Magowie

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Poprzednia Jesteś na stronie 8. Następna

Część 6
Uczeń

Cisza nocy bolała coraz bardziej. Myśli krążyły i kłębiły się dookoła.
Tylko ona nie spała. Nie mogła. Nie potrafiła.
Była zbyt zaskoczona, by myśleć jasno. Tego się nie spodziewała...
Co miała teraz robić?
Czy powinna jej powiedzieć?
Czy powinna zatrzymać dziecko?
Cicho, niczym duch, pojawiła się w sypialni Ranee.
Wyczerpana dziewczyna... Nie, to przecież nie była już dziewczyna. Kobieta raczej.
Ranee spała spokojnie, a w kołysce przy łóżku leżał jej syn.
Rina podeszła do kołyski. Dziecko również spało spokojnie.
Nie miało jeszcze imienia, choć magia nadała mu już swoje imię w momencie narodzin. Atis Adea.
W przyszłości miał zostać jej uczniem.
Dziecko poruszyło się i skrzywiło, jakby wypiło kwaśny sok. Rina pogłaskała chłopca po główce.
- Śpij mały czarodzieju, śpij.

Dziecko uspokoiło się.

Od dłuższego czasu obserwowała ich. Ranee promieniała ilekroć trzymała w ramionach swoje dziecko. I tylko krążący wokół smutek mącił sielski obrazek. Dzień, w którym miała odejść oddając syna, zbliżał się nieuchronnie.
- Wyglądacie razem na szczęśliwych. - powiedziała, zbliżając się do matki i dziecka.

Ranee spojrzała na nią. W jednej chwili radość zamieniła się w smutek.
- Nie musisz tego robić. Należycie do siebie.

- On należy do Darena. Dałam mu życie, ale nie mogę dać nic innego.

- A miłość matki?

- Podjęłam już decyzję. Nie próbuj znowu wpływać na mnie.

- Muszę próbować.

- Rina, proszę...

- Chcę, żebyś o czymś wiedziała. Chodzi o twojego syna.

Ranee patrzyła na Rinę jakby prosząc, aby nie mówiła już nic.
- To dziecko... - zaczęła Atis Adea. - Twój syn... - nie mogła znaleźć odpowiednich słów.

- Jest zdrowy, prawda? Powiedziałaś... - zaniepokoiła się.

- Oczywiście, że nic mu nie jest! Tym się nie martw. Raczej nie będzie chorował.

- Co masz na myśli?

- Ja też nie chorowałam. Przynajmniej nie przypominam sobie niczego takiego.

- Co to ma wspólnego z moim synem?

- Wiesz kim jestem, prawda?

Ranee skinęła głową.
- Przed laty wszędzie dookoła było wielu takich jak ja. Jedni lepsi, inni gorsi. Niestety tych ostatnich było o wiele więcej. Przez nich panował chaos. Otrzymałam dar, dzięki któremu mogłam naprawić błąd, którego nie przewidzieli Pierwsi Magowie. I zrobiłam to. Z pomocą rodziców Darena.

- Rodziców Darena?!

- Byli tacy jak ja. Byli Magami.

- Ale jak w takim razie...

- Odebrałam im magię, tak jak i innym. Ale oni prosili mnie o to. I choć wtedy tego nie rozumiałam, spełniłam ich prośbę. Są zwykłymi ludźmi, takimi jak ty czy Daren. Lecz wasz syn nie jest do was podobny.

- ???

- Jest Magiem. Długo jeszcze nie będzie sobie zdawał z tego sprawy, ale jest nim od chwili narodzin.

- Magiem???

- Moim przyszłym uczniem.

Ranee spojrzała na syna. Był mały i bezbronny, w ogóle nie pasował do jej wyobrażeń o Magach.
- Możesz zmienić jeszcze swoją decyzję. - powiedziała Rina.

Pokręciła przecząco głową.
- Nie. Lepiej mu będzie pod Darena i twoją opieką.

