Smoki lecz nie smoki

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
Jesteś na stronie 1. Następna

NIEWIEDZA

Tylko godziny dzielą nas od nastania nocy. Ale nie zwyczajnej, czarnej, z gwiazdami. Ta noc jest jedyna w swoim rodzaju. Nawet pogoda zdawała się to potwierdzać.

Wysoko w górze lśni mocniej niż zwykle gwiazdozbiór Złoty Kwiat, zwany inaczej Kwiatem Marzeń. Każdemu kto na niego spojrzy staje przed oczami paproć. Ale nie taka normalna, około pół metrowa. Tamta ma mniej więcej pięćdziesiąt metrów wysokości. Na najwyższej gałęzi znajduje się jeden jedyny pączek. Zdaje się tam tkwić od tysięcy lat.

I nagle na oczach każdego z widzów zaczyna się otwierać. Błyskawicznie rozwijają się złote płatki. Lśni na nich, niby ostrzeżenie, znak feniksa. Krwistego feniksa. Feniksa- strażnika. I rzeczywiście można go dojrzeć na tle księżyca jak rozpościera skrzydła jakby w obronie przed niewidzialnym wrogiem mogącym nadejść w każdej chwili. Wrogiem którym może być każdy z nas. Z wyjątkiem ... Nagle wizja znika, to ogromny jastrząb... Jastrząb? Nie! Smok. Krąży w górze zasłaniając gwiazdy. Już, już otwiera pysk by zionąć ogniem. Las płonie, a z nim płonie cały świat.

Drakon budzi się z krzykiem, cały zlany potem.

- Uff! To tylko sen, to tylko zły sen - ale czy tylko sen?

Podświadomie czuje, że dzieje się coś niezwykłego. Serce bije mu jak oszalałe. Podchodzi do okna chcąc poczuć powiew wiatru na twarzy. "Jaki dziwny sen" - myśli - "i dlaczego wciąż się powtarza?" Wilki wyją w oddali.

Zaczęło się od niewyraźnego konturu gór wulkanu. Później pojawiła się paproć i dzikie mustangi. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę, że dziś była tylko paproć i ... i ptak. Jeszcze nigdy nie widział takiego. Pamięta jednak jak babcia opowiadała mu o feniksach. Myślał, że to tylko bajki, ale ten sen zmienił wszystko.

Otwiera oczy, które zamknął w próbie przywołania ulatującego wspomnienia nocnej wizji. Przesuwa wzrok po widniejących w ciemności domach.

"Coś się zmieniło" - myśli.

Wreszcie dostrzega to co wcześniej wyczuwał tylko podświadomie. Na niebie, na tle księżyc widnieje, mały jeszcze, koślawy kształt który szybko się zbliża. Serce podchodzi mu do gardła, gdy tak stoi wpatrując się w lecącego... lecącego...

- Uciekaj! To smok!- ten krzyk dochodzi do uszu Draka.

Chce uciec lecz nie może się ruszyć. Patrzy więc tylko jak wielki, czarny pies wpada do pokoju przez okno, wskakuje na niego i brutalnie odciąga w głąb pokoju.

- Na Boga! Co z tobą!? Dlaczego nie zwiałeś?- rozlega się głos w głowie Draka.

- Kkkto to mówi?

- Ja, baranie!

Chłopak rozgląda się zdziwiony widząc przed sobą tylko kudłatego psa.

- Co się tak rozglądasz. Masz mnie przed sobą. Tak, tak pies, a raczej moja psia postać. A teraz szybko. Chodź za mną! - podchodzi do drzwi które same się przed nim otwierają. I znika za nimi.

Drak siedzi oniemiały, niezdolny do niczego, a w szczególności do ruszenia się z miejsca. Z zewnątrz dochodzi odgłos podobny do warczenia a zaraz potem ogłuszający ryk. Nagle tuż przy górnej krawędzi okna pojawia się ogromny pazur a zaraz po nim reszta nogi smoka. Do pokoju wpada wyżej opisany bydlak i wyciąga chłopaka z domu trzymając go za koszulę. Dopiero na ulicy Drak czuje, że znów jest zdolny do poruszania się. Tak jakby zdjęto z niego jakiś urok. Szybko podąża za swoim przewodnikiem, który wbiega do pobliskiego lasu i znika w jakiejś jaskini, o której istnieniu Drak nie miał dotąd pojęcia. Zagląda ostrożnie do środka i powoli wchodzi

- Zamknij drzwi! Przynajmniej to powinieneś umieć.

Zdziwiony rozgląda się i zauważa drzwi. Okazuje się, że pasują idealnie i maskują wejście do jaskini. Po wykonaniu tego pierwszego w swojej karierze zadania idzie dalej tunelem, na końcu którego widać światło. Dłuższą chwilę wędruje szybki krokiem aż w końcu dochodzi do komnaty wykutej w skale. Znajduje tam parę foteli, stół, łóżko, staroświeckie kufry i wszystko co powinno być w normalnym pokoju.

- Rozgość się - słyszy ten sam głos co wcześniej.

Siada na pierwszym fotelu i czeka. Po jakimś czasie z jednego z wychodzących z groty korytarzy wychodzi wysoki, muskularny mężczyzna w spłowiałej czarno-srebrnej szacie. Siada na następnym fotelu.

- Gdzie tamten pies?- pyta Drakon.

- Tu nie ma żadnego psa.

- Jak to? Przecież go widziałem!

- To byłem JA.- mówi nieznajomy.

- Ale ...

- Nie przerywaj. Zaraz to wyjaśnię. No więc Drakonie ...

- Skąd znasz moje imie?

- No więc Drakonie jestem magiem i nazywam się Sargon. Możesz mi mówić Sarg. Twoje imię znam z przepowiedni - widząc zdziwione spojrzenie dodał - ze snu. Dzisiaj miałem wizję. Widziałem ciebie, nadlatującego smoka i siebie wyciągającego ciebie z budynku. Wiedz bowiem, że ten smok przyleciał po ciebie i gdyby nie ja, on by cię porwał i zrobił cię swoim sługą-niewolnikiem. No więc przemieniłem się w psa i...

Do groty wchodzi wilk.

- Witaj Wolfgardzie. Poznaj mojego młodego przyjaciela Drakona. Drak - mogę tak do ciebie mówić prawda? No więc, Drak, to jest Wolfgar

Drak spojrzał znów na wilka... ale wilka nie było. Na jego miejscu pojawił się człowiek o surowej, posmaganej wiatrem twarzy adgardczyka.

- Witaj - rzekł głosem podobnym do wycia wilka - to jeden z nas?

- Tak. Ale najpierw mu to wytłumaczę - powiedział Sargon.

- Co masz mi wytłumaczyć?

- To może trochę potrwać, ale jeszcze mamy czas.


Jesteś na stronie 1. Następna
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13