Magowie

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Poprzednia Jesteś na stronie 2. Następna

Część 2
Magia drugiego pokolenia

Nigdy jeszcze otwieranie oczu nie było dla niej takim problemem. Bolało ją wszystko co tylko mogło boleć. Ale w końcu pokonała ból i otworzyła oczy. Nie od razu spostrzegła otaczające ją kształty. W końcu jednak domyśliła się gdzie jest. Nie rozumiała tylko dlaczego. Była jednak zbyt słaba aby zrobić cokolwiek. Zmęczenie wzięło górę i znowu zamknęła oczy. Jeszcze przez chwilę usiłowała przypomnieć sobie co się stało. Do niczego jednak nie doszła.

Coś nieprzyjemnego kazało jej się obudzić. Otworzyła oczy. Tym razem poszło jej to o wiele szybciej i bez specjalnych problemów.

Obok jej łóżka stała jakaś drobna postać. Nie znała jej, ale rozpoznała profesję po charakterystycznym medalionie. Uzdrowicielka. Miała zamknięte oczy. Jedną dłonią dotykała jej dłoni, drugą kreśliła w powietrzu jakieś znaki. Zdawała się nie wiedzieć, że chora oprzytomniała. Rina w dalszym ciągu czuła nieprzyjemne kłucie. Poruszyła ręką, ale okazała się cięższa niż zwykle.

Powiedziała więc cicho, ale stanowczo:

- Przestań!

Uzdrowicielka spojrzała na nią, lecz nie puściła jej dłoni. Kłucie nie ustąpiło.

- Powiedziałam przestań! - powiedziała Rina mocniejszym głosem.

- Och, przepraszam. - zreflektowała się Uzdrowicielka. - Czy zrobiłam coś nie tak?

- Nawet jeśli wszystko zrobiłaś dobrze, przestań już. Efekty twoich zaklęć nie są przyjemne.

- Proszono mnie, abym zajęła się tobą...

- Ale chyba nie żebyś mnie wykończyła?! - zapytała zniecierpliwiona.

Natychmiast zauważyła, że jej słowa zraniły ją.

- Przepraszam. - powiedziała spokojniej. - Po prostu jeszcze nikt nigdy... nie leczył mnie. Zawsze robiłam to sama. Twoje zaklęcia są być może skuteczne, ale... Dziękuję ci za pomoc. Czuję się już o wiele lepiej.

Chciała powiedzieć jej, że musi się jeszcze wiele nauczyć, ale zrezygnowała z tego w ostatniej chwili.

- Lepiej powiedz mi gdzie jestem i dlaczego.

- O to powinnaś zapytać mojego mistrza, Naura. Zaraz go poproszę. - powiedziała, po czym wyszła z pokoju.

Nie minęło zbyt wiele czasu, kiedy do pokoju wszedł wysoki mężczyzna w sile wielu.

Poznała go od razu.

Zamknął za sobą starannie i cicho drzwi.

Chciała coś powiedzieć, ale dał jej znak, żeby nic nie mówiła. Wypowiedział bezgłośnie jakieś zaklęcie, zapewne blokadę podsłuchu, po czym uśmiechając się przysunął sobie do jej łóżka krzesło.

- A więc znowu zmieniłeś imię? - zapytała.

- Nic na to nie poradzę, że moje imiona nudzą mi się po jakimś czasie. Najwyraźniej nie trafiłem jeszcze na to właściwe.

- Możliwe.

- Lepiej powiedz mi jak się czujesz?

- Chyba lepiej. Poprzednim razem nie byłam w stanie pozostać przy świadomości. A propos, ta twoja Uzdrowicielka... Nie jest najlepsza.

- I tak jest najlepszą jaką udało mi się tu ściągnąć. Bardzo mi pomogła. Ci, których przysłało twoje Biuro wyrzuciłem za drzwi.

- Biuro przysłało tu swoich Uzdrowicieli?

- Jesteś dla nich bardzo ważna. Nie pozwoliłem im nic nie zrobić, choć zostawili po sobie parę zaklęć.

Miał na myśli podsłuch.

- Co się stało? Dlaczego tu jestem?

- Miałem nadzieję, że to ty mi powiesz co się stało. A jesteś tu dlatego, że znaleziono cię w jednym z pokoi Akademii, nieprzytomną i bliską śmierci. A obok ciebie leżały idealnie zmumifikowane ludzkie zwłoki. Zdaje się jednego z wykładowców Akademii? Tyle wiem, choć Biuro nie chciało mi nic powiedzieć. Nie pamiętasz co się stało?