Rina chciała powiedzieć coś jeszcze, ale Ranee nie pozwoliła jej.
- Uszanuj moją decyzję. Jestem jego matką, ale nie wiem jak należy wychowywać Maga.

Kobieta podała Atis Adei dziecko owinięte w kocyk. Potem delikatnie ucałowała główkę dziecka. Miała w oczach łzy, ale nawet one nie zmieniły jej decyzji.

Brama zniknęła po chwili. Ranee wróciła do zimowej krainy, lecz Rina była pewna, że nie zostanie tam długo. Dziecko w jej ramionach poruszyło się niespokojnie, jakby odczuwając brak matki. Spojrzała na nie i powiedziała cicho:
- Przykro mi.

Nagle za nią otworzyła się kolejna Brama. Rina odwróciła się powoli i podeszła do niej. Przystanęła na progu i odwróciła się, jakby miała nadzieję, że Ranee pojawi się jednak spowrotem. Wiedziała, że to niemożliwe, ale jakaś część jej pragnęła tego.
Westchnęła cicho i zrobiła krok do przodu.

Ogród zmarniał wyraźnie. Nikt tak jak Ranee nie potrafił się nim zająć. Bez niej powoli zamieniał się w to czym był zanim pojawiła się dziewczyna.
Przez chwilę stała, rozglądając się dookoła. Miała dziwne wrażenie, że serce Darena przypomina ten ogród.
- Może ty to zmienisz. - powiedziała cicho, patrząc na spokojnie śpiące w jej ramionach dziecko.

Powoli ruszyła przed siebie. Mijała zdziwionych ludzi. Oglądali się za nią lub obserwowali z ukrycia. Jej osoba zawsze wzbudzała sensację. Tym razem dziecko bardziej przykuwało ich uwagę.
Rina nie reagowała jednak na szepty i spojrzenia. Szła prosto do komnat Nirvy.
Przyjaciółka wyszła jej na spotkanie, całkiem jak za dawnych czasów, gdy obie wyczuwały swoją obecność.
Rina przystanęła gdy tylko ją zobaczyła. Z jednej strony nie znajdowała właściwych słów na powitanie, z drugiej przeraził ją wygląd Nirvy. Włosy miała niemal tak białe jak Rina, twarz poorana zmarszczkami ukrywanymi pod makijażem. Aż trudno było uwierzyć, że minęło niewiele ponad dwadzieścia lat odkąd księżniczka stała się zwykłą kobietą. Wtedy nawet Atis Adea nie mogła przewidzieć skutków odebrania magii. Wydawało się, że nad wszystkim panuje. A jednak tak nie było. Coraz szybsze starzenie się Nirvy musiało być efektem jej decyzji sprzed lat. Zapewne dotyczyło to również Levara.
- Sprowadź tu swego syna, Nirvo. - powiedziała Rina. - Mam dla niego wiadomość.

Daren wpadł zdyszany do pokoju.
- Co się stało? - wykrzyknął niemal od progu.

Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale nagle stanął jak wryty.
Jego matka siedziała w fotelu, a w jej ramionach spoczywało dziecko.
Oczy młodego mężczyzny wyrażały ogromne zdziwienie. Spojrzał na swojego ojca, siedzącego obok w fotelu. Lecz jego uwagę przykuła jeszcze jedna postać, ukryta w półmroku, która po chwili opuściła swoją kryjówkę.
- Rina...

W jego głosie usłyszała nadzieję.
Atis Adea wzięła od Nirvy dziecko i podeszła do Darena.
- Oto twój syn. - powiedziała, podając mu zawiniątko.

- Co???

Trzymał niezdarnie coraz bardziej niespokojne dziecko. Patrzył raz na nie, raz na swoich rodziców. W końcu spojrzał na Rinę stojącą wciąż obok niego.
- Jak to? Gdzie jest Ranee?

