Najświeższe Nowiny |
---|
Trupa Wędrownych Pomarańczy znana jest w całym Imperium ze swych absurdalnych pomysłów. Czasem śmiesznych, jednak zawsze równie surrealistycznych. Część uczonych zastanawiała się nawet, czy nie należałoby przypisać członkom tego osobliwego taboru jakiejś choroby psychicznej. Jednak - jak zwykle - Pomarańczkom udało się wykpić od obowiązkowego spotkania z medykami poprzez wyruszenie w kolejną trasę.
Trzynastego dnia Księżyca Głębokiego Śniegu pochód ten dotarł do bram Osady. Nie wiadomo, co skłoniło jego członków, do wybrania akurat tego miejsca na założenie nowego obozu. Najwyraźniej jednak 'Pazur Behemota' ma w sobie coś, co przyciąga doń dziwy i cuda całego świata.
Wśród Osadników krążą plotki, że Pomarańcze przygotowują się do jakiegoś wielkiego wydarzenia...
Specjalnie na tę uroczystość Tullusion przybrał swą ludzką formę, co - trzeba Wam wiedzieć - nie zdarza się zbyt często. Jednak z drugiej strony, nie każdego dnia otrzymuje się złote klucze do bram Osady. A już na pewno, nie każdego dnia zostaje się Opiekunem tegoż pięknego miejsca.
- Tullusionie - Włodarz Hellburn, również odświętnie ubrany, zwrócił się do najważniejszej tego wieczoru persony - Czy, w obecności zgromadzonych tu świadków, ślubujesz ze wszystkich swych sił dbać o utrzymanie i rozwój Osady?
- Ślubuję.
- Czy przysięgasz troszczyć się o zachowanie należytego poziomu oraz kultury w jej obrębie?
- Przysięgam.
- Czy bierzesz na siebie odpowiedzialność poprowadzenia jej w świetlaną przyszłość?
- Biorę.
Po tych słowach wśród zebranych Osadników rozległ się entuzjastyczny i - co ważne - szczery aplauz. Nawet najwięksi sceptycy musieli przyznać, że to wielki krok na drodze do odrodzenia. Kolejny krok...
Dla przeciętnego, niezaznajomionego z dziwactwami Osadników obserwatora, sytuacja, która miała właśnie miejsce przed budynkiem Gorących Dysput musiała się wydać kompletnie groteskowa. Kotokształtna istota krzyczała wniebogłosy, z powodu średniej wielkości czaszki, która namiętnie wgryzała się w jej stopę. Co ciekawe, owa szczęka wydawała się nie mieć zębów, a jedynie żuchwę - wyjątkowo mocno zaciskającą się obecnie na swej ofierze.
- Puszczaj podstępny padalcu! - Silveres kolejny raz z trudem zwalczył chęć rozbicia Szczerbatej Szczęki o najbliższe drzewo. - Oddam cię do adopcji, łajzo jedna!
Prośby i groźby na nic jednak się zdały. Na całe szczęście elf po krótkiej chwili zdołał się wyswobodzić i zamknąć swego przeciwnika w worku.
- To twój nowy dom - mruknął tylko - Laysander nie miał takich problemów z tym wrednym, stetryczałym, egoistycznym...