Rina spojrzała w jakiś odległy punkt przed sobą.

Nie mogła sobie nic przypomnieć. Skrawki pamięci tamtego dnia migające gdzieś w zakamarkach jej umysłu wydawały się nie mieć sensu.

- Nie, nic nie pamiętam.

- Szkoda. Sam jestem ciekawy co się tam stało. Tym bardziej, że bardzo cię to zmieniło.

- Zmieniło? Co masz na myśli?

- Twój nowy image.

- ???

Naur podał jej lustro.

Rina spojrzała w nie i zamarła. Zmieniło się tylko jedno, ale była to tak radykalna zmiana, że zaniemówiła. Jej ciemne do tej pory włosy były teraz... białe. Nigdy nie widziała takich białych włosów. Tym bardziej odnosiło się wrażenie niesamowitej sztuczności.

- Do wszystkich demonów! Co to ma być?

- Zdaje się, że jeden z efektów tego co się tam stało. - odparł Naur. - Prawdę mówiąc nie to niepokoiło mnie najbardziej, więc kiedy odzyskasz siły, sama spróbuj coś z tym zrobić.

- Będę musiała. Wyglądam jak jakiś... duch.

- To może mieć jeszcze bardziej piorunujące efekty niż twój tytuł.

- Żartujesz chyba! Wolę nie robić piorunujących efektów takim wyglądem.

Naur uśmiechnął się.

Rina odłożyła lustro.

- Mówiłeś, że nie moje włosy niepokoiły cię najbardziej. - powiedziała. - Więc co?

- Choćby to, że przywieziono cię tu w stanie raczej wskazującym na śmierć. Gdyby nie to, że twoi przełożeni uparli się, żeby cię mimo wszystko ratować, pewnie bym tego nie zrobił.

- Nie rozumiem.

- Byłaś martwa. - powiedział wprost.

- ???

- Powiedziałbym nawet bardzo martwa. Właściwie do dziś nie wiem jakim cudem powróciłaś do świata żywych. Pewnie miałem w tym swój udział, ale mimo wszystko...

- Jak długo tu jestem?

- Prawie trzy tygodnie.

- Trzy tygodnie?! - niemal wykrzyknęła.

- I zostaniesz tu jeszcze trochę. Jesteś bardzo osłabiona. Chyba, że będą chcieli cię stąd zabrać.

- Kto?

- Twoi przełożeni. Zablokowałem podsłuch, więc szybko zorientują się, że twój stan zmienił się. Powinni pojawić się tu lada chwila.

- Nie pozwól, żeby mnie stąd zabrali. - powiedziała, patrząc na niego prosząco.

Naur spojrzał na nią zdziwiony.

- Proszę cię.

Nawet jeśli dziewczyna nie pamiętała co się stało, musiało się wtedy stać coś ważnego. Być może niepokojącego. W każdym bądź razie coś co podpowiadało jej, żeby była ostrożna. Jej reakcja była tym dziwniejsza, że przecież była jedną z najważniejszych, najbardziej wpływowych pracowników Biura. Teraz najwyraźniej bała się spotkania z nimi. Może bała się wypytywania o to co stało się w Akademii. Może mimo wszystko pamiętała coś, o czym nie chciała mówić.

- Zrobię co będę mógł. - powiedział.

Rina wiedziała, że mówi prawdę.

- Dziękuję.

Naur miał zupełną rację. Od ich pierwszej i jak na razie ostatniej rozmowy nie upłynęła nawet godzina, kiedy pojawili się pracownicy Mag-Niura.

Jeden z wyższych urzędników skierował się wprost do jej pokoju. Inny szukał Naura.

- Witam, Atis Adea. - powiedział, zamykając na sobą drzwi. - Jestem agent specjalny Ish Wlett. Działam z polecenia kierownictwa Mag-Biura.

Rina skinęła lekko głową.

Nie odzyskała jeszcze w pełni swoich magicznych zdolności, ale nawet bez nich wiedziała, że agent Wlett jest najzwyklejszym urzędnikiem bez nawet szczątkowego wykształcenia magicznego. Najwyraźniej należał do tej niewielkiej grupy "twardogłowych", do których nie docierało nic z magii. Aż dziw, że Biuro zatrudniło kogoś takiego.

