Smoki lecz nie smoki
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 11. | Następna |
DARGON
Dotychczas mało było takich chwil w czasie których rozmyślał o Dargonie. Teraz zastanawiał się jaki on jest. Wszyscy zawsze powtarzali, że to zły człowiek, potwór i Drak w to wierzył. Dargon był jednak na tyle sprytny by zyskać potęgę. Sam stał się potęgą. W piekielnych otchłaniach zyskał potężnych sprzymierzeńców i teraz z ich pomocą chce podporządkować sobie świat. Jednak na drodze do całkowitej władzy stoi jeden chłopak- Drakon wraz z grupą magów.
Drak warknął wściekle na tę myśl. Mysi go pokonać. Musi!
Nie wiadomo kiedy zasnął, a w śnie znowu zobaczył Kwiat feniksa.
Kwiat! Otwiera się! Z każdą chwilą pełniejszy, krwisty feniks na jego płatkach faluje, tętni życiem. Nadszedł czas! Czas niepokoju i zemsty. Czas krwi. Drak widzi to wszystko! Rozumie. Zbliża się wojna. Wojna o wolność, miłość. Wojna o nas.
Świat zalewa fala krwi. Zgliszcza miast dogorywają. Brat zabija brata, ojciec syna. A nad tym wszystkim panuje Smok!
- Dargon- woła Drakon.
Smok zauważa go. Wskazuje na kobietę. Matka zabija własne dziecko.
- NIEE0¦
Teraz smok odwraca się do chłopaka. Patrzy w oczy Draka, a Drak w jego. Wybraniec widzi tam tylko jedno0¦
Nienawiść.
Smok zionął ogniem. Chłopca ogarniają płomienie. Palą mu ciało. Spalają jego duszę aż w końcu zostają tylko pozbawione życia kości, które szybko zmieniają się w popiół.
Przegrałem- ostatnia myśl.
Ciemność.
*
Nagle czuje świeże powietrze. Drak wdycha je wraz z zapachem kwiatów. To nie był jego świat uświadamia sobie. Otwiera oczy.
Jest noc. Nie widać księżyca, świecą tylko gwiazdy. Przed nim stoi budynek, chyba świątynia. Jej hebanowo czarne ściany rozświetlają znaki których nie rozumie. Wie tylko, że są magiczne. W środku widzi GO- miecz. Pod gardą widnieją runy układające się w imię Ailerill. Miecz zagłady, Pożeracz Światła- tak brzmi jego imię w nieznanym Drakowi języku. Nieznanym? Nie! Tylko zapomnianym.
Wygasły dotąd oręż powraca do życia. Emanuje coraz silniejszy blask. Wita swego pana. Spełnia się przeznaczenie. Drakon wyciąga rękę lecz ktoś go ubiega. Smagły, ciemnowłosy mężczyzna podnosi triumfalnie rękę. Ich oczy spotykają się. Chłopiec widzi w nich nienawiść.
Teraz już wie. To był Dargon! Na jego ciało spada cios, i następny0¦
Przegrałem.
Ciemność.
*
Drak budzi się zlany potem. Dwa sny- dwie porażki. Czy tak naprawdę się stanie? Jego determinacja wzrasta. Budzi się wściekłość. Coś go ciągnie na dwór. Wybiega przed dom. W cieniu Sillarów przemienia się w smoka. Nie obchodzi go, że nie umie latać. Wie tylko jedno musi powstrzymać Dargona. Musi go zabić. Drak wzbija się w powietrze.
Jego serce wypełnia radość. Nareszcie jest na drodze, na właściwej drodze. Teraz już nic mu nie przeszkodzi. Coś go ciągnie we właściwym kierunku.
Wiele godzin później Drakon opada na ziemię. Nie ma już siły na nic, nawet na przemianę. Kładzie się na ziemi i zasypia.
Straszny ból przywrócił mu świadomość. W świetle gwiazd zauważa, że ze wszystkich stron otaczają go karłowate potwory, a kilka stoi na nim. Każdy z nich oplata go liną. Właściwie to nie jest lina lecz jakaś gęsta, kleista i bardzo żrąca substancja rozciągnięta na kształt sznura.
Czarny smok próbuje wstać - nie może. Więzy oplatają mu już łapy. Rozwija skrzydła by wzbić się w powietrze. Manewr ten powoduje paraliżujący ból. Poprzedniego dnia leciał zbyt długo i teraz ciało odmawia mu posłuszeństwa.
