Vedymin

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Poprzednia Jesteś na stronie 11.

Zgonu w sumie nie będzie: straże owszem, grożą,
brzydkimi mówią słowy, lecz tych w czyn ich nie wdrożą:
wiedźmin miecz ma wyjęty, a miecz ten lśni takoż,
że zabijać się nie chce naszym cnym wojakom.

Próbują negocjacji; wiedźmin ma ich w duszy,
warunki ma niezmienne jak jeden z funduszy:
pójdzie sam, jak ptak wolny, żadnych pęt, kajdanów,
do tego trzy całe łokcie od każdego z panów,
prosto do Grododzierżcy, a aleją główną
i bez żadnych numerów, bo martwym iść trudno.

A żeby była jasność, kończąc swój monolog
robi wiedźmak ruch ręką, choc ręce go bolą.
Znak to jest, co wiedźmiński, wyuczony w cechu,
znak warty zapamiętania i po trochu grzechu.
Dość jest skomplikowany: kciukiem trzeba trzymać
palcy trzy, czyli trio, a każden wiedźmina.
Należy zatem złapać i razem połączyć
palec serdeczny, mały i ten wskazujący,
a zaś palec środkowy, co jest bezrobotny
sprężyście trzeba odwieść w kierunku odwrotnym.
Tak znak ten zbudowawszy pokazać go wrogom
i patrzeć jak chcą krzywdzić - ale jak nie mogą!

Tako też wiedźmak czyni, a straże, psze Pana,
słuchają go uważniej niż wierni kapłana
i - sztuczek nie próbując - do ratusza wiodą.
Wiedźmin z karczmy wychodzi. Zamyka drzwi nogą.

* * *

Karczmarz zaś, kiedy wreszcie był przyszedł do siebie,
wpierw chciał z karczmy uciekać i to bardzo biegiem.
Po sekundzie refleksji zdecydował jednak,
że szkoda jest mu uciekać, bo karczma jest przednia

i że - poza sprzątaniem - potrzeba jej (ponoć)
jeno z drewna wywieszki, co farbą czerwoną
oznajmiać gościom będzie, że "Wszystkim otwarta,
z wyjątkiem Rivów jeno, poszli precz do czarta!"

Koniec części pierwszej


Poprzednia Jesteś na stronie 11.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11