Vedymin

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Poprzednia Jesteś na stronie 7. Następna

Wiedźmin wkroczył do karczmy. Wszystko tu milczało,
mucha jeno brzęczała pod strzechy powałą.
Nie słychać było szmerów. Każden cicho siedział,
niczym dziewka, co ją był kochanek nawiedzał
wśród nocy mroków ciemnych, o księżyca nowiu
i tuląc ją do siebie, na łoża wezgłowiu,
namawiał do miłości, do pierwszego razu.
Ona zasię siedziała, nie mówiąc wyrazu,
niepewna cóże czynić jej teraz przystoi.
Bo i chciała by trochę - i trochę się boi.
Ciężko jest owej pannie swoją cnotą władać.
Nie można wszak zjeść ciastka i ciastko posiadać.
Męczy ją ten dylemat, walczą dwie jej wole
(jedna z nich ma kopyta, druga aureolę).
Panna zaś ową walkę pod milczeniem skrywa,
na ołtarzyk spogląda, ratowania wzywa
i oblewa się, cicha, rumieńcem uroczym.
Tako karczma milczała, gdy weń wiedźmin wkroczył.

Podszedł wiedźmak do lady. "Piwa" - rzecze - "chciałbym!".
A głos ma nieprzyjemny, a głos ma nachalny!
Rivski miał akcent szelma. Musiał być to złodziej,
bo każdy Riv to złodziej - tak mówi przysłowie.
Tą rivską nieuczciwość, każden poznał człowiek,
od wierzchołków Gór Sinych aż po Wielkie Morze
i złą Rivom opinię wystawiał w podzięce.
Mawiano, że Riv zwykle, gdy mu obciąć ręce,
dopiero przed kradzieżą się zaczyna wzbraniać,
stając się wnet człowiekiem godnym zaufania.
Inną prawdę objawia przysłowie ludowe,
mówiąc, że koń skradziony, w Rivii je swój owies.
Lud ubiera to jednakże w dużo prostszy tekst:
"Kochany, jedź Pan do Rivii! Twój koń już tam jest!"

Nie dziw więc, że był barman okropnie ponury,
słysząc ów rivski akcent. Za piwo wziął z góry.


Poprzednia Jesteś na stronie 7. Następna
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11