Co robić?- myśli rozpaczliwie Drak.
Otwiera pysk, by ryknąć na Kargule, bo tak je nazwał.
- WYNOCHA!
Kargule odbiegają przestraszone ale zatrzymują się na skraju polany. Kilka odważniejszych wraca.
- IGNIS- woła drak pod wpływem impulsu.
Właściwie nie oczekiwał , że coś z tego wyjdzie. Nie mógł przecież ułożyć odpowiednio palców. Jednak zastosowanie tego zaklęcia uświadomiło mu coś o czym powinien pamiętać.
Jest smokiem! Smoki zieją ogniem.
Błyskawicznie wykorzystał swą wiedzę i wkrótce wokół niego spoczywały martwe Kargule.
Dopiero teraz gdy niebezpieczeństwo minęło poczuł znowu ból. W czasie walki nie myślał o nim, był skoncentrowany na przetrwaniu. Teraz wszystko wróciło. Desperacko próbował się uwolnić, chciał pozbyć się nieprzyjemnej mazi.
Księżyc przesuwał się po niebie a on wciąż był skrępowany. W końcu usnął wykończony bezsensowną walką lecz sen nie przyniósł ukojenia. Dobrze wiedział, że zginie tutaj. Nie powstrzyma Dargona.
*
Wstał nowy dzień i to właśnie on zakończył cierpienia Draka. Słońce wypalało krępującą chłopca substancję. Znów był wolny. Przemienił się znów w człowieka. Doczołgał się go pobliskiego strumienia by się napić, ale wpadł do niego. Zimna woda pomogła mu oprzytomnieć. W końcu był gotowy by pomyśleć co dalej.
- Najpierw - powiedział do siebie - muszę znaleźć jakieś schronienie. Tam odpocznę i dopiero jutro ruszę powstrzymać Dargona.
Drak dobrze wiedział, że jeśli ruszy ku Dargonowi teraz, na pewno zginie, dlatego całą siłą woli powstrzymywał się by odpocząć jeden dzień. Zaczął więc wędrować wzdłuż strumienia w poszukiwaniu odpowiedniej kryjówki. Nie zdawał sobie sprawy, że wciąż zbliża się do gór. Dowiedział się o tym dopiero wtedy gdy natrafił na jaskinię.
Trzeba ją przeszukać - myślał.
*
Ostrożnie przesuwał się naprzód. Nie mógł dokładnie określić czasu jaki przebywał w jaskini wydawało mu się jednak, że był tu kilka godzin. Ze wszystkich stron była tylko ciemność i Drak z pewnością by się zgubił gdyby nie ściana wzdłuż której szedł. Od czasu do czasu zawadzał głową o strop tunelu. Nie chciał jednak korzystać z czarów by rozproszyć ciemności z obawy przed potworami. Jego strach potęgowały odgłosy podążające jego śladem.
Mlaskanie, szuranie, przeżuwanie, mlaskanie0¦ Przyspieszył kroku pragnąc oddalić się od nich. Dopiero po chwili zorientował się, że ciemność nie jest już tak ciemna. Teraz również poczuł powiew wiatru. Gdy minął zakręt zobaczył szarą plamkę w oddali. Wiedział co to jest - Wylot tunelu.
Był po drugiej stronie. Przeszedł jeszcze kilkanaście metrów i przy świetle gwiazd wdrapał się na drzewo. Drak zwinął się w kłębek i zasnął.
***
Wciąż była noc. Obudził się niespokojny. Coś mówiło mu by ruszył dalej.
Szybciej, szybciej - ponaglał się.
Chciał zmienić postać i polecieć lecz nie było tu miejsca. Biegł więc przez las. Szybciej! Sekundy zmieniały się w minuty, minuty w godziny, a on wciąż biegł. Wydostał się na równinę. Już miał się przemienić gdy dostrzegł coś w oddali.
To była świątynia. Świątynia z jego snu. Dokładnie widział znaki na ścianach i co dziwniejsze rozumiał je:
"DWA SMOKI PRZYBĘDĄ,
WALKĘ O MIECZ ODBĘDĄ0¦"
Drak nie był w stanie odczytać dalszej części przepowiedni gdyż znaki rozpłynęły się i zostały tylko grafitowe ściany.
- NIE - wrzasnął i popędził ku drzwiom świątyni przez które właśnie wychodziła wysoka postać.
Poprzednia | Jesteś na stronie 11. | Następna |
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 |