- Jak się pani czuje? - zapytał, uśmiechając się podejrzanie miło.

- Nieźle. - odparła cicho, usiłując usiąść na łóżku.

- To dobrze. - agent przysunął sobie stojące przy ścianie krzesło. - Chciałbym zadać pani parę pytań.

- Pytań? - zapytała, opadając na opartą o ramę łóżka poduszkę.

- Biuro jest bardzo zadowolone z efektów pani śledztwa. Odpowiednia pochwała znajdzie się w pani aktach. Niewielu ludzi, bez względu na wykształcenie, wpadłaby na to. Gratuluję.

- Chyba wypada podziękować. - powiedziała słabym głosem.

Wlett uśmiechnął się znowu.

- Ale mimo to jest coś, o co chciałbym panią zapytać.

- Słucham.

- Co stało się w Akademii po tym jak odkryła pani osobę odpowiedzialną za te straszne tragedie?

- Zdaje się, że rozmawiałam z nim.

- I to bez strażników. Dlaczego?

- Nie wiem. - odpowiedziała szczerze. - Może dlatego, że byłam pewna, że nie będzie próbował uciekać.

- Rozumiem. W końcu jest pani 0śAtis Adea". Gdyby coś miało się stać, użyłaby pani magii. Czyż nie tak?

- Zapewne.

- W wielu poprzednich przypadkach nie stosowała pani jednak tej nowatorskiej metody przesłuchań. Zawsze, według regulaminu, trzymała się pani ustalonych zasad. Dlaczego więc wtedy nie zastosowała się pani do nich?

- Nie odrobił pan lekcji, agencie Wlett. Trzeba było dokładniej przestudiować moje akta, porozmawiać z moimi ludźmi. Nie zawsze trzymałam się waszego regulaminu. Kierownictwo wiedziało o tym i nie interweniowało, uznając moje metody. Najwyraźniej były one bardziej skuteczne.

Wlett lekko zaczerwienił się.

- Mniejsza o to. Chciałbym jednak wiedzieć o czym rozmawialiście. I co się stało potem.

Nie lubił jej. Zresztą ze wzajemnością. Miała ochotę wpłynąć na jego umysł. Ale ku swojemu zdziwieniu nie mogła tego zrobić. Nawet gdyby mogła, pewnie okazałoby się, że choć sam nie posiada żadnych umiejętności, jest chroniony przez jakiś długotrwały czar.

- Ja również chciałabym wiedzieć co się tam stało. - odparła, patrząc mu prosto w oczy.

Agent spojrzał na nią lekko przekrzywiając głowę.

- Czy to znaczy, że nie pamięta pani co się stało?

- Właśnie to miałam na myśli.

- Jak to? - Wlett nie krył swojego rozczarowania podszytego lekką irytacją. - Jak może pani niczego nie pamiętać?! Atis Adea niczego nie pamięta? To zakrawa na...

- Proszę umrzeć, wrócić zza światów, leżeć nieprzytomny i bliski śmierci przez trzy tygodnie to porozmawiamy. Skoro mówię, że nic nie pamiętam, to znaczy, że nic nie pamiętam. Tak jak pan zauważył jestem Atis Adea i moje słowo jest najważniejszym dowodem. Jeśli ma pan co do tego wątpliwości to już pana kłopot.

- Będę musiał porozmawiać o pani amnezji z Naurem.

- Proszę to zrobić.

- Może kiedy wróci pani do nas, przypomni sobie pani coś więcej.

Rina nie odpowiedziała.

Chciała, żeby zostawił ją w spokoju. Była zmęczona, kręciło jej się w głowie i zaczęła odczuwać mdłości gdy tylko ciśnienie krwi w jej organizmie zwiększało się. W dalszym ciągu jednak nie mogła wpłynąć na agenta. Zaczęło ją to trochę niepokoić.

Na szczęście Wlett sam zakończył spotkanie, dodając na odchodnym:

- Chyba rozumie pani, że to jeszcze nie koniec naszej rozmowy? Pozostało jeszcze wiele kwestii do wyjaśnienia. Ale możemy dokończyć to spotkanie później.

Rina nie odpowiedziała.

- Na razie proszę się kurować. Do zobaczenia. - powiedział Wlett i wyszedł z pokoju.

Dopiero kiedy drzwi zamknęły się za nim, odetchnęła.

Mdłości zaczęły narastać, wraz z coraz szybszymi obrotami pokoju. Zamknęła oczy mając nadzieję, że wszystko przejdzie. Jednak pod jej powiekami również wszystko szalało.