Wiedziała, że zapyta o nią. Wydawało jej się nawet, że wiedziała co powinna odpowiedzieć. Ale w jednej chwili wszystko umknęło.
- Ranee odeszła. - powiedziała po chwili cicho. - Zostawiła po sobie waszego syna. Chciała, żebyś to ty go wychował.

Daren znowu spojrzał na dziecko.
- Jak to odeszła? - zapytał.

Słowa, które miała powiedzieć uwięzły jej w gardle. Paliły jak żywy ogień, by zaraz potem zmrozić ostrym lodem.
- Zmarła przy porodzie. - powiedziała w końcu.

Oczy wszystkich zwróciły się na nią.

- Okłamałaś mnie. - usłyszała.

Wyczuła jego obecność na długo zanim wspiął się po schodach wieży zamku.
Stała tyłem do wejścia, opierając się o grubą drewnianą balustradę.
Nie zareagowała na jego słowa.
- Dlaczego? - zapytał, stojąc za nią.

Przymknęła na chwilę oczy.
Co miała mu odpowiedzieć? Cokolwiek powie, zrani go.
- Powiedziałaś, że nie znalazłaś jej. Mogłem się domyślić, że kłamiesz. Ty, wielki Mag, nie potrafiłaś odnaleźć jednej osoby. - ironizował. - Uwierzyłem ci, a ty mnie okłamałaś. Chcę wiedzieć dlaczego!

- Musiałam wybrać. Ty albo twoja żona. Wybrałam Ranee. - powiedziała, odwracając się powoli.

- Nie rozumiem.

- Ona nie chciała do ciebie wrócić. - powiedziała, starając się nie patrzeć mu w oczy.

Te słowa zabolały go, czuła to.
- Ale odchodząc nie wiedziała jeszcze, że jest w ciąży.

- Dlaczego nie sprowadziłaś jej wtedy?

- Bo nawet dziecko nie mogło wpłynąć na zmianę jej decyzji. Zrozum! To nie było życie dla niej! Nie była tu szczęśliwa, nawet z tobą. Mogła zacisnąć zęby i udawać, że nie słyszy szeptów i nie widzi ironicznych spojrzeń. Ale to nie wystarczy, by być szczęśliwym. Przez to ani ty, ani wasz syn nie bylibyście szczęśliwi. Dlatego wolała odejść.

Wyglądał jak zbity pies. Wściekłość, żal, tęsknota i zrezygnowanie mieszały się w nim.
Przez długą chwilę milczał. Nie wiedziała jak go pocieszyć. Nie była nawet pewna czy potrafiłaby. Czy w ogóle ktoś potrafiłby. Oprócz Ranee oczywiście.
W końcu zapanował nad swoimi uczuciami. Wyprostował się i spojrzał Rinie w oczy.
Patrzył przez chwilę, a potem powiedział wyraźnie i stanowczo:
- Nie wierzę ci!

Nie czekając na nic, odwrócił się i odszedł szybkim krokiem.
Westchnęła cicho i odwróciwszy się, zagłębiła się w zapadający zmierzch.

Przez resztę wieczora i całą noc schodziła mu z drogi. Był wzburzony i nikt nie mógł nic na to poradzić.
- Przejdzie mu. - powiedział Levar. - Zrozumie.

- Nie jestem tego taka pewna. W każdym bądź razie minie jeszcze dużo czasu. Może kiedyś.

Mężczyzna usiadł ciężko w jednym z foteli.
Rina, stojąc w mroku, mogła przyjrzeć mu się dokładnie. Tak jak sądziła, on również odczuwał efekty odebrania magii. Gdyby wiedziała, że oboje postarzeją się tak bardzo w ciągu zaledwie 20 lat... Zresztą... Czy przekonałaby ich wtedy? Byli tacy zdecydowani.
Teraz nie mogła nic dla nich zrobić.
Do pokoju powoli weszła Nirva.
Levar spojrzał na nią pytająco, a ona jakby odczytując nieme pytanie, powiedziała:
- Chciał zostać sam z synem.

Levar skinął głową.
- To piękne dziecko. - powiedział.

