej dobrze.
"Za kilka chwil znowu będzie" - pomyślał z zadowoleniem.

W ogarniającej las matowej ciemności strzeliła pęknięta gałązka. Trzaśnięcie poniosło się echem po najbliższej okolicy. W panującej wszędzie niesamowitej ciszy, dźwięk ten zabrzmiał donośnie i złowieszczo. Wszystko co żyło w tym miejscu, w jednej chwili zamarło w bezruchu. Oczekiwano ciągu dalszego. Jednak odgłos nie powtórzył się ponownie. Leśne istoty zapomniały więc o nim szybko. Wszystko zdawało się wrócić do swego zwykłego stanu.
Bezdźwięczna czerń nocy.

Lecz coś się jednak zmieniło.
W głębi puszczy, do cieni drzew odcinających się od tła ponurą linią, powoli, bezgłośnie i prawie niepostrzeżenie poczęły dołączać kolejne.
Ciche, niewysokie i...
...liczne. Przemykały chyłkiem, kryjąc się to za pniem, to za kępą jeżyn czy niewielkim pagórkiem. Wyraźnie starały się pozostać niezauważone. Niemi i anonimowi przybysze z zachodu.

Kiedy korony otaczających ich drzew przerzedziły się nieco i padło na nich skąpe światło księżyca, uważny obserwator mógł rozpoznać ich kształty.
Znajome...
Złowrogie...
Ludzkie.
Okryte futrami zgarbione sylwetki. Wszystkie uzbrojone były w najróżniejsze typy oręża. Odróżniało je to od siebie nawzajem, łączyło natomiast miejsce, do którego zmierzały, oraz osoba przywódcy.
Najszczuplejszy, najcichszy i najczarniejszy z cieni.

Obcy poruszali się niespiesznie, starannie wybierając najdogodniejszą drogę. Kryli się jakby w oczekiwaniu kogoś, chcącego ich zatrzymać. Skradali się jak lis do swej zdobyczy...
...powoli, ostrożnie i w jednym tylko celu.

*

Nadal leżeli przytuleni. Nie rozmawiali. Po prostu odpoczywali, zapatrzeni w drgający nerwowo płomyk lampy.
Po dłuższej chwili błogiego lenistwa Rugindan nabrał już sił na więcej. Poruszył się lekko, mącąc tym samym głęboką ciszę panującą w piwnicy. Do tej pory słyszał jedynie ich spokoje oddechy i co jakiś czas trzask ognika rozświetlającego pomieszczenie. Podniósł się na łokciach i obrócił twarzą do dziewczyny. Uśmiechnął się szeroko, dumny z siebie jak paw, widząc nadzieję w jej oczach.

I wtedy uświadomił sobie coś, co go zaniepokoiło.

Poza odgłosami wciąż obecnymi w jego świadomości, na krawędzi wykrywalności rozpoznał jeszcze jeden. Niemal niedosłyszalne, ciche ale i liczne kroki.
Początkowo myślał, że to jedynie złudzenie, ale po dłuższym nasłuchiwaniu nabrał pewności. Po chwili jego obawy potwierdziła dziewczyna, wydając prawie bezgłośne, lękliwe jęknięcie i kryjąc jednocześnie twarz w jego ramieniu.
Powoli ale stanowczo odsunął ją od siebie, a następnie, zachowując ciszę i spokój, odział się. Jej, za pomocą gestów, nakazał zrobić to samo. Obawiał się najgorszego i na poczekaniu wymyślał historyjkę, jaką sprzeda baronowi na swoją obronę. Lecz oczyma wyobraźni już w tej chwili widział siebie jako ofiarę chłosty. Przeszył go dreszcz na samą myśl o takim rozwoju wypadków.

Cierpliwie czekał na chwilę, w której rozwarta zostanie klapa wejściowa i przyjdzie mu stanąć przed obliczem przełożonego. Zbierał na to spotkanie całą swoją odwagę. Rozważał rozmaite możliwości: dyskusji, walki, błagań o litość...

Ale chwila ta dziwnie długo nie nadchodziła.
Powoli zaczynało go to dziwić, gdyż był pewien, iż od jakiegoś czasu słyszy nad sobą kroki, z pewnością nie należące do żadnych tutejszych zwierząt.
Po niedługim czasie hałas zakończył się. Ostatnie z jego źródeł odeszło w kierunku wsi. Młodzi na powrót pozostali sami, w ciszy i strachu. Póki co bali się wyjrzeć na zewnątrz.
Usiedli jedynie pod ścianą i zastanawiali się, co to wszystko może oznaczać. Rugindan obawiał się gniewu Pagieta, dziewczyna zaś wściekłości ojca.

Obojgu groziła straszna kara.
Oboje mieli też solidne podstawy dla swych lęków.

***


Czas.

Niecierpliwość.
Ciekawość. Podróż. Ciemność. Czas. Towarzysz. Głos. Podróż.

Czas.

Cel.
Światło. Brama. Potworność. Okropieństwo. Strach.

Zwątpienie.
Namowa.
Niechęć. Ucieczka.
Głos. Rozkaz. Apel. Zgoda. Rezygnacja.
Brama. Podróż. Czas. Ogień. Smród. Siarka. Cierpienie. Mrok. Światło. Cisza. Zgiełk. Czas. Wieczność. Chwila. Błogość. Obrzydzenie.
Czekanie.

Czas.

Szacunek. Stwory. Moc. Potęga. Strach.
Towarzysz. Głos. Smok. Bezpieczeństwo. Pamięć. Umowa.

Podróż. Czas.

Czas.


Poprzednia Jesteś na stronie 8. Następna
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13