Wstała z łóżka, chcąc przejść do łazienki. Ale chodzenie również nie szło jej najlepiej. Po paru krokach zatoczyła się i upadła. Nie miała dość sił, żeby wstać. Próbowała, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili zrezygnowała. Właściwie nie tyle ona, co jej organizm.

Znowu straciła przytomność.

Znajome kłucie wyrwało ją ze stanu błogiego niebytu. Tym razem wszystkie siły jakimi dysponowała odrzuciła to kłucie, uwalniając od niego swoje ciało. Kiedy otworzyła oczy zobaczyła jak znajoma Uzdrowicielka usiłuje odzyskać równowagę. Pomógł jej w tym Naur, który podtrzymał ją w ostatniej chwili.

Rina rzeczywiście wykorzystała wszystkie swoje siły. Ponownie zamknęła oczy, ale nie straciła przytomności.

- Nasza podopieczna chyba wraca do zdrowia. Dziękuję ci dziecko. Zostaw nas teraz samych. - usłyszała głos Naura.

Po chwili usłyszała też trzaśnięcie drzwiami.

- Nie powinnaś tego robić. Ona naprawdę ci pomogła. - powiedział Naur.

- Wiem. To był odruch. Nie sądziłam, że tym razem mi się uda. - powiedziała cicho, otwierają oczy. - Przepraszam. Chyba rzeczywiście mi pomogła, bo wracają mi siły. Znowu mogę czerpać z magii.

- Przedtem nie mogłaś? - zapytał zdziwiony.

- Też się tym zaniepokoiłam. Ale widać to przejściowe problemy.

- Mam nadzieję. Nie byłoby chyba wskazanie, gdyby twoje zdrowie nie wróciło do normy.

- Raczej nie.

Naur pomógł jej usiąść.

- Ciągle tu jestem. Więc udało ci się. - powiedziała.

- Nie było łatwo. Twoja utrata przytomności bardzo mi pomogła. Uwierzyli, że jesteś jeszcze zbyt słaba. Pytali mnie o twoją amnezję.

- Co im powiedziałeś?

- Że to się zdarza. Ale tak naprawdę spotykam się z tym pierwszy raz. Skłamałem.

- Dziękuję.

- Byli tym zaniepokojeni.

- Czy ten drugi też był twardogłowy?

Naur znał to określenie. Było zupełnie nieoficjalne, lecz pospolite wśród wykształconych magów.

- Tak. Swoją drogą dziwne, że to właśnie ich przysłali.

- Może wiedzą więcej niż sądzimy.

- Co mianowicie?

- Na przykład to z kim rozmawiałam.

- Tego też nie pamiętasz?

- Nie o to chodzi. Może oni wiedzą kim był ten starzec.

- Masz jakieś przypuszczenia?

- Sama nie wiem. To wszystko jest zbyt... zawikłane. Potrzebuję czasu i odpoczynku.

- Na pewno. Nie wiem tylko czy dadzą ci odpocząć.

- Coś wymyślę.

Kiedy opuszczała posiadłość Naura była pewna, że jest już gotowa. Najprawdopodobniej jednak miała po prostu dość leżenia i Uzdrowicielki.

Dlatego teraz, mimo iż przebywała w swoim górskim domu, żałowała że jest tu sama. Choć wolała to, niż obecność w pobliżu przedstawicieli Mag-Biura.

Z niewyjaśnionych powodów kierownictwo interesowało się nią bardziej niż kiedykolwiek. Ciągle miała wrażenie, że wiedzieli więcej niż ona.

Niestety ze względu na amnezję jej przypuszczenia pozostawały tylko przypuszczeniami.

Nie to było dla niej teraz najważniejsze.

Całą swoją energię i umiejętności poświęcała na przywróceniu sprawności swojemu ciału i umysłowi.

Magia powracała do niej po wielu dniach niemocy. Nigdy przedtem nie straciła jej. Teraz powoli lecz nie bez bólu i wysiłku odzyskiwała nad nią kontrolę. Codzienne ćwiczenia wycieńczały ją. Była jednak konsekwentna. Miała nadzieję, że kiedyś znów tytuł "Adis Adea" będzie adekwatny do jej umiejętności, reszta problemów rozwiąże się sama.

Podświadomie wiedziała, że wiedza będzie jej wkrótce potrzebna.