Na krótką chwilę zapadła cisza.
- Czy naprawdę nie mogłaś nic zrobić? - zapytała nagle Nirva.

Zaskoczyła ją. W jej głosie słychać było wyrzut i zawód.
Rina spojrzała na przyjaciółkę jakby chciała zapytać: "I ty też?"
- Nirvo, proszę... - zaczął Levar, chcąc uspokoić żonę.

- Nie! Niech odpowie. Jest najpotężniejszym Magiem. Może zrobić wszystko. Mogła... - Nirva była wyraźnie zdenerwowana.

- ... rzucić zaklęcie. - dokończyła Atis Adea, nie ukrywając złości i rozczarowania. - O to chodziło, prawda? Rzucić zaklęcie i wszystkie problemy zostaną rozwiązane.

Starała się opanować drżenie głosu.
- Tak, mogłam to zrobić. - powiedziała spokojniej po chwili. - Tego oczekiwał Daren? A może ty? Tylko co dalej? Ona nie pamiętałaby niczego, ale wszyscy dookoła tak. Sądzisz, że nie domyśliłaby się? Czułaby, że coś jest nie tak. I to nie pozwoliłoby jej być szczęśliwą. Miałam zrobić z niej bezwolną lalkę? Nieświadomą tego co dzieje się wokół niej? Powiedz, czy gdyby twój mąż nie był tak silny, poprosiłabyś mnie o to?

Nirva nie odpowiedziała. Kochała swego syna, zrobiłaby wszystko, żeby nie cierpiał. Ale w głębi duszy wiedziała, że Rina ma rację.
Między obiema kobietami po raz pierwszy pojawiła bariera. Rina nie była na to przygotowana. Tak bardzo poruszyła ją reakcja Nirvy, że nie wyczuła, że ich rozmowie przysłuchuje się Daren. Stał za lekko uchylonymi drzwiami. Gdy wszedł, wszyscy spojrzeli na niego nieco zaskoczeni.
- Podjąłem decyzję. - powiedział spokojnie, lecz stanowczo. - Chcę, żebyś opuściła mój dom. Natychmiast. Nie chcę cię nigdy więcej widzieć. Zabraniam ci zbliżać się do mojego syna.

Cofnęła się o krok, zaskoczona jego słowami. Nigdy jeszcze nie widziała go takiego.
Przez chwilę patrzył na nią zimnymi oczyma. Potem odwrócił się i wyszedł.
Czuła się, jakby nagle zabrakło jej tchu w czasie nurkowania, a do powierzchni były całe kilometry. Gdy wypowiadał te słowa, serce na ułamek sekundy zamarło jej w piersi, a teraz waliło jakby bezskutecznie chciało odzyskać stary rytm.
Starała się zapanować nad swoimi emocjami, choć w tej chwili nie było to łatwe.
Cisza, która zapanowała, kłuła ją ostrymi szpilkami.
Levar chciał coś powiedzieć, ale nagłym ruchem ręki zabroniła mu.
Przełknęła swoje rozczarowanie jak gorzką pigułkę. Wyprostowała się i powiedziała:
- Odejdę, lecz gdy nadejdzie czas, wrócę. A wtedy chłopiec będzie należał do mnie, tak jak postanowiło przeznaczenie. Do tego czasu na was spoczywa odpowiedzialność za życie kolejnego Atis Adei.

Zanim Nirva czy Levar zdążyli zareagować, Rina wykonała gwałtowny ruch ręką i... zniknęła.

Nie mogła znieść ludzi!
To nic, że niczemu nie zawinili.
Nie mogła znieść ich widoku, uśmiechów, słów i gestów. Zdawała sobie sprawę, że jeśli czegoś ze sobą nie zrobi, wcześniej czy później stanie się coś, czego będzie żałować po wsze czasy.
Dlatego zaszyła się w Bibliotece. Odgrodziła się od świata. Postanowiła, że opuści swą pustelnię, gdy uspokoi się. Nie była tylko pewna jak długo to potrwa.
Żeby zająć się czymś, porządkowała zbiory. Innym razem snuła się po Bibliotece bez celu. Lecz najczęściej, szczególnie w pierwszych dniach, siedziała niemal bez ruchu w fotelu naprzeciwko kominka, wpatrując się bezmyślnie w ogień. Całkiem jakby w nim szukała odpowiedzi.

