Perypetie pewnego młodzieńca

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17
Poprzednia Jesteś na stronie 6. Następna

Vixel cały i zdrowy wynurzył się z leśnych ostępów. Pobłądził z tych nerwów, i w zasadzie powinien wynurzyć się godzinę wcześniej, ale cóż, tego się nie da przewidzieć. Był brudny i zmęczony, a jego szata magicznego adepta wyglądała żałośnie. Słońce miało się już ku zachodowi, także była to najwyższa pora, aby znaleźć miejsce na nocleg. Ruszył w stronę budynku, który zauważył zaraz po wyjściu z lasu.

Budynek okazał się karczmą, o interesującej nazwie "Pod Zasupłaną Stonogą" wymalowanej na dyndającym szyldzie. Nie wiedzieć czemu Vixel mógłby przysiąc, że skądś już zna tę nazwę. Pchnął drzwi i wszedł do środka.

Powitał go gwar i zapach piwa. W środku było sporo ludzi, jednak nie czuło się ścisku. Stół przy drzwiach zajmował mężczyzna z długimi, jasnymi włosami, mieczem na plecach i dziwnym amuletem na szyi. Przez salę przepychał się brodaty wielkolud ciągnąc za rękę chłopca z blizną na czole. W rogu pomieszczenia siedział zakapturzony człowiek, przypatrujący się kilku niziołkom przy ladzie. Jednak najwięcej ludzi, łącznie z karczmarzem, skupiało się wokół jakiegoś wieśniaka, który opowiadał coś z przejęciem. Nie wiedzieć czemu, ta scena także wydała się Vixelowi dziwnie znajomą..

Nie przejmując się tym podszedł do lady. Oparł się o nią, i czekał aż karczmarz zwróci na niego uwagę. Wtedy doleciały do niego słowa wieśniaka, stanowiącego centrum uwagi bywalców przybytku, w większości już mocno podpitych.
- Tkże mówię wam...czki!...jak on wyciągnął ten kij, czy licho tam wie co...czki!...to co się nie działo...czki!...mówię wam! Pioruny zaszęły...czki!...walić....nalejże mi jeszcze pwa! - krzyknął na karczmarza. - Czki!...kule ognia z nieba...czki!...lciały, drzewa wyrywało...czki!...z korzeniami, i w ogóle....czki!....a ten tuzin strasznych potworów uciekł...czki!...ooo taam...taak daleko - wieśniak wstał, i zataczając się starał się pokazać gdzie potwory uciekły. Wtedy zauważył Vixela.

- Ooo...czki!...oo! - Pochylił się, przyglądając się chłopakowi, który stał zmieszany. - Lu...czki!...ludzie! To jest...to jest ten...czki!...czarodziej! To on, jak mi...czki!...mamusia miła! Daj pyska mój ty...czki!...wybawco! - wieśniak ruszył w stronę Vixela, ale zachwiał się i usiadł na stołku. Tymczasem wszyscy pozostali przypatrywali się Vixelowi z zaciekawieniem.

- Przeciesz to jakiś dzieciak - powiedział ktoś głosem umiarkowanie trzeźwym.

- Cicho bąć...czki!...głupku jeden...czki!...mówię ci że to on! - odfurknął wieśniak, który wstał, i teraz szedł do Vixela trzymając się lady. - Zresztą...czki!...zobaczcie sami. - dopadł do zdezorientowanego chłopaka i wyjął mu z kieszeni różdżkę, która nieco wystawała. Odwrócił się triumfalnie, prawie się przy tym wywracając, i pokazał różdżkę swoim towarzyszom. - Widzicie...czki!...tumany jedne?. To ten czarodziej...czki!...piwa dla mojego czarodzieja! - wrzasnął na karczmarza, który także nie wyglądał na wzór abstynenta. Wszyscy spojrzeli na różdżkę, którą trzymał pijany wieśniak, i zaraz wytrzeszczyli oczy na Vixela.

- Panie...czki!...czarodzieju, zapraszamy...czki!...do nas! - wieśniak usiadł przy ławie zajętej przez kilku "wesołych" kompanów i klepnął miejsce obok siebie.

Vixel wzruszył ramionami, wziął kufel podstawiony przez karczmarza, i usiadł obok wieśniaka.


Poprzednia Jesteś na stronie 6. Następna
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17