Perypetie pewnego młodzieńca

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17
Poprzednia Jesteś na stronie 8. Następna

I ponownie jesteśmy w karczmie. Słońce świeci, ptaszki śpiewają. Niestety, Vixelowi nie dane będzie podziwianie uroków poranka...

Vixela obudziła banda krasnoludów, która kilofami drążyła tunele w jego głowie. Ból był po prostu koszmarny.
- Nigdy więcej piwa - mruknął podnosząc się na łóżku. Na łóżku? Rozejrzał się, powoli przypominając sobie szczegóły poprzedniego wieczoru. Po dwóch piwach zaczął opowiadać wszystkim swoje przygody. Jak to walczył ze smokami na południu, jak sam jeden przepędził armię barbarzyńców, jak uwarzył miksturę nieśmiertelności. Z każdym kolejnym kuflem jego przygody stawały się coraz bardziej zwariowane. Ostatnią, jaką pamiętał był pojedynek z Arcymagiem Północy, który Vixel rzecz jasna wygrał.

Zwłókł się z łóżka, i na drżących nogach poczłapał do drzwi. Głowa bolała go jak po uderzeniu młotem.
Gdy schodził po schodach zauważył go karczmarz.
- Ach Vixelu! - wykrzyknał. - Świetnie że wstałeś, zaraz...

Vixel złapał się za głowę
- Na bogów, nie wrzeszcz tak - podszedł do lady i zbolałym głosem powiedział: - daj mi wody.

Karczmarz podstawił mu kubek lekko tylko mętnej wody, którą Vixel wypił jednym haustem.
- Jeszcze - powiedział odstawiając naczynie.

Gdy pił kolejny kubek rozległo się pukanie do drzwi. Nie, to było walenie do drzwi.
- Otwarte! - wrzasnął karczmarz tuż nad uchem Vixela, w rezultacie czego ten o mało nie upuścił szklanki, i znowu złapał się za głowę.

- Ciszej...błagam - wyszeptał.

Do pomieszczenia weszło trzech tęgich mężczyzn, w lekkich zbrojach z herbem królewskim: pieczonym indykiem i skrzyżowanymi widelcami na srebrnym (a może posrebrzanym?) półmisku.
- Szukamy niejakiego Vixela, czarodzieja - powiedział największy z nich, zapewne dowódca.

Vixel na moment zapomniał o bólu głowy i zaczął panikować. Mociumpan doniósł o kradzieży różdżki. Potwór był pod ochroną - wyobraźnia podsuwała mu najrozmaitsze scenariusze.
- Świetnie panowie trafiliście, oto i on - powiedział karczmarz wskazując na chłopaka. Co za kretyn - pomyślał Vixel i spojrzał z obawą na mężczyznę.

- Ty jesteś Vixel? - zapytał tamten tubalnym głosem.

- Noo... tak. Ale ja nic...ja nic nie...

- Panie - wielki mężczyzna skłonił się w pas, a w jego ślady pozostali dwaj - Jego Wysokość Król zaprasza cię w gościnę do swego pałacu. Kareta już czeka.

Vixel rozdziawił usta. Mężczyźni wyprostowali się i czekali na reakcję chłopaka.

A ten wzruszył ramionami, odstawił szklankę i wyszedł razem z nimi.


Poprzednia Jesteś na stronie 8. Następna
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17