Ogień pozostał jednak tylko ogniem, powolnie połykającym podawane mu drewno.
Z czasem złość odeszła, pozostawiając pustkę.
Nie spodziewała się tego.
Nie przewidziała, że Daren znienawidzi ją tak bardzo.
Bolały ją też słowa Nirvy. Sądziła, że właśnie w niej znajdzie sojuszniczkę. Tyle razem przeszły...
Tymczasem tylko Levar nie wypowiedział gorzkich słów. Lecz jego milczenie też bolało.
Była dzieckiem, kiedy na zawsze opuszczała swój dom. Nie pamiętała już nawet prawie nic z tamtego życia. Wtedy liczyła się tylko magia.
Teraz znowu straciła rodzinę. Tym razem nie zapomni tego nigdy.
Czuła się opuszczona i bardzo samotna.
Zastanawiała się czy kiedykolwiek odzyska ich.

- Nie powinieneś był tego robić. - usłyszał za plecami.

Ojciec podszedł do nich cicho.
Niemowlę spało spokojnie w swej kołysce, a Daren siedział obok, kołysząc ją delikatnie.
- Za każdym razem, kiedy patrzę na niego, widzę jakiś nowy szczegół, który upodabnia go do Ranee. - powiedział cicho, patrząc na synka.

- Gdyby nie Rina, nie zobaczyłbyś nigdy tych szczegółów. - zauważył Levar.

- Okłamała mnie. Była dla mnie jak rodzina. Nie potrafię jej wybaczyć.

- Postawiliście ją w niezręcznej sytuacji. Oboje. - zauważył starzec. - I ty, i Ranee.

Daren nie odpowiedział.
- A ona musiała wybrać. Cokolwiek by zrobiła, zraniłaby któreś z was.

- Mogła... - zaczął Daren, zdradzając coraz większe zdenerwowanie.

- Naprawdę chciałbyś tego?! - przerwał mu ojciec. - Spójrz na mnie i powiedz, że wolałbyś aby twoja żona stała się bezwolną istotą.

Levar zmusił syna by spojrzał na niego.
Lecz Daren nie odpowiedział.
Zacisnął zęby, by powstrzymać napływające łzy. Rozsądek i serce były jak dwie dusze w jednym ciele, walczące ze sobą zaciekle.
- Tak sądziłem. - powiedział w końcu Levar.

Dziecko poruszyło się.
Daren pogładził malutką rączkę.
- Cierpienie nie jest wieczne. - powiedział Levar. - Życie niestety też nie. Dlatego szkoda go marnować.

Starzec spojrzał na swego wnuka i powiedział:
- Ciesz się każdą chwilą jaką Rina wam dała.

Daren spojrzał na niego pytająco.
- Każdą, synu. Każdą. - powtórzył Levar i wyszedł z pokoju.

Daren jeszcze przez chwilę patrzył na zamknięte drzwi, którymi wyszedł ojciec. Nie rozumiał jego słów. Brzmiały... złowrogo.
Męczyło go to cały dzień. Musiał dowiedzieć się co oznaczały. Bez względu na wszystko.
Postanowił jednak porozmawiać z matką, a nie z ojcem. Kiedy opowiedział jej o ich dziwnej rozmowie, Nirva ciężko westchnęła. Przez dłuższą chwilę milczała.
- Co to miało znaczyć? - zapytał Daren ponownie.

- Tylko tyle, że miał rację. - odparła w końcu Nirva.

- Nie rozumiem. W czym miał rację?

- We wszystkim.