Poranna mgła otaczająca wszystko dookoła zaczynała już opadać. Pierwsze promienie słońca przebijały się przez chmury i mgłę i zaczęły ogrzewać zziębniętą ziemię.

Rina miała zamknięte oczy. Twarz zwróciła w stronę ciepłych promieni. Czuła wilgotną mgłę na swojej skórze.

Była odprężona. Po raz pierwszy od długiego czasu.

Lewitowała spokojnie parę metrów nad ziemią.

Ptaki szczebiotały wśród gałęzi drzew poruszanych delikatnie przez wiatr.

Brakowało jej tego. Powinna już dawno przyjechać tu. Dawno temu.

Nagle poczuła zawirowanie magii. Gdzieś blisko. Zbyt blisko.

Zachwiała się lecz nie straciła równowagi. Otworzyła oczy i wciąż lewitując obróciła się w stronę, z której poczuła zawirowanie. Przez chwilę wpatrywała się w punkt przed sobą. Aż zobaczyła to, co oczekiwała zobaczyć.

Powietrze przed nią zaczęło lekko falować. Usłyszała charakterystyczny cichy świst. W chwilę potem kilkanaście metrów przed nią otworzył się świetlisty wir, który po chwili przestał wirować. Wtedy zobaczyła pojawiającą się w świetle sylwetkę. Znajomą sylwetkę.

Uśmiechnęła się i opadła powoli na ziemię.

Zanim dotknęła nogami gruntu, wir znowu zaczął wirować, by po chwili zniknąć. Ale postać stała tam, gdzie wyszła z wiru.

Wysoka, szczupła długowłosa blondynka, odziana w oliwkowo-zieloną zwiewną szatę.

- Nic się tu nie zmieniło. - powiedziała kobieta postępując parę kroków przed siebie.

Nie widziała jeszcze Riny, lecz zapewne czuła jej obecność.

- Witaj, Wasza Wysokość. - odezwała się Rina, wychodząc zza grubego pnia drzewa.

Kobieta zwróciła się w jej stronę i zaniemówiła.

- Za to ty... zmieniłaś się bardzo. - powiedziała niezdecydowanie.

- Lepiej nic nie mów. Wiem o tym.

- Są bielsze od moich. - powiedziała Jej Wysokość, zbliżając się do Riny.

Obie kobiety padły sobie w ramiona.
- Dobrze cię widzieć, Nirvo. - powiedziała Rina.

- Cieszę się, że nic ci nie jest. No, może prawie nic. - dodała dotykając włosów Riny.

- Chyba będę musiała się do nich przyzwyczaić. Próbowałam już wszystkiego.

Kiedy obie kobiety ochłonęły nieco po wylewnym powitaniu, Rina zapytała:

- Masz ochotę zjeść coś, może napić się czegoś?

- Mam ochotę ogrzać się przy ogniu. Wybacz, ale nigdy nie przepadałam za górskim powietrzem. Może i jest zdrowe, rześkie i krystaliczno czyste, choć może nie w tej chwili, ale ja jestem ciepłolubnym stworzeniem. Zdecydowanie ciepłolubnym.

- W porządku, zapraszam cię do środka. Zaraz rozpalę ogień.

- Nie mów mi, że nie palisz w kominku!

- Po co? Jest całkiem ciepło.

- To właśnie nazywam szaleństwem, na które zapadają wszyscy miłośnicy dzikiej przyrody.

Rina gestem zaprosiła gościa do wejścia do domku.

Kiedy były już w środku, zamknęła drzwi i podeszła do kominka. Leżące w nim kłody drewna aż prosiły się o ogień, więc bez zbędnych ceregieli wypowiedziała ciche zaklęcie.

Ogień jednak nie pojawił się.

Miała nadzieję, że jej przyjaciółka nie zauważyła tego.

Przymknęła oczy i ponownie wypowiedziała zaklęcie.

Tym razem między gałęziami pojawił się mały płomyk, który po chwili łapczywie zaczął połykać drewno.

Tak, teraz było lepiej.

- Więc czego się napijesz? - zwróciła się do gościa.

- Obcowanie z naturą ma jednak swoje dobre strony. Na przykład twoją tajemną herbatę. Nie będę pytała co w niej jest, ale gdybym mogła dostać choć parę łyków...

Rina uśmiechnęła się.

- Oczywiście.

- No więc co u ciebie słychać? - zapytała Rina, kiedy obie siedziały na ławie ustawionej naprzeciwko kominka.

