Vedymin

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Poprzednia Jesteś na stronie 10. Następna

Sielski jest obrazeczek. Główka wciąż się toczy,
to czupryna na wierzchu, to górują oczy;
korpus, z cichym mlaśnięciem, na ziemię upada,
karczmarz rzyga gdzieś w kącie i sobą nie włada,
myszy, starym zwyczajem, gdzieś pod miotłą siedzą
(a białe jest ich futro - pijacy to wiedzą!).
Wiatr wciąż za oknem wyje. Wyje także psina
co szaleje z miłości, choć nie do wiedźmina.
Chce pies do swej kobiety, chce ciepła, bliskości...
wiedźmin zaś miecz opuszcza i patrzy na gości.

Goście, bladzi ze strachu, opuszczają lokal;
klną panowie siarczyście, panie ćwiczą wokal
(tutaj trzeba nadmienić, że jest to eufemizm
i że drą się kobiety, jak szewki kieszeni),
krzesła się przewracają, padają stoliki,
grajka szlag jasny trafił i nie ma muzyki,
karczma trzeszczy w posadach, ktoś wybija szybę...
wiedźmin zaś nadal patrzy, gościom na pohybel.

Słowem: wiele się dzieje: drzwi są oblegane,
wybiega brać karczemna pod niebios putrament.
Tutaj zaś, od potwora w znacznym oddaleniu
oddają się towarzysze zdrożnemu myśleniu:
ktoś straże pragnie wołać. Ktoś chce czarodzieja,
elfa, krasnoluda, hobbita-złodzieja,
ktoś żąda katapulty, ktoś mówi, że dżina,
ktoś rzecze, że na Riva, to tylko wiedźmina,
ktoś chce naszyjnik z czosnku, ktoś mówi, że blaga,
ktoś mówi, że nie blaga, że wampir nie siada,
ktoś rzecze, że nie pora na takowe kłótnie,
ktoś w twarz mu za to daje i śmieje się butnie,
ktoś wreszcie, zachowawszy tu resztki rozumu,
do koszar w te pędy biegnie. I gdzieś ma głos tłumu.

Wiedźmak zaś się uśmiecha. Przyjemnie, trza przyznać.
Myśli: "Jest pusto w karczmie! Będzie wolna izba!
Będzie gdzie ciało złożyć, umęczone drogą...
Będą cne karczmereczki, co zasnąć pomogą,
będzie im pod czym leżeć, poduszka się przyda...
Zupę mi karczmarz poda, jak przestanie rzygać...
Płotka owies dostanie, pomieszany z sianem,
nie będzie się namyślać, nie padnie nad ranem!
Piesek dostanie kotka, kotek zas akwarium..."
Przerwał wiedźmin myślenie - wraca do realiów!

W samą porę, doprawdy! Nadbiegają straże,
głowę mają na karku (przynajmniej na razie),
w rękach trzymają pałki okryte rzemieniem,
miecze mają za pasem i groźne spojrzenie.
Nadbiegają we trójkę, a na trupów widok
patrzą na wiedźmina jakoś tako krzywo,
jakoś tako nieufnie i bez cnej euforii.
Nie będzie wiedźmin chodził w bohatera glorii!
Nie będzie miał pomników, nie będzie bankietów,
nie będzie on szkół gościem, uniwersytetów,
nie będzie błogosławieństw (cholera wie ilu),
nie będzie rzeźb i figur, pal sześć w jakim stylu,
nie będzie też litanii, kapliczki z witrażem...
Będą za to kłopoty, bo wściekłe są straże.
Wyciągają swe miecze, idą w jego stronę...
A on patrzy tak smutno, pogodzon z ich zgonem.


Poprzednia Jesteś na stronie 10. Następna
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11