Daren w dalszym ciągu nie rozumiał.
- Widzisz, synu... - zaczęła. - Powinnam była pamiętać, że magia to nie wszystko. Rzucanie czarów to nie sposób na problemy. Dla ciebie nie jest to takie oczywiste, ale ja pamiętam jaki był świat zanim się urodziłeś. Zanim przestałam być Magiem. Jesteś moim synem i kocham cię nad życie. Chyba właśnie to przesłoniło mi wszystko.

Daren patrzył na matkę zdziwiony.
- Rina nigdy nie zrobiłaby nic aby cię skrzywdzić. Ale nawet ona nie ma wpływu na życie. Nie może go zmieniać dowolnie, bo my tego chcemy. Żadne z nas nigdy nie dowie się jak ciężko było jej podjąć decyzję. Być może z czasem zrozumiesz ją. Mam taką nadzieję.

- Mamo...

- Nawet gdyby Ranee została tu z własnej woli, cierpielibyście. Mogłoby upłynąć wiele lat, zanim zrozumielibyście, że to był błąd. Ale wtedy byłoby już za późno. Ona zrozumiała to zanim to nastąpiło. Podjęła trudną decyzję i powinniśmy ją uszanować. Tak jak zrobiła to Rina.

- Ale dziecko... Co powiem, gdy zapyta o swoją matkę?

- Prawdę, że była mądrą i troskliwą kobietą.

- Nie wiem czy będę potrafił...

- Musisz! Musisz wychować go na dobrego człowieka, zanim odejdzie z Riną.

- Z Riną?! Dlaczego ma z nią odejść?!

- By zostać jej uczniem.

- Co takiego?

- Rina nie jest już jedynym Magiem. Choć oczywiście twój syn długo jeszcze nim nie będzie.

Nirva widziała w oczach Darena bezgraniczne zdziwienie.
- Twój syn jest kolejnym Atis Adeą, a Rina musi zająć się jego wykształceniem, by potrafił odpowiednio korzystać z magii.

Młody mężczyzna nie wiedział co powiedzieć. Nirva wiedziała, że ta wiadomość spadła na niego jak grom z jasnego nieba.
- Czy musiała wybrać akurat jego?! - zapytał.

- Wybrać? - zdziwiła się Nirva. - Ona go nie wybrała, synu. To nie tak. Ona tylko poczuła potencjał tego dziecka w momencie jego narodzin. Nigdy nie wiadomo gdzie i kiedy urodzi się Atis Adea. To los. Tak chyba można to nazwać.

- Trudno mi w to uwierzyć! - powiedział.

- Ale tak właśnie jest. Nie sądzisz chyba, że mogłabym cię okłamać?

Spojrzał na matkę przelotnie.
- Nie, ty nie mogłabyś. Ale stracę syna. Być może nigdy już...

- Jest twoim synem, nie sądzę, żeby Rina chciała odebrać ci go na zawsze. Co prawda obiecała sobie, że następnego Atis Adeę odbierze matce... - Nirva zawiesiła na chwilę głos.

- Jak to?!

- Wiele lat temu narodziła się Atis Adea. Wtedy Rina nie odebrała jej matce. Sądziła, że dziecku będzie lepiej gdy przez pierwsze lata pozostanie z rodziną. Gdyby postąpiła tak jak przez setki lat postępowali Magowie, uchroniłaby ją przed przypadkową i niepotrzebną śmiercią.

- Co się stało?

- Ich osada została splądrowana przez jakąś bandę. Zabili prawie wszystkich. Nawet dwuletnie dziecko. Rina długo nie mogła dojść do siebie po tym zdarzeniu. Dlatego właśnie postanowiła, że kolejne dziecko odbierze matce.

Nirva westchnęła ciężko.
- Nie zrobiła tego. - powiedziała, kładąc synowi dłoń na ramieniu. - Doceń to. Odrzuć złość i nienawiść. Może wtedy będziesz mógł spojrzeć na nią inaczej. Może znowu będziecie przyjaciółmi.


Poprzednia Jesteś na stronie 8. Następna
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12