- Po staremu. Wciąż nie rozmawiam z moim bratem - jaśnie wielmożnym księciem Ambly. Rzadko widuję jego dzieci, częściej zaniedbywaną żonę. Jak widzisz nic nowego. A co u ciebie? - zapytała od niechcenia.

- To wszystko? - zdziwiła się Rina. - Myślałam, że powiesz mi coś więcej. W końcu nie często przybywasz do mojej skromnej chatki...

- ...położonej w chronicznie zimnym i niegościnnym miejscu. - dokończyła Nirva, dając za wygraną. - W porządku, masz rację. Mam powód, żeby tu być. Chciałam się po prostu z tobą zobaczyć.

- To miłe. A był jakiś konkretny powód?

- Ty.

- Ja?

- Słyszałam o twoim... wypadku.

- Wypadku?

- Tak to nazwało Biuro. Mniejsza z nazwą. Chciałam cię odwiedzić, sprawdzić czy wszystko w porządku. W końcu kiedy Adis Adea ulega wypadkowi... Nie słyszałam, żeby kiedykolwiek któremukolwiek Adis Adei zdarzył się jakikolwiek wypadek. Trochę się martwiłam. Tym bardziej, że nie chcieli mnie do ciebie dopuścić.

- O czym ty mówisz?

- Najpierw powiedzieli, że jesteś nieprzytomna i że tylko Naur i jego Uzdrowicielka mają do ciebie dostęp. Pomyślałam - w porządku. W końcu istnieją jakieś procedury, czy jak to nazwać. Ale kiedy wiedziałam już, że wracasz do sił, a oni w dalszym ciągu nie chcieli mnie do ciebie dopuścić, zaczęłam podejrzewać, że ten twój "wypadek" to wcale nie wypadek. Nie chciałam jednak pakować ani siebie ani ciebie w kłopoty. Już i tak od dawna jestem pod lupą twoich kumpli po fachu z powodu naszej przyjaźni. Mogłam oczywiście przebić do ciebie bramę, ale postanowiłam poczekać. Jakoś przeczuwałam, że w końcu znajdę cię tu.

- Jestem tu od paru dni. Nie spieszyłaś się.

- Wiesz doskonale, że jestem zajętą osobą. Poza tym nie mogłam tak po prostu zostawić mojego ucznia.

- Ucznia? Znowu masz ucznia? Jesteś nienasycona, księżniczko. Sama nie wiem czy cię podziwiać, czy ...

- Jestem tylko kobietą! - zaprotestowała Nirva. - Ty podobno też. Zresztą tytuł nie ma tu nic do rzeczy. Ale tym razem możesz sobie darować.

- A to dlaczego?

- Nie sądziłam, że kiedykolwiek do tego dojdzie, ale... łączą nas stosunki czysto zawodowe.

- Jest aż tak obleśny?

- Wręcz przeciwnie. Nie uwierzysz jak kobiety wodzą za nim wzrokiem, jak wzdychają na jego widok. Kiedy pomyślałam, że i ja kiedyś... Ciarki mnie przechodzą.

- Więc co? Dał ci kosza?

- Nie! Zresztą nawet nie próbowałam go uwieść.

- Byłaś chora? - zaśmiała się Rina.

- Śmiej się, śmiej. Póki możesz. Zobaczymy co powiesz, jak go poznasz.

- Dlaczego mam go poznać?

- Atis Adea powinna poznać jednego z najzdolniejszych budowniczych bram.

- Zdolniejszy od ciebie?

- Nie aż tak. Ale posiada pewną umiejętność, której nie musi pogłębiać.

- Jaką?

- Pamiętasz z czym miałam najwięcej problemów na początku mojej nauki?

- Jak mogłabym zapomnieć! Do dziś mam pamiątkę na plecach. Po raz pierwszy i ostatni byłam uwięziona w niestabilnym przejściu. Sądzisz, że skąd mam tą niechęć do korzystania z bram? To prezent od ciebie.

- Przepraszałam tysiące razy.

- To chyba nigdy nie zwróci mi mojej pewności siebie. Brama i przejście to moje słabe miejsca. Dobrze, że niewielu ludzi o tym wie.

- W końcu jednak nauczyłam się! I wychodzi mi to śpiewająco.

- Nie wiem, nigdy nie powtórzyłyśmy tamtego "spaceru". I nie mam zamiaru tego sprawdzać.

