Smoki lecz nie smoki
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 5. | Następna |
RIBBETRUS
Przed grotą zobaczyli Sarga.
- Ach już jesteście- powiedział.- Przed chwilą przysłano wasze zakupy. Dobrze się spisaliście. Kolacja dzisiaj będzie pyszna, o ile Grif ją przyrządzi.
- Tak. Będą żeberka dzika w sosie własnym.
- Zauważyłem Grifie. A tak przy okazji... Oprócz zwykłych przyborów zobaczyłem również RIBBETRUSA . To piękny okaz i cieszę się, że go w końcu kupiłeś.
- Mogłem go kupić już dawno temu mistrzu. Brakowało mi tylko na przedmioty pomocne w tresurze.
- Wiem, wiem. Domyślam się, że wolisz sam go tresować.
- Nie mistrzu. Nie będę sam tego robił. Drak mi pomorze. Wiem jednak o co ci chodzi. Wolę go hodować bez pomocy wybitnych magów takich jak na przykład ty.
- Dobrze. Teraz trzeba by zrobić porządek z tymi wszystkim rzeczami. Bierzmy się do roboty.
A więc Drak zabrał się do układania swego nowego dobytku. W tym czasie Grif rządził kuchnią a Sarg przeglądał pożyczoną od chłopców książkę "CHOCHLIKUS PATRONUS" a w szczególności działowi poświęconemu ich rodzajom. Sarg co chwilę zerkał na Ribcia, który miotał się niespokojnie po klatce. W pewnym momencie lekturę przerwał Sargowi okropny hałas. Chochlik bębnił w kraty długim paznokciem wykonując jednocześnie serię skomplikowanych gestów. Czarodziej westchnął.
Jak się z nim porozumieć- pomyślał.
- Rozumiesz mnie?- spytał.
Stworek pokiwał energicznie głową.
- Chcesz polatać?- zaprzeczenie.- hm... Jesteś głodny?
Ribcio dosłownie oszalał ze szczęścia. Podskakiwał machając skrzydełkami i wydając z siebie przenikliwe piski.
- No dobrze poczekaj tu chwilę.
Sargon podszedł szybko do kufra i zaczął grzebać w torbach aż znalazł kilka biszkoptów. Chyba mogą być- stwierdził.
- Trzymaj- widząc niepewną minę stworka dodał.- To herbatnik. Jedzenie!
Jakby na jakąś komendę Ribcio podniósł ciastko do ust i zjadł je. Mag podał mu następnego i następnego. Gdy stwierdził, że już dosyć zamknął go z powrotem w klatce, po uprzedniej pogoni za uciekinierem. W końcu zmęczony opadł na fotel i skończył lekturę przy głośnym chrapaniu Ribcia.
***
Drak właśnie kończył układanie swoich nowych rzeczy, gdy poczuł zapach pieczonego dzika. Co prędzej wcisnął na półkę ostatnią księgę i udał się do kuchni. Zastał tam Grifa mieszającego w garnku z sosem. Obok na palenisku piekł się dzik.
- Hm... To jest uczta nie tylko dla podniebienia, ale i dla oka- pochwalił przyjaciela widząc jak starannie układa dodatki na tacy.
- Dziękuję Draku. Wiesz, że pierwsi goście już przybyli.
- Znów telepatia?
- Tak. Podobno to Arduk. Wielki mag znany ze swojej siły woli. Umie utrzymać nawet najbardziej zaawansowane zaklęcia przez długi czas. Zasłynął z udanej próby opanowania Gryfa Królewskiego. Możesz mi pomóc? Trzeba przenieść dzika na stół. O właśnie tak. Teraz to trochę ostygnie, a tymczasem przedstawię cię Ardukowi, braciom Surpa i Edgarowi. Właśnie przybyli.
Poprzednia | Jesteś na stronie 5. | Następna |
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 |