- Dobrze, niech ci będzie, choć mam nadzieję, że zmienisz zdanie. Chodzi jednak o to, że musiałam się tego uczyć i włożyć w to wiele ciężkiej pracy. Mój uczeń jest inny. Uczy się budować bramy, ale posiada naturalną umiejętność podtrzymywania przejść. Nawet tych najbardziej niestabilnych. Nigdy jeszcze nie spotkałam się z niczym takim. A wiesz, że poznałam wielu tak zwanych "specjalistów". Oni podług niego są tylko czeladnikami.

- Jesteś tego pewna?

- Jak tego ilu miałam kochanków.

Rina spojrzała na nią uważniej.

- No dobrze, przestałam ich liczyć kilka lat temu. Ale jestem pewna jego zdolności. Sądzę, że nasze kontakty mogą mieć dobroczynny wpływ na mnie. Mogę się od niego wiele nauczyć.

- Rzeczywiście brzmi to niecodziennie.

- Wiem. Na początku byłam tym cholernie zaskoczona, ale potem... Jest moim najzdolniejszym uczniem, Rino. Jestem z niego dumna. Ale nie chciałabym, żeby jego umiejętności zostały odkryte.

- Teraz rozumiem jeszcze mniej.

- Jest młody, podatny na wpływy. Sama wiesz jak to jest. Nie chcę, żeby Federalni zwerbowali go.

- I mówisz o tym właśnie mnie??

- Ty to co innego. Już dawno chciałam ci o nim powiedzieć.

- Co cię powstrzymywało?

- Moje obowiązki i twoja praca. Jak ja miałam chwilę czasu, ty gdzieś znikałaś. Kiedy jednak dowiedziałam się o... wiesz o czym, postanowiłam odłożyć wszystko. Chciałam sprawdzić czy jesteś cała i czy mogę teraz do ciebie "uderzyć" ze swoją sprawą.

- I co? Jak ci się wydaje? Możesz?

- Nie wiem. - powiedziała Nirva, odstawiając pusty kubek po herbacie.

Rina spojrzała na przyjaciółkę.

Znały się od tak dawna, że nikt już nie pamiętał czy spotkały się w dzieciństwie, czy znacznie później. Faktem było, że znały się od tak zwanych "wieków". Rina potrafiła usłyszeć w głosie Nirvy radość, smutek, żal, złość i niepewność. Teraz czuła to ostatnie.

- Dlaczego nie wiesz? - zapytała Rina.

- Zanim jeszcze wyszłam z przejścia, wszystko było dla mnie jasne. Ale kiedy zobaczyłam cię...

- Nie mów mi tylko, że cię przestraszyłam.

- Nie, to nie to. To ma związek z czymś, co przydarzyło mi się wiele miesięcy temu.

Teraz i Rina była zaniepokojona, ale i zaintrygowana.

Nie mówiła jednak nic, wiedząc że Nirva sama powie jej o co chodzi bez zbędnych ponagleń.

- Byłam wtedy u mojej bratowej. Mieszkałam w jej rodzinnym zamku. To tam pewnego wieczoru zdarzyło się coś, co przeraziło mnie nie na żarty. Miałam już się kłaść, kiedy w mojej komnacie pojawiła się jakaś postać. Wystraszyłam się, bo legendy opowiadały dziwne rzeczy o tym zamku. Nigdy w nie nie wierzyłam, ale kiedy dzieją się takie rzeczy, wyobraźnia nie próżnuje. Okazało się, że to nie żaden duch, lecz człowiek z krwi i kości. Nie widziałam jego twarzy, osłonięty był grubym płaszczem i czarem, którego nie mogłam przeniknąć. Wiem tylko, że był stary, na to wskazywała barwa jego głosu, choć to potrafi zmienić każdy uczniak. Ale był lekko przygarbiony, jakby zmęczony.

- Czego chciał?

- Przekazał mi informacje o położeniu Bramy do Wielkiej Biblioteki. - powiedziała.

- Do tej legendarnej Bramy Pierwszego Pokolenia? - nie wierzyła Rina.

Nirva skinęła głową.

- Wybacz, ale dlaczego tobie?

- Też byłam zdziwiona. Mówił coś o prawości ducha, o naturalności mojej aury. Coś w tym rodzaju. Wiedział kim jestem. Twierdził, że jeśli ktokolwiek spoza Pierwszego Pokolenia jest w stanie odbudować Bramę, to jestem to właśnie ja.

- I co? Znalazłaś ją?

- Prawie. Jest tylko jeden problem.

- Jaki?

- Nie mogę do niej wejść. Nawet jeśli ją odnajdę.

- Dlaczego?

- Nie znam zaklęć otwierających wewnętrzne drzwi.

- Nie podał ci go?

- Powiedział, że może tam wejść tylko mag posiadający wiedzę Pierwszego Pokolenia.

- Ale o ile wiem, żaden z magów już nie żyje.

- Mam dziwne wrażenie, że on był ostatni.

- Dlaczego więc sam nie otworzył Bramy?

- Wspominał coś o tym, że nie ma wśród swoich uczniów nikogo zaufanego. Powiedział, że znajdzie kogoś takiego, a wtedy ja pomogę mu odbudować Bramę.

- Wiesz kto to?

- Opisał mi go.

- Choć sam nie wiedział kim on jest?

- Wiem, że to dziwne. Nic na to nie poradzę. Nie ja wymyśliłam całą tą historię. Chcesz wiedzieć jak mi go opisał?

- Jasne.

- Powiedział, że "choć młodość bić będzie z oczu jego i serca, białe włosy mieć będzie i wiedzę Pierwszego Pokolenia; znać zaklęcie będzie i dane mu będzie wejść do Wielkiej Biblioteki; władzę nad wszystkim posiądzie i zwycięży zło, któremu pozwolono się rozplenić". Tak go opisał. - dodała, patrząc na Rinę.

- Jakbym słyszała nawiedzonego. - powiedziała, lekko uśmiechając się i popijając swoją herbatę.

Nirva nic nie mówiła.

Rina nagle zrozumiała. Jakby usłyszała raz jeszcze te słowa.

Powoli odwróciła głowę w stronę księżniczki. Ona patrzyła na nią, najwyraźniej czekając na reakcję Riny.

- Nie mówisz chyba, że...

- Nic nie mówię. Czy muszę?

- To jakaś pomyłka! - Rina wstała gwałtownie z ławy.

- A jeśli nie?

- To bzdura! Ten cholerny starzec ukartował wszystko! Chciał dać mi nauczkę! Nie podobało mu się to co robię. Chciał... zniszczyć mnie!

- A jeśli jednak nie? Jeśli dał ci to... Rina!

Nirva podbiegła do przyjaciółki.

- Rina! Co ci jest?!

Ale ona jej nie słyszała.

Świat wirował wokół niej. Nudności przypominały o niedoskonałej ludzkiej powłoce.

Ból.

Światłość.

I znowu ból.

Upadła na kolana i zwinęła się w kłębek.

Chciała pozbyć się bólu! Natychmiast!

Magia! Jej magia! Dlaczego nie mogła użyć swojej magii?!

Każdy ruch gałek ocznych wywoływał nieznośny ból głowy.

Powoli otworzyła oczy starając się nimi nie ruszać.

Ale i to nie przerwało fali denerwującego bólu.

- Nareszcie. Już się przestraszyłam, że...

- Nirva... - przerwała jej.

- Tak? Jestem tu.

- On wszystko sobie wyliczył. Wiedział, że się spotkamy. Pewnie tego właśnie chciał. Nawet nie zapytał mnie czy chcę...

- Ich też nikt nie pytał czy chcą zostać wielkimi magami. Po prostu nimi zostali. Kimkolwiek był i jakąkolwiek otrzymałaś wiedzę, sądzę, że dokonał właściwego wyboru.

Rina spojrzała na Nirvę. Jak mogła być tak pewna tego co mówiła?

- Uwierz w siebie. - odparła Nirva, jakby czytała w jej myślach. - Będę przy tobie. Jeśli tylko tego zechcesz.

- Oni też o tym wiedzą. - szepnęła.

- Kto?

- Biuro. Wiedzieli kim był ten profesor. Wiedzieli jakie są jego poglądy. Wiedzieli, że coś się wtedy stało. Aż dziw, że jeszcze żyję.

- To pewnie przez twoją amnezję. Po tylu tygodniach utwierdziłaś ich w przekonaniu, że...

- W końcu się dowiedzą.

- Wtedy będziesz już w Bibliotece.

- I co dalej?

- Nie patrz tak na mnie. To ty jesteś Pierwsza z Drugiego Pokolenia. Będziesz wiedziała.


Poprzednia Jesteś na stronie 